17 listopada 2014

Ostatni krąg. Najniebezpieczniejsze więzienie Brazylii - Drauzio Varella

Carandiru – największe więzienie w Brazylii. Miejsce, do którego na pewno nie chcielibyście trafić. Przedsionek piekła. Przeludnione. Brudne. Niebezpieczne. Zamieszkane przez gwałcicieli, morderców, złodziei i wszelkich innej maści przestępców. Gruźlica, epidemia AIDS i krak to ich najlepsi przyjaciele. Donosiciel – największy wróg. Szczury, wszy, świerzb – towarzysze niedoli.

Tego miejsca już nie ma. Po buncie w 1992 roku, kiedy z rąk policji życie straciło ponad stu więźniów, Carandiru zaczęło budzić coraz większe kontrowersje. W 2002 roku zostało zamknięte, następnie zburzone.


Pamięć o nim jednak została. Dramatyczne wydarzenia rozgrywające się wewnątrz więzienia, ludzkie historie, popełnione przestępstwa przywołuje w swojej książce Drauzio Varella – lekarz, który bramę Carandiro przekroczył dobrowolnie w 1989 roku i następnych dziesięć lat walczył tam z AIDS oraz leczył swoich nietypowych pacjentów. Początkowo traktowany z nieufnością, z czasem zdobył ich zaufanie. Zbliżył się do nich, poznał ich tajemnice, z niektórymi nawet się zaprzyjaźnił.

Ostatni krąg. Najniebezpieczniejsze więzienie Brazylii to zbiór krótkich tekstów, w których autor odsłania kulisy codziennego życia za murami, rządzące wewnątrz zasady, więzienną hierarchię.

Sięgając po tę książkę oczekiwałam, że autor zaprowadzi mnie w sam środek piekła, brutalną rzeczywistość, w której rządzi przemoc, a więzienne cele zamieszkują odrażające, nie warte litości typy. I po części tak było. Do Carandiru nikt nie trafia za niewinność. To nie wczasy pod palmami. Nigdy nie wiadomo, kiedy kogoś dosięgnie ręka więziennej sprawiedliwości, a stary wróg zechce wyrównać porachunki, wbijając nóż w pierś. Wyroki śmierci, pobicia, przelewy krwi to tu codzienność. Wielu z bohaterów przytoczonych przez Varellę historii było w stanie zabić własnego przyjaciela bez mrugnięcia okiem. Bezwzględni, brutalni, bezlitośni. W nie lepszym świetle autor stawia też funkcjonariuszy. Skorumpowani, na usługach gangsterów, handlujący w więzieniu narkotykami, dorabiający po pracy jako ochroniarze w burdelach.

Mimo to w każdym ze swoich bohaterów autor próbuje dostrzec człowieka. Za każdym, nawet najbardziej okrutnym przestępcą, stoi przecież jakaś historia. Trudne dzieciństwo, życie w faweli, złe towarzystwo, narkotyki – czasem tylko to decydowało, że ktoś wybierał życie gangstera. W przypadku skorumpowanych funkcjonariuszy decydującą rolę w zejściu na złą drogę odgrywały niskie zarobki, niemożność utrzymania rodziny, ale czasem i zwykła chciwość, chęć zysku. Varella opowiada te historie nie oceniając nikogo. Czasem nas bawi, czasem wzrusza, a czasem skłania do refleksji. 

Wszystko to całkiem zgrabnie opowiedziane. Na tyle lekko i przystępnie, że przez całość leci się błyskawicznie. Krótkie rozdziały tylko podtrzymują to tempo. Tylko jednego mi tu zabrakło. Czegoś, co spowodowałoby, że każda z tych historii, nawet ta mniej ciekawa, wryłaby mi głęboko w głowę – napięcia, mroku, brutalnej szczerości? Tymczasem autor opowiada to wszystko tonem dobrotliwego wujka, pełnego ciepła, zrozumienia i empatii.

Szacunek dla Varelli za odwagę, by wniknąć w to całe towarzystwo; za poważanie, które w tym środowisku zdobył; za uwagę i troskę, którą więźniom okazał. Jednak całości zwyczajnie brakuje "pazura".

Ostatni krąg to w sumie nic wyjątkowego. Nic, co zapadnie w pamięć. Bez zaskoczenia. Bez wstrząsu. Chyba stopniowo pogrążam się w znieczulicy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz