25 kwietnia 2016

Zabić smoka. Ukraińskie rewolucje - Katarzyna Kwiatkowska-Moskalewicz

Zbiorowa agresja, złość i frustracja kumulują się od lat i raz po raz wybuchają okrutną zbrodnią. Bo w swoim kraju nic nie znaczymy, bo władze robią z nami, co chcą, bo prawo pięści jest jedyną zasadą. Aż strach pomyśleć, czym się to wszystko skończy […]


Różne zaznaczyłam sobie fragmenty w trakcie lektury, ale ten powyższy chyba najlepiej oddaje ducha tej książki. Bo książka Katarzyny Kwiatkowskiej-Moskalewicz Zabić smoka. Ukraińskie rewolucje to reportaż o kraju zmarnowanych szans, kraju pogrążającym się we frustracji, kraju, który sam siebie zjada od środka. Smutna to książka, gorzka, i co najgorsze prawdziwa, co potwierdzają kolejne doniesienia z ukraińskiej sceny politycznej.

Ukraińcy mają doświadczenie w rewolucjach i obalaniu rządzących. Jednak ani pomarańczowa rewolucja, ani kijowski Majdan nie przyniosły Ukrainie żadnych realnych zmian. Zmieniły się fasady, twarze rządzących krajem polityków, zasady zostały jednak takie same. Polityczne układy, przekręty osób powiązanych bezpośrednio lub pośrednio ze światem polityki, przymykanie oczu na postępki dzieci polityków, jawne łamanie przez nich prawa, nadużycia władz, bezkarność i to co najgorsze – zasada, że na każdego człowieka znajdzie się paragraf – wciąż mają się świetnie na Ukrainie. Katarzyna Kwiatkowska-Moskalewicz śledzi to, co zaszło na Ukrainie od 2004 roku, od czasów pomarańczowej rewolucji – i nie wygląda to za dobrze. Życie przeciętnego Ukraińca to wciąż droga przez mękę i szarpanie się z rzeczywistością, niespełnione nadzieje rodzą frustracje, a ta znajduje swoje ujście w agresji i zezwierzęceniu.

Nie polityka gra tu główną rolę w tej książce, ale nie sposób od niej uciec. Odbija się ona na życiu poznanych w tej książce bohaterów dość boleśnie, czasem brutalnie wkraczając w ich spokojną, codzienną rzeczywistość. To polityka jest źródłem całego zła, bo wszyscy politycy, niezależnie od frakcji, służą systemowi – czyli tytułowemu smokowi – a ten na Ukrainie wciąż trzyma się dzielnie. I tak czytamy o ludziach, którzy trafiają na ponad cztery lata do więzienia za czyn, którego nie popełnili; o politykach terroryzujących mieszkańców kamienicy w wiadomym celu; o brutalnej i skorumpowanej milicji, która niewinnego człowieka zmusi do podpisania obciążających go zeznań, a rzeczywiście winnego – jeśli tylko odpowiednio wysoko postawiony – nie ruszy, a jeszcze pomoże zacierać ślady. Przykładów na nadużycia władz można mnożyć, a te sumiennie odnotowuje w swej książce autorka.  

Podobała mi się ta książka i nie tylko ze względu na temat – a wiadomo, że do wschodniej tematyki mam słabość. Podobała mi się, bo jest też dobrze napisana. Katarzyna Kwiatkowska-Moskalewicz nie wydziwia, ale nie ma też typowo reporterskiego, suchego stylu. Pozwala sobie na porównania, plastyczne opisy, ironię i to, co mi się najbardziej w jej tekstach podobało – puentę, która często jej tekstom nadawała nieco przewrotny charakter, była idealnym podsumowaniem.

Dobrze czytało mi się Zabić smoka. Rzeczowy, ale nie suchy reportaż, ciekawie napisany, ale bez zbędnego kombinowania. Autorce udało się zachować dobre proporcje między faktami, a stylem, tak by jedno nie dominowało drugiego, a jednocześnie by dobrze i z zaciekawieniem się to czytało. Ja jestem na tak, ale zdaję sobie sprawę, że Zabić smoka nie porwie wszystkich. Ciekawy obrazek ukraińskiej rzeczywistości, w której polityka kładzie się cieniem na życiu zwykłego człowieka.

Ponad rok temu czytałam rozmowę Pawła Smoleńskiego z Jurijem Andruchowiczem (Szcze ne wmerła i nie umrze), która doskonale obnażała kulisy ukraińskiej polityki i tłumaczyła pozycję Ukrainy na arenie międzynarodowej. Książka Zabić smoka potwierdza, że od tego czasu na Ukrainie nie wiele się zmieniło. Ten kraj wciąż tkwi w politycznym pacie.

Aż strach pomyśleć, czym się to wszystko skończy […]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz