Kto choć raz nie myślał, żeby
rzucić to wszystko w cholerę, spakować plecak i ruszyć na Wyspy – ręka do góry!
Oho, widzę, że jest nas całkiem sporo.
Wielka Brytania w świadomości
wielu z nas funkcjonuje jako kraina mlekiem i miodem płynąca, mekka szczęścia i
dobrobytu. Finansowy raj i ziemia obiecana. Ewa Winnicka skutecznie wyprowadzi
Was z błędu.
Angole to kilkanaście historii opowiedzianych przez Polaków
mieszkających w Anglii o tym, jak się tam żyje, pracuje, nawiązuje relacje. Autorka
dotarła do nich albo sama, albo przez siatkę znajomości, niektórzy zgłosili się
sami. I żeby wszystko było jasne – to nie są tylko gorzkie historie tych,
którym powinęła się noga, którym nie wyszło, którzy się stoczyli lub którzy
licząc na cud, wybrali się na podbój świata bez podstawowej chociaż znajomości
języka. Poznamy też losy tych, którym się udało – wysokie stanowiska, dobra
pensja, dom w dobrej dzielnicy, prestiżowa szkoła, szczęśliwa miłość, pasma
sukcesów. Jednak każdy z bohaterów tego reportażu, mniej lub bardziej boleśnie,
zderzył się z brytyjską rzeczywistością.
Nawet te z pozoru pozytywne
przykłady mają drugie dno. Sukces okupiony jest ogromnym wysiłkiem, sporymi
wyrzeczeniami, a jednak nawet on nie jest w stanie najeźdźcom zapewnić akceptacji tutejszych. Dom w lepszej dzielnicy
nie zapewni grona przyjaciół. Powierzchowne znajomości, sztuczne uśmiechy, serdeczności
na pokaz – nieważne co osiągnęli bohaterowie tego reportażu – zawsze będą o
poziom niżej.
Cóż mogą powiedzieć ci, którym
powiodło się gorzej? Beznadziejna praca, niskie pensje, wyzysk, poniżanie,
poczucie wyobcowania, powolne staczanie się po równi pochyłej na samo dno,
rozpadające się związki, procesy z pracodawcą, życie na ulicy, oskarżenie o
gwałt. Ta książka pełna jest i takich historii. Radość przeplata się ze
smutkiem, sukces z porażką, śmiech ze łzami, nadzieje z rozwianymi złudzeniami.
Mimo lekko gorzkiego przesłania, Angole to świetny przewodnik po
brytyjskiej rzeczywistości i zbiór dobrych rad – od tych dotyczących
codziennych międzyludzkich relacji, po te trudniejsze kwestie np. prawne.
Lektura obowiązkowa dla tych, którzy rozważają wyjazd lub tych, którzy tę
decyzję już podjęli. Warto przygotować się na zaś, niż niepotrzebnie skakać na
głęboką wodę.
A na koniec rada od jednej z
bohaterek reportażu: Jeśli w Polsce nie
układa Ci się z pracą i rodziną, w innym kraju ułoży się znacznie gorzej.
Pod rozwagę.
OOO, mam w Anglii kuzynkę i tatę, więc przeczytam z chęcią z osobisto-rodzinnych powodów :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że warto. Otwiera oczy :)
UsuńOj, i to jak otwiera oczy! Mało kto chce się przyznać, że wyjazd z kraju był błędem i to właśnie dzięki tym ponurym historiom ta książka jest tak dobra. To powiedziawszy, kładę się spać, by jutro ze spokojem obudzić się w swojej kochanej polskiej rzeczywistości.
OdpowiedzUsuńCzy ta polska rzeczywistość taka kochana? Pewnie tylko lepsza, że swoja własna. A książka tak, otwiera oczy, jest takim kubłem zimnej wody na łeb. Dobrze, że została napisana, szkoda tylko, że tak mało w niej historii osób, którym żyje się tam zwyczajnie dobrze.
UsuńNa pewno mniej niepewna niż ta angielska. I może dlatego wolę czytać te smutne historie, zamiast przeciętnych, których zdecydowanie tam zabrakło. A mimo to jakoś za nimi nie tęskniłam. To, co dostałam w zupełności mi wystarczyło.
Usuń