10 lipca 1973 roku – ta data na
długo utkwiła w pamięci mieszkańców Pragi. To tego dnia rozpędzona ciężarówka
zbacza z jezdni i wjeżdża na chodnik pełen ludzi. Jedzie, potrącając tych,
którzy znajdują się na jej drodze. W efekcie tego wydarzenia śmierć poniosło
osiem osób, kolejnych dwanaście zostało rannych. Za kierownicą ciężarówki
siedzi młoda dziewczyna. Na pytanie policji, która błyskawicznie pojawia się na
miejscu zdarzenia, odpowiada lakonicznie - Nie,
nie zasnęłam, hamulce są sprawne. Umyślnie wjechałam na chodnik, to moja zemsta
na społeczeństwie za to, jak traktowało mnie przez całe moje życie. Ja, Olga
Hepnarova to historia o ostatniej kobiecie skazanej na karę śmierci w
Czechosłowacji.
Na podstawie dokumentów sądowych,
diagnoz lekarskich, zeznań świadków, współpracowników i najbliższej rodziny
Roman Cilek próbuje odtworzyć życie Olgi Hepnarovej i odpowiedzieć na pytania:
co skłoniło tak młodą osobę do takiego czynu? Jak wyglądało jej życie i za co
szukała zemsty? Czy rzeczywiście zasłużyła na tak wysoki wymiar kary?
Portret Olgi Hepnarovej, który
wyłania się z reportażu Cilka, wymyka się jednoznacznej ocenie. Ona sama
przedstawia siebie jako ofiarę, pokrzywdzoną i niesprawiedliwie traktowaną
przez społeczeństwo, poniżaną i napiętnowaną, do której nikt nie wyciągnął
pomocnej dłoni. Źródła swoich niepowodzeń upatrującą w innych, a nie w sobie.
Inni zaś widzą ją jako osobę pozbawioną jakiejkolwiek empatii, nieprzystosowaną
do życia i zasad panujących w społeczeństwie, prowokująca swoich zachowaniem, z
trudnością nawiązująca relacje międzyludzkie. Trudno nie zauważyć, jak wielki
jest dysonans pomiędzy tym, co czuje ona, a tym jak odbierana jest przez innych
ludzi. Czy była psychicznie zdrowa? Ona sama twierdziła, że tak. Podobną opinie
wystawili jej lekarze, zajmujący się jej sprawą. Trudno jednak podczas lektury
nie odnieść wrażenia, że ktoś ewidentnie popełnił tu błąd. Jej czyny,
motywacje, zachowanie, próby uzyskania pomocy świadczą o czymś zupełnie innym.
A jednak diagnoza lekarzy była inna – żadnych zaburzeń psychicznych.
Ten dysonans udzielał się również
mi, postać Olgi Hepnarovej wywoływała we mnie mieszane uczucia. Od początku
budziła we mnie niechęć, nie potrafiłam zrozumieć jej postępowania i motywacji,
nic nie tłumaczyło jej uczynku, nie dostrzegałam żadnych okoliczności
łagodzących. Ze strony na stronę już nie byłam taka pewna swoich pierwszych
reakcji. Wciąż nie potrafiłam jej zrozumieć, ale pod koniec książki, kiedy już
znałam zdecydowanie więcej faktów, kiedy obraz zaczynał nabierać coraz większej
ostrości, pojawiło się też coś na kształt współczucia. Roman Cilek nie ocenia
jej postępowania, przedstawia tylko fakty, ale dozuje je tak, by wywoływać w
czytelniku konkretne emocje. Jakie? Zależy od człowieka. To, jak ocenimy Olgę
Hepnarovą i jej uczynek, zależy już od nas samych.
Trudno mi też jednoznacznie
stwierdzić, czy podobała mi się ta książka. W większości autor bazuje na
dokumentach sprawy, cytuje ich fragmenty, czasem bardzo obszerne. Ujawnia treść
listów adresowanych do Hepnarovej lub przez nią pisanych. Przywołuje wypowiedzi
świadków. Wszystko to podaje w oryginalnej wersji, zaledwie delikatnie poddając
niektóre teksty korekcie. Mało jest więc tu fragmentów, w których autor miałby
okazję popisać się stylem. A jeśli nawet takie były, coś mi w nich nie grało. Jakby
poczucie, że za bardzo się ujawnia ze swoją obecnością. To sformułowania typu: już za chwilę się dowiemy…, czy to ostateczny werdykt? To sugerowanie co jakiś czas, że autor wie więcej w danej chwili niż czytelnik i że poda nam tę
informację w stosownym momencie. Nie do końca to do mnie trafiało.
Mimo tych niewielkich wątpliwości
trzeba przyznać, że książka Romana Cilka frapuje. Skłania do refleksji i stawia
pytania, które do chwili obecnej właściwie pozostają bez odpowiedzi. Czy w
sprawie Olgi Hepnarovej zostało wszystko zrobione? Czy można było uniknąć i
zapobiec feralnym w skutkach wydarzeniom? Czy tylko ona ponosiła odpowiedzialność za wszystko, co się stało?
Ja, Olga Hepnarova to książka, która jeszcze długo po skończonej
lekturze siedzi w głowie. Dla samej historii warto.
Przedwczoraj słuchałam w Dwójce reportażu o Oldze, teraz zajrzałabym do książki chętnie, ale muszę ją raczej w bibliotece namierzyć.
OdpowiedzUsuń"To sugerowanie co jakiś czas, że autor wie więcej w danej chwili niż czytelnik i że poda nam tę informację w stosownym momencie" - a la narrator wszechwiedzący?:)
OdpowiedzUsuńJuż prawie kończę tę książkę. Muszę jednak powiedzieć, że bagaż literacki Hepnarovej jako czytelnika zrobił na mnie wrażenie. Te wszystkie wymienione przez nią nazwiska i tytuły (Kafka, Camus, Sartre itd.) jakoś ładnie "pasują" do jej postaci. Jej mowa przed sądem, w której tłumaczyło, że społeczeństwo krzywdziło ją irracjonalnie, a ona robi to zrobiła swój czyn racjonalnie - naprawdę jest godna podziwu, no i jest trochę w stylu wyżej wspomnianych nazwisk.
"a la narrator wszechwiedzący?:)" - no coś w ten deseń ;)
UsuńA wiesz, że nie zwróciłam na to uwagi? Jakoś mi to umknęło. Bo to w sumie inteligentna osoba była, tylko bardzo nie przystosowana społecznie.