6 stycznia 2015

Indie. Miliony zbuntowanych - V.S.Naipaul

Rok leżała na półce. I już to powinno dać mi do myślenia. Zawsze na końcu w kolejce do czytania. Żadnej chemii. Nic. Popełniłam błąd. To nie jest lektura dla mnie.


Indie. Miliony zbuntowanych to opasłe tomisko, po brzegi wypełnione natłokiem przeróżnych informacji dotyczących przemian zachodzących w Indiach na przestrzeni kilkudziesięciu lat. Przedział  czasowy obejmuje lata od 1962 roku po lata 90’ XX wieku. Autor opisuje przemiany gospodarcze, które zaszły w tym czasie; przemiany społeczne, zwłaszcza te dotyczące religii i kastowości – odchodzenie od starych tradycji, próby dostosowywania wiary do współczesnego świata, sytuację muzułmanów żyjących w Indiach. Są też wątki dotyczące polityki, rozwoju ruchu komunistycznego, ale także te bardziej przyziemne, czyli rozwój kobiecej prasy w Indiach, czy tradycja oglądania przyszłej żony i aranżowane małżeństwa. Podróżując po kraju, autor dociera zarówno do wielkich metropolii takich jak Bombaj, Madras, czy Kalkuta, jak i do mniejszych miejscowości. Wszędzie spotyka ludzi, którym oddaje głos – bo to oni opowiadają o swoich doświadczeniach, opisują zachodzące zmiany ze swojej perspektywy, na przykładzie własnych doświadczeń.

Problem w tym, że tych ludzi jest tak wiele, że nie byłam w stanie zapamiętać, kto jest kim i czego dotyczyła jego historia. A bohaterowie V.S. Naipaula pojawiali się w książce dość chaotycznie, co również nie ułatwiało sprawy. Podane historie – wszystkie w formie rozmowy, wywiadu – już w połowie książki zlewały się w jedno, a mnogość poruszonych przez autora tematów trochę przygniatała.

Moje rozczarowanie wynika z faktu, że byłam nastawiona na reportaż podróżniczy, opisujący współczesne Indie i życie ich mieszkańców. Mój błąd. Wybrałam książkę w ciemno, sugerując się tylko tytułem. Inna sprawa, że książka zdecydowanie adresowana jest do wprawionego czytelnika, który interesuje się historią Indii i sytuacją tym kraju. Laik, taki jak ja, poczuje się zmęczony nadmiarem nazwisk, które nic mu nie mówią; faktów (nawet sprzed kilkuset lat), o których nawet nie słyszał; słownictwem, które komuś bez głębokiej wiedzy niewiele mówi, a którego autor nie tłumaczy. Dla mnie za dużo, za długo i zbyt skomplikowanie.

Prawda jest taka, że lektura mnie przerosła, bo zwyczajnie zabrakło mi wiedzy, żeby ją docenić. Obiektywnie jednak uważam, że dla znawcy tematu, będzie to książka w sam raz – doceni i różnorodność tematów, i rys historyczny, i „branżowe” słownictwo.

Ja odpadłam. Nie doczytałam. I nie jest mi z tego powodu żal. 

1 komentarz:

  1. Zapraszamy do dodania bloga w serwisie zBLOGowani! Mamy już ponad 5000 blogów z 22 kategorii.
    Należy założyć konto jako bloger i w 2 krokach dodać bloga do serwisu. Nasz robot sam pobiera aktualne wpisy i prezentuje je tysiącom użytkowników którzy codziennie korzystają ze zBLOGowanych. Dla blogera to korzyść w postaci nowych czytelników i większego ruchu na blogu. Zapraszamy!

    OdpowiedzUsuń