Na początku ustalmy pewne fakty:
nie lubię sensacji i w ogóle nie interesują mnie katastrofy lotnicze. Mam
jednak swoje powody, by o tej książce napisać. I będzie to nieco inny tekst niż
dotychczas.
Nie lubię sensacji za rozmach.
Jak się coś dzieje, to koniecznie na bogato: strzelanki, pościgi, katastrofy,
trup ściele się gęsto i nie ma czasu na oddech. Zbyt dynamicznie, zbyt
spektakularnie i zbyt daleko od rzeczywistości. A ja zbyt twardo stąpający po
ziemi człek jestem, dlatego ukochałam sobie literaturę faktu i słabo odnajduję
się w zbyt rozbuchanej fikcji. A Mayday Grzegorza
Brudnika to właśnie sensacja i zawiera wszystkie składniki wymienione powyżej.
Zasadniczo od razu powinnam być „na nie”, właściwe to ta książka nawet nie
powinna znaleźć się w kręgu moich zainteresowań, ale tym razem sytuacja jest
nieco inna.