Po dłuższej przerwie zatęskniłam za
serią z Evertem Bakströmem, wyparłam z pamięci wszystko, co złe i przeczytałam Czy można umrzeć dwa razy? I nawet
sprawiło mi to przyjemność. I nawet mi się podobało.
Nie zapominajmy jednak, że wciąż
jest to Leif GW Persson, którego styl jest bardzo charakterystyczny. To znaczy
nie ma tu akcji, niemal wszyscy bohaterowie irytują, a prym wiedzie w tym
wspomniany wyżej Evert. Zamiast zwrotów akcji mamy mozolne, długie śledztwo,
grzebanie w szczegółach, dochodzenie, kopanie w aktach, dokumentach, szukanie
śladów w przeszłości. Czyli taka tam żmudna policyjna praca, bez żadnych
fajerwerków. I właśnie na tym skupia się przede wszystkim Persson, więc albo
się lubi jego książki, albo się przy nich męczy. Przy poprzedniej się męczyłam
[klik], ta jakoś nawet mi podeszła.