Zwiodła mnie okładka i tytuł. Nie
wiem dlaczego, ale spodziewałam się radosnej, utrzymanej w lekkim tonie
książki, trochę ironicznej, takiej do pośmiania się z naszych narodowych
przywar. Tymczasem Polak sprzeda zmysły Konrada Oprzędka wcale nie bawi. Nic a nic.
Więcej tu smutku niż radości, rozczarowań niż powodów do świętowania, a przy
okazji jeszcze utraconych marzeń, samotności i problemów.
Bohaterami tej niewielkiej
rozmiarów książeczki są zwykli ludzie, przeciętni Polacy i ich codzienne życie;
przyziemne sprawy, które nie nadają się na pierwsze strony gazet. Jedni
poszukują utraconych w przeszłości bliskich, przyjaciół. Drudzy chcą sprzedać
nerkę, ktoś inny znów swój mocz lub nieświeżą, używaną bieliznę. Ktoś poszukuje
dawcy nasienia, ktoś inny opowiada o swoim koszmarnym, pełnym przemocy
dzieciństwie. Jak autor trafił na swoich bohaterów? Znalazł ich w sieci, a
konkretnie ich ogłoszenia. Chciał sprawdzić, czym żyją dzisiejszy Polacy, co
ich boli, martwi, uwiera, a potem opowiedzieć ich historie – smutne, gorzkie,
przepełnione goryczą i rozczarowaniem.
Z tych wszystkich tekstów
zebranych i podzielonych na trzy części, najbardziej poruszyły mnie trzy
historie. Kobiety, która wspomina swoich przyjaciół ze studiów, z którymi nie
zdążyła się pożegnać zanim odeszli; pokolenia trzydziestolatków, którym brakuje
stabilizacji w życiu i którzy za wszelką cenę starają się związać koniec z
końcem, czasem kosztem prywatnego życia; dziennikarki, która opowiada o
nadużywającym przemocy jako metody wychowawczej ojcu i ciężkim dzieciństwie,
które jej zafundował. Te historie przeczytałam z największym zainteresowaniem i
to one wywołały we mnie największe poruszenie – jeśli poruszenie jest tu
adekwatnym słowem, bo całość nie wywoływała już takich emocji. Niby Oprzędek porusza
gorzkie tematy, niby trochę przygniata ta książka pesymistycznym przesłaniem, jednak
mam wrażenie, że nie są to historie, które jakoś na dłużej pozostaną w pamięci.
Czy polecałabym tę książkę? Może
jako ciekawostkę, bo w sumie zaglądamy w ludzkie życie, wchodzimy w intymne
sprawy. Może dlatego, że sam pomysł jest nietypowy i ciekawy – szukać tematów
pośród ogłoszeń, docierać do ludzi, którzy je opublikowali, odsłaniać ich
życiorysy i wysłuchiwać o tym, co im doskwiera. Może poleciłabym ją również po
to, by trochę zejść na ziemię i zderzyć się z nieco bardziej przyziemnymi
tematami, tym czym na co dzień żyją Polacy. Ale chyba nic ponadto. Zwyczajnie
nie porwała mnie ta książka, nie zaangażowała emocjonalnie, nie zrobiła na mnie
większego wrażenia.
Polak sprzeda zmysły nie wyróżnia się niczym wyjątkowym na tle
innych publikacji poświęconych Polsce. Nie jest tak mocny jak Polska odwraca oczy Justyny Kopińskiej, poruszający
jak Najlepsze buty na świecie Michała
Olszewskiego, brawurowy językowo jak Dysforia Marcina Kołodziejczyka. Konradowi Oprzędkowi wyszła książka, której w sumie
niewiele można zarzucić, ale która nie daje też za dużo powodów do zachwytów.
Poprawnie napisana, ale nie jakimś specjalnie wyszukanym stylem. Jest zbiorem
ciekawych historii, interesujących spostrzeżeń, zasmuca i nieco przygniata, ale
równie szybko ulatuje z głowy. Nie dostrzegam powodów do większego entuzjazmu.
Można przeczytać, ale nie uważam, by była to lektura absolutnie obowiązkowa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz