9 czerwca 2016

Polak sprzeda zmysły - Konrad Oprzędek

Zwiodła mnie okładka i tytuł. Nie wiem dlaczego, ale spodziewałam się radosnej, utrzymanej w lekkim tonie książki, trochę ironicznej, takiej do pośmiania się z naszych narodowych przywar. Tymczasem Polak sprzeda zmysły Konrada Oprzędka wcale nie bawi. Nic a nic. Więcej tu smutku niż radości, rozczarowań niż powodów do świętowania, a przy okazji jeszcze utraconych marzeń, samotności i problemów.


Bohaterami tej niewielkiej rozmiarów książeczki są zwykli ludzie, przeciętni Polacy i ich codzienne życie; przyziemne sprawy, które nie nadają się na pierwsze strony gazet. Jedni poszukują utraconych w przeszłości bliskich, przyjaciół. Drudzy chcą sprzedać nerkę, ktoś inny znów swój mocz lub nieświeżą, używaną bieliznę. Ktoś poszukuje dawcy nasienia, ktoś inny opowiada o swoim koszmarnym, pełnym przemocy dzieciństwie. Jak autor trafił na swoich bohaterów? Znalazł ich w sieci, a konkretnie ich ogłoszenia. Chciał sprawdzić, czym żyją dzisiejszy Polacy, co ich boli, martwi, uwiera, a potem opowiedzieć ich historie – smutne, gorzkie, przepełnione goryczą i rozczarowaniem.


Z tych wszystkich tekstów zebranych i podzielonych na trzy części, najbardziej poruszyły mnie trzy historie. Kobiety, która wspomina swoich przyjaciół ze studiów, z którymi nie zdążyła się pożegnać zanim odeszli; pokolenia trzydziestolatków, którym brakuje stabilizacji w życiu i którzy za wszelką cenę starają się związać koniec z końcem, czasem kosztem prywatnego życia; dziennikarki, która opowiada o nadużywającym przemocy jako metody wychowawczej ojcu i ciężkim dzieciństwie, które jej zafundował. Te historie przeczytałam z największym zainteresowaniem i to one wywołały we mnie największe poruszenie – jeśli poruszenie jest tu adekwatnym słowem, bo całość nie wywoływała już takich emocji. Niby Oprzędek porusza gorzkie tematy, niby trochę przygniata ta książka pesymistycznym przesłaniem, jednak mam wrażenie, że nie są to historie, które jakoś na dłużej pozostaną w pamięci.

Czy polecałabym tę książkę? Może jako ciekawostkę, bo w sumie zaglądamy w ludzkie życie, wchodzimy w intymne sprawy. Może dlatego, że sam pomysł jest nietypowy i ciekawy – szukać tematów pośród ogłoszeń, docierać do ludzi, którzy je opublikowali, odsłaniać ich życiorysy i wysłuchiwać o tym, co im doskwiera. Może poleciłabym ją również po to, by trochę zejść na ziemię i zderzyć się z nieco bardziej przyziemnymi tematami, tym czym na co dzień żyją Polacy. Ale chyba nic ponadto. Zwyczajnie nie porwała mnie ta książka, nie zaangażowała emocjonalnie, nie zrobiła na mnie większego wrażenia.

Polak sprzeda zmysły nie wyróżnia się niczym wyjątkowym na tle innych publikacji poświęconych Polsce. Nie jest tak mocny jak Polska odwraca oczy Justyny Kopińskiej, poruszający jak Najlepsze buty na świecie Michała Olszewskiego, brawurowy językowo jak Dysforia Marcina Kołodziejczyka. Konradowi Oprzędkowi wyszła książka, której w sumie niewiele można zarzucić, ale która nie daje też za dużo powodów do zachwytów. Poprawnie napisana, ale nie jakimś specjalnie wyszukanym stylem. Jest zbiorem ciekawych historii, interesujących spostrzeżeń, zasmuca i nieco przygniata, ale równie szybko ulatuje z głowy. Nie dostrzegam powodów do większego entuzjazmu. Można przeczytać, ale nie uważam, by była to lektura absolutnie obowiązkowa. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz