9 lipca 2015

Kobiety na plaży - Tove Alsterdal

Nie mam ostatnio szczęścia do lektur. Za co się nie wezmę – marudzę. Przy Tove Alsterdal też będę. Niby Kobiety na plaży czytało się szybko, niby temat fajny, a mimo to – czegoś mi tu zabrakło.


Terese raczej nie o takich wakacyjnych wrażeniach marzyła, kiedy znalazła na plaży ciało czarnoskórego mężczyzny. Mary nie chciała zostać nielegalną imigrantką, ale tylko ucieczka do Europy daje jej rodzinie szanse na lepsze życie. Ally nie planowała podróży do Paryża i poszukiwań swojego zaginionego męża. Ale los tak chciał. Zadrwił i poprzecinał ich ścieżki, choć każda z tych trzech kobiet pochodzi z innej części globu. Te trzy wątki i z pozoru oddzielne historie splatają się i uzupełniają nawzajem, mając za tło problem współczesnego niewolnictwa, przemyt uchodźców i nielegalnej imigracji.


Mocny temat wybrała sobie Tove Alsterdal na swoją debiutancką powieść. Mocny i jakże aktualny. W Kobietach na plaży autorka dokładnie opisuje zasady funkcjonowania tego świetnie prosperującego w dzisiejszych czasach interesu. Kto za tym stoi, jak to się odbywa, jaki los czeka tych, którzy w nadziei na lepsze jutro opuszczają własny kraj – to wszystko znajdziemy w powieści Alsterdal. Autorka zabiera nas w świat brutalny, ciemny, dyszący strachem i pełen przemocy. W świat, gdzie nie liczy się człowiek, tylko pieniądz. W świat, którego istnienie wygodniej jest ignorować i przymykać oczy na problem. I to jest ta najlepsza część książki.

Równie dobra jest konstrukcja powieści. Trzy narratorki, trzy różne spojrzenia na świat, trzy różne wycinki rzeczywistości i jedna wyłaniająca się z tego historia. Ta fagmentaryczność i zmieniająca się perspektywa pobudzają ciekawość i nadają tempa całości.

Zabrałam się za Kobiety na plaży z dużym entuzjazmem i nawet dałam się wciągnąć historii, jednak z czasem stopniowo traciłam nią zainteresowanie. W czym rzecz? A w tym, że o ile temat wybrała sobie autorka interesujący, o tyle nie poradziła sobie już z wykreowaniem postaci. Wszystkie trzy panie wypadły trochę blado i nieprzekonująco, a główna bohaterka zwyczajnie irytowała swoją postawą i naiwnością. Nawet jej proces przemiany z wycofanej myszki w walczącą o siebie i swoją rodzinę pewną siebie kobietę wypadł trochę słabo.

Jeśli zestawimy to wszystko do kupy to otrzymamy całkiem poprawną, ale nie porywająca całość – trochę kryminału, trochę sensacji, trochę problemów współczesnego świata. Takie tam lekkie czytadło na kilka wieczorów z ważnym tematem w tle, ale nieco kulejącą akcją i płytkimi postaciami. Nic co by jakoś na dłużej mnie przy autorce zatrzymało. Nie przekonała mnie. Przeczytałam, odłożyłam i pewnie niedługo o tej książce zapomnę.

A jeśli ktoś poczuł niedosyt i ma ochotę na kontynuację tematu nielegalnej imigracji i uchodźców, to odsyłam do książki Stafano Liberti Na południe od Lampedusy. Podróże rozpaczy.

1 komentarz:

  1. Szkoda, że nie zapada w pamięć, ale w sumie takie książki napisane lekkim językiem też są potrzebne - akurat na lekki wieczór ;)

    Bookeaterreality

    OdpowiedzUsuń