30 listopada 2014

Dobra krew. W krainie reniferów, bogów i ludzi - Magdalena Skopek

Obok takiej okładki nie da się przejść obojętnie. Fascynuje i przyciąga. Uśmiechnięte dziecko przykuwa wzrok. Czym ono się tak upaprało? Nie, to nie jest malinowy sok.


Tam, gdzie zabierze nas Magdalena Skopek, pije się jeszcze ciepłą krew renifera. Właśnie tym umorusało się to uśmiechnięte na okładce dziecko. Przerażające? Dla autorki tej książki nie specjalnie. Magdalena Skopek, z wykształcenia doktor fizyki, z zamiłowania podróżniczka, pojechała tam, gdzie kończy się ziemia – czyli na Jamał, bo tyle właśnie znaczy to słowo w języku nienieckim. Bezkresne niziny ciągnące się po horyzont, niemal bezludne tereny, karłowata roślinność, mroźne zimy oraz bardzo krótkie i raczej chłodne lato – w tak surowych warunkach żyją Nieńcy, czyli rdzenni i jedyni mieszkańcy tego regionu,  trudniący się polowaniem i hodowlą reniferów. Ich rytm życia wyznacza przyroda.

Przez dwa miesiące żyła też tam ona – Magdalena, autorka tego reportażu. Mieszkała wraz z rodziną Akatteto w ich czumie, spała w posłaniu ze skór renifera, znosiła chłód i niewygody, walczyła z uporczywie gryzącymi komarami, jadła miejscowe rarytasy - surowe mięso i ryby (na mózg renifera wyjadany łyżeczką prosto z czaszki, czy gałkę oczną nie dała się jednak namówić). Powoli wnikała w ich niedostępny dla innych świat i obserwowała ich codzienne zwyczaje, a oni przyjęli ją ciepło i serdecznie, otoczyli opieką i pokazali jak można żyć z dala od cywilizacji.

Autorka książki chłonęła ich kulturę, uczyła się nowych słów, wysłuchiwała różnych historii i wszystko to skrzętnie notowała w swoim notatniku. Dobra krew. W krainie reniferów, bogów i ludzi to zapiski z jej podróży, uzupełnione licznymi fotografiami.

I to w zasadzie jest największy i chyba jedyny plus tej książki – fotografie. Dobrze móc zobaczyć, o czym się właściwie czyta; dobrze, że nie trzeba polegać tylko na swojej wyobraźni. Zdjęć jest dużo i są naprawdę całkiem niezłe. Czego niestety nie da się powiedzieć o tekście. Czytało się to ciężko. I choć to przecież mój krąg zainteresowań, to modliłam się o koniec. Pani Magdalena nie ma lekkiego pióra. I choć bardzo się stara być zabawna, to nie potrafi zainteresować czytelnika. Zbyt długi, chaotyczny początek, męczący koniec i całość, która bardziej przypomina przeciętny pamiętnik z wyjazdu niż literackie, godne uwagi dzieło. 

Posunięcie z okładką w tym momencie okazuje się całkiem sprytne, pewnie sporo osób dało się skusić, kupiło i gdzieś w środku ugrzęzło. Chwyt marketingowy spełnił swoje zadanie. Podziwiam autorkę, że zdobyła się na taki wyjazd i na takie poświęcenie, że znosiła bez słowa ciężkie warunki, ale do książki nie zdołała mnie przekonać. 
  
Magdalena Skopek obrała dobry kierunek, wybrała interesujący temat i niestety na nim poległa. Dobra krew. W krainie reniferów, bogów i ludzi to świetny przykład na to, że podróżować może każdy, jednak nie każdy powinien chwytać za pióro. Dla wytrwałych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz