25 kwietnia 2016

Zabić smoka. Ukraińskie rewolucje - Katarzyna Kwiatkowska-Moskalewicz

Zbiorowa agresja, złość i frustracja kumulują się od lat i raz po raz wybuchają okrutną zbrodnią. Bo w swoim kraju nic nie znaczymy, bo władze robią z nami, co chcą, bo prawo pięści jest jedyną zasadą. Aż strach pomyśleć, czym się to wszystko skończy […]


Różne zaznaczyłam sobie fragmenty w trakcie lektury, ale ten powyższy chyba najlepiej oddaje ducha tej książki. Bo książka Katarzyny Kwiatkowskiej-Moskalewicz Zabić smoka. Ukraińskie rewolucje to reportaż o kraju zmarnowanych szans, kraju pogrążającym się we frustracji, kraju, który sam siebie zjada od środka. Smutna to książka, gorzka, i co najgorsze prawdziwa, co potwierdzają kolejne doniesienia z ukraińskiej sceny politycznej.

18 kwietnia 2016

Wniebowzięte. O stewardesach w PRL-u - Anna Sulińska

Nie specjalnie na co dzień interesuje mnie lotnictwo i historie z tym związane, ale byłam ciekawa tej książki. Ciekawa tego, w jaki uderzy ona ton. Co interesującego do opowiedzenia mogą mieć stewardesy z okresu PRL-u? Okazuje się, że do opowiedzenia mają wiele i są to historie raz śmieszne, a innym razem straszne.


Na początku trzeba uzbroić się w cierpliwość. Pierwsze dwa rozdziały Wniebowziętych, poświęcone kształtowaniu się pierwszych linii lotniczych w Polsce i pojawieniu się pierwszej polskiej stewardesy, troszeczkę odstraszają i nie zapowiadają specjalnie fascynującej lektury. Bez nich natomiast ta książka byłaby nielogiczna i niepełna, więc siłą rzeczy musiało się takie wprowadzenie w temat pojawić. Wytrzymajcie to, bo potem będzie lepiej. 

17 kwietnia 2016

Chłopczyce z Kabulu. Za kulisami buntu obyczajowego w Afganistanie - Jenny Nordberg

Dawno żadna książka nie wywołała we mnie tyle emocji co ta. Czytając, czułam złość, niedowierzanie mieszało się z poczuciem niesprawiedliwości, ale przede wszystkim dominowała bezsilność. Bo by coś zmieniło się w sytuacji kobiet w Afganistanie (i innych krajach, w których łamane są podstawowe prawa kobiet), jeszcze wiele wody musi w rzece upłynąć.


Chłopczyce z Kabulu to książka o bacza pusz, czyli dziewczynkach wychowywanych na chłopców. Po co? Powodów jest wiele. Obowiązkiem kobiety jest wydać na świat syna, kiedy jej się to nie udaje, rozwiązaniem jest bacza pusz – rodzina ma upragnionego chłopca, prestiż, a kobieta na jakiś czas spokój. Pacza busz pełnią też funkcję magiczną, zaklinają swoją obecnością rzeczywistość i w cudowny sposób pomagają kobiecie powić chłopca. Chłopcom w Afganistanie można więcej, więc kolejnym powodem, dla których dziewczynki przerabia się na chłopców jest danie im choć namiastki swobody w dzieciństwie. Swobody, którą utracą tuż po pokwitaniu. Tu wolność bacza pusz w przeważającej większości się kończy.

11 kwietnia 2016

Armenia. Karawany śmierci - Andrzej Brzeziecki, Małgorzata Nocuń

Ta okładka! Surowe, jeszcze pokryte śniegiem góry, dominujące nad kilkoma szarymi, bezdusznymi, pozbawionymi jakiegokolwiek uroku blokami. To wszystko jakby po środku niczego, na końcu świata, w miejscu zapomnianym przez ludzi i Boga. To uderzające z okładki poczucie beznadziei przyciąga. Ale nie tylko dlatego skusiła mnie ta książka. Kręcą mnie klimaty postsowieckie, a o samej Armenii – poza tym, że po sąsiedzku z Gruzją – wiedziałam niewiele. A tu pojawiła się dobra okazja, by się jej przyjrzeć. No dobra – jeszcze te karawany śmierci w tytule. To wszystko razem spowodowało, że nie mogłam zignorować tej pozycji.


Ormianie uważają się za naród wybrany przez Boga, ale świat o tym nie wie i chyba już się nie dowie. A jeśli Bóg naprawdę wybrał Ormian, to rzeczywiście potraktował ich niczym biblijnego Hioba.

8 kwietnia 2016

Ludzka przystań - John Ajvide Lindqvist

Gdyby można było sobie podciąć żyły czytnikiem, cięłabym się aż miło. Ludzka przystań Johna Ajvide Lindqvista to droga przez mękę i koszmar upartego czytelnika, który nie potrafi porzucić rozpoczętej lektury, choć czytanie niemal zaczyna powodować fizyczny ból. Tak, uparłam się, wymęczyłam, dobrnęłam do końca, tylko po to, by zadać sobie pytanie – po co mi to było? I jeśli ktoś zastanawiał się, skąd tak długa cisza na blogu, to już wiecie – męczyłam Lindqvista.


Nie sądziłam, zabierając się za lekturę Ludzkiej przystani, że tak daleko jej jest do wcześniej przeczytanej przeze mnie książki Wpuść mnie tego samego autora. Wpuść mnie plasowało się gdzieś pomiędzy horrorem, a powieścią psychologiczną - dobrze wyważone elementy jednego i drugiego złożyły się w całkiem interesującą całość. Można się więc domyślić, na co liczyłam sięgając po ludzką przystań – na to samo! Na dobrze skrojony, trzymający w napięciu, inteligentny horror. To też sugerowała zapowiedź na okładce, którą pozwolę sobie zacytować.