18 stycznia 2017

Za jeden wiersz. Cztery lata w chińskim więzieniu - Liao Yiwu

Można nie być jakoś specjalnie zaangażowanym politycznie, ale pod wpływem chwili, nagłego uniesienia, napisać wiersz. Wykrzyczeć w tym wierszu swoje emocje, podzielić się z innymi tym, co się stało. Potem może ten wiersz zostać uznany za antykomunistyczny, dysydencki, antyreżimowy, a jego autor może trafić za kratki na cztery lata. Brzmiałby to absurdalnie, gdyby nie było prawdą. Za wiersz pod tytułem Masakra, napisany tuż po wydarzeniach na Placu Tiananmen, Liao Yiwu – poeta, dotąd wiodący raczej beztroski tryb życia – trafia do chińskiego więzienia na cztery długie lata i poznaje chiński system penitencjarny od podszewki.


Za jeden wiersz. Cztery lata w chińskim więzieniu to relacja z tego okresu. Liao Yiwu bardzo dokładnie i szczegółowo opisuje to, co zobaczył i czego doświadczył przez ten czas. Z tego punktu widzenia ta książka to cenne źródło informacji o tym, co działo się w latach dziewięćdziesiątych za murami chińskiego więzienia. Autor opisuje spartańskie warunki w celach, urągające ludzkiej godności – kilkunastu mężczyzn pozbawionych jakiejkolwiek intymności, ściśniętych na niewielkiej przestrzeni, bez dostępu do bieżącej wody, śpiących na podłodze, korzystających wiadra na odchody zamiast toalety. Przedstawia hierarchię więzienną, relacje pomiędzy poszczególnymi więźniami wynikające z zajmowanych przez nich pozycji, inicjację jaką przechodził nowy więzień. Nie szczędzi czytelnikowi opisów wysublimowanych tortur zadawanych przez służbę więzienną, jak i przez samych więźniów w stosunku do innych skazanych. To wszystko składa się na przerażający obraz, w którym życie ludzkie znaczy tyle co nic, a na karę śmierci skazuje się za niemal drobiazg. Za jeden wiersz to świadectwo tego, jak nisko może upaść człowiek i jak szybko w więziennej rzeczywistości naznaczonej monotonią traci się godność, człowieczeństwo i szacunek do samego siebie. Odizolowani od świata, torturowani, traktowani w nieludzki sposób ludzie szybko zmieniają się w zwierzęta. Historia opisana przez Liao Yiwu ma też szerszy kontekst – to nie tylko relacja z pobytu w więzieniu – to także portret ówczesnych Chin, prowadzonej przez to państwo polityki, poniżania i upodlenia jednostki ludzkiej, także w konsekwencji rozpad więzi międzyludzkich i rodzinnych.

I jeśli skupimy się  na funkcji informacyjnej tej książki, to nie mam jej nic do zarzucenia. Odsłania ten fragment rzeczywistości, do którego dostęp jest mocno ograniczony. 

Mam natomiast spore wątpliwości co do poziomu szczegółowości opisów, którymi raczy nas autor i ich naturalizmu. Ja rozumiem, że skoro chciał jak najwierniej oddać warunki panujące w więzieniu, to nie mógł pominąć również tych bardziej drastycznych, ale w pewnym momencie kolejne wysoce drobiazgowe opisy grupowych masturbacji, metod rozładowywania napięcia seksualnego, wypróżniania się i wkładania lub wyciągania sobie różnych rzeczy z odbytu robią się zwyczajnie niesmaczne. Miałam wrażenie, że autor ma jakąś perwersyjną przyjemność z tego, że epatuje takimi obrazami. Rozumiem – podkreślam jeszcze raz – że dla uzyskania pełnego obrazu nie można było takich faktów  pominąć, ale epatowanie nimi niemal w co drugim rozdziale w sumie niczego nowego, nie wnosi. Ja mam dość wysoki próg odporności na tego typu detale, ale tu został on przekroczony.

Nie leży mi też ta książka jeśli chodzi o styl. Miałam poczucie jakieś takiej zbytniej teatralności, przerysowania, momentami egzaltacji. Rozumiem, że autor jest poetą (czuć to w tekście, choć wciąż  to reportaż), artystą i czuje przez to więcej, ale momentami za dużo było jego samego w tym tekście. Niestety też, mimo że wiele on przeszedł i kara w stosunku do jego wykroczenia była niewspółmierna, nie potrafiłam mu współczuć. Budził we mnie bardziej irytację i rozdrażnienie niż ludzkie odruchy.

Z pewnością relacja Liao Yiwu ma duże znaczenie, biorąc pod uwagę w jakich warunkach powstała i co przeszedł sam autor, ale niestety nie zrobiła na mnie większego wrażenia. Szkoda, że rzeczywistą wartość książki przesłoniły fragmenty, które podane w odpowiednich ilościach, miały by inną siłę rażenia. Niestety w tym przypadku pozostawiają duże poczucie niesmaku. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz