Polska Michała Olszewskiego
daleka jest od ideału. Kłuje w oczy i budzi poczucie dyskomfortu. I choć
tytułowe buty są najlepsze na świecie, to jednak trochę uwierają.
Teksty zebrane w Najlepszych butach na świecie (poza
reportażem tytułowym) to nic nowego. Pochodzą z ostatnich kilku lat i drukowane
były na łamach Gazety Wyborczej i Tygodnika Powszechnego. Sama się sobie
dziwię, że nie trafiłam na nie wcześniej, i że w ogóle tak długo zwlekałam z
lekturą.
Michał Olszewski pogrupował swoje
teksty w pięć rozdziałów, przy czym każdy ma swój motyw przewodni. Wspólny
mianownik? Polska klasy B – oddalona od głównego nurtu, żyjąca w swoim tempie,
zapomniana. Ale przede wszystkim Polska będąca solą w oku, budząca opór,
skłaniająca do refleksji. W tekstach Olszewskiego znalazło się miejsce dla różnych
objawów patologii w środowisku księży; dla mieszkańców Szczucina, których dziesiątkują
choroby powodowane przez wdychany przez nich azbest; dla tych, co żyją w
odosobnieniu z nadzieją, że ułożą sobie życie na nowo i dla tych, co żyją w
cieniu historii, która tak nie przystaje do tego, co dzieje się tu i teraz.
Bez językowych ekwilibrystyk, bez
kwiecistych porównań, językiem zwyczajnym, prostym, niespecjalnie wyrafinowanym,
prowadzi nas Olszewski przez oglądany swoimi oczami kraj. A jednak jego teksty
zachwycają. Skłaniają do refleksji. Zmuszają do tego, by choć na chwilę
zatrzymać się nad treścią. Michał Olszewski nie stawia tezy. Nie ocenia.
Odwraca nawet kota ogonem – bo nic u niego nie jest oczywiste, jednoznaczne,
wyraźnie podzielone na czarne i białe. I to mi się w jego tekstach najbardziej
podobało. Zawsze była ta druga strona medalu i co dziwne – każdej stronie można
było przyznać rację. Najlepsze buty na
świecie to zbiór bardzo rzetelnych i
obiektywnych tekstów, choć czasem aż się prosiło o jednostronny osąd.
Czy polecam Najlepsze buty na świecie? Bez wahania. Czy zasłużyły na nagrodę
im. Ryszarda Kapuścińskiego? Nie mam żądnych wątpliwości. Czy sięgnę po inne
teksty Olszewskiego? Bez zastanowienia i z ogromną przyjemnością. Chociażby dla
tych puent, którymi kończy każdy tekst, a które aż proszą się o oklaski.
Chapeau bas dla Olszewskiego.
Zasłużył. Bez dwóch zdań.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz