Lubię czytać Tochmana (tu w
duecie z Katarzyną Boni), bo tak bezlitośnie obnaża ciemną stronę świata, bo
tak bezpardonowo wdziera się z nią w moją szarą rzeczywistość, bo wali nią po
oczach tak, że czytając czuję się niekomfortowo. I bardzo dobrze. I tak ma być.
I taki jest właśnie Kontener. Maksimum
treści w tak niewielkim formacie.
Tochman zawsze wybiera tematy, o
których wolałoby się pomilczeć, nie wiedzieć, zapomnieć, a najlepiej
zignorować. Nie inaczej jest tym razem. Reporterski duet za cel obrał sobie
Jordanię, za temat życie uchodźców z Syrii w obozach. Z targanego wojną kraju
uciekają miliony ludzi – kobiet, mężczyzn, dzieci. Zostawiają wszystko. Cały
dobytek. Całe swoje dotychczasowe życie. By zacząć je tu, w obozie, na nowo. Tylko,
że ucieczka okazuje się tymczasowym rozwiązaniem, tak samo jak tymczasowe staje
się ich życie.
Wojciech Tochman i Katarzyna Boni
odwiedzają te obozy. Rozmawiają z ich mieszkańcami. Wysłuchują ich historii.
Obserwują ich codzienną krzątaninę, walkę o przetrwanie, gasnącą nadzieję,
pogrążanie się w beznadziei. Życie w obozie to życie odbite w krzywym
zwierciadle. Odwracające się role. Coraz silniejsze i bardziej samodzielne, dotychczas
w cieniu, syryjskie kobiety. Coraz słabsi i pozbawieni swojej pozycji mężczyźni.
I dzieci, które szybko przestają nimi być.
I są jeszcze Ci, którzy tymi
obozami zarządzają, rozwiązują problemy, podejmują decyzje – nie zawsze
słuszne. I jeszcze świat, który nie wie, nie umie, nie chce pomóc? I my – znudzeni
tą wojną, coraz bardziej zobojętniali na krzywdę, coraz mniej zainteresowani
losem innych. Ileż przecież można, nie?
A można i trzeba - mówić i
przypominać. Pisać i opowiadać. Niczego nie ukrywać. Odsłaniać prawdę, niech
boli. A Wojciech Tochman i Katarzyna Boni robią to świetnie. Krótko i zwięźle,
bez owijania, na temat. Bez upiększania, bo cierpienia, bezsensownego przelewu
krwi i okrutnej śmierci nie da się upiększyć. Mocne słowa. Mocna treść. Jeszcze
mocniejsze przesłanie. Dobry reportaż. Jak zwykle w przypadku Tochmana,
świetnie napisany. I zakończenie – boleśnie przewrotne. Dla bohaterów tej
książki, uchodźców, wciąż jeszcze bez happy endu.
musze tę książkę przeczytać, interesuje mnie taka tematyka. kiedyś napisałam, że zostanę tu chyba, ale już wiem, ze zostanę tu na pewno na dłużej.
OdpowiedzUsuńJest mi bardzo miło :) A jeśli chodzi o Tochmana, to warto też sięgnąć po inne książki.
Usuńdzięki za podpowiedź, napewno tak zrobie.
Usuń