28 lipca 2015

Hipnotyzer - Lars Kepler

Zassała mnie ta książka. Parzyła w torebce. Kusiła i odciągała od rzeczywistości. A jak i tak będę się czepiać - maruda jedna.


Hipnotyzer zaczyna się mocno. Do szpitala w ciężkim stanie trafia piętnastoletni chłopak, którego rodzice i młodsza siostra zostali zamordowani w brutalny sposób. Policja chce go natychmiast przesłuchać, bo tylko jego zeznania mogą uratować życie starszej siostrze, jednak lekarze mówią stanowcze nie. W grę wchodzi tylko niestandardowa metoda, jaką jest hipnoza. I tu pojawia się Erik Maria Bark – stateczny mąż i ojciec – i jedyna osoba, która mogłaby pomóc komisarzowi Joonie Linnie. Mogłaby, gdyby nie przysięga, którą złożył kilka lat temu, że nigdy nie wróci do hipnozy. Gdy jednak decyduje się pomóc, nawet nie przypuszcza jak okrutną prawdę pozna i jak poważne będą tego konsekwencje.

 Hipnotyzer wciąga i jest to chyba jego największa zaletą. Od książki trudno się oderwać, choć nie jest to najlepszy kryminał, jaki w życiu czytałam. Już pierwsze strony dostatecznie mocno podnoszą napięcie, które z czasem tylko rośnie i wzmaga apetyt na więcej. Pomysł z wprowadzeniem postaci hipnotyzera to strzał w dziesiątkę. Od początku jesteśmy zaintrygowani nie tylko jego postacią, ale również sposobem jego pracy i jej efektami, które jak się z czasem okazuje, mogą przynieść różne skutki. Emocje wzmaga też zabawa z retrospekcją i stopniowe dawkowanie informacji, które w odpowiednim momencie wskakują na swoje miejsce i układają się w całość. Tu chciałoby się powiedzieć, że logiczną, ale – niekoniecznie.

W Hipnotyzerze dzieje się dużo i dzieje się szybko, a na dodatek na dwóch płaszczyznach. Te płaszczyzny w domyśle powinny się jakoś zazębiać, ale z czasem odnosiłam wrażenie, że chyba nie do końca się to duetowi - skrywającemu się pod pseudonimem Lars Kepler – udało. Akcja gna na łeb na szyje, pojawiają się coraz to nowe elementy, a całość trochę rozłazi się w szwach i gubi wątki. Czasem wyglądało to tak, jakby duet wymieniał się podczas pisania, ale pierwszy nie śledził tego, co napisał wcześniej drugi. W efekcie powstał chaos, błędy  logiczne, a rozwiązania niektórych wątków okazują się być mało wiarygodne. Jeśli dorzuci się do tego głównych bohaterów wyjątkowo mało wyrazistych i tych drugoplanowych, którzy czasem pojawiają się trochę od czapy, to naprawdę powodów do zachwytów jest mało. Zaczęło się ciekawie, skończyło trochę sztampowo.

A gdzieś tam w tle wybrzmiewają przy tym mimo wszystko całkiem ciekawe tematy – hipnoza jako metoda radzenia sobie z traumami z przeszłości, ich wpływ na późniejsze decyzje i życie, wzrastająca agresja wśród młodzieży, przyczyny małżeńskich nieporozumień i potrzeba zemsty.

Podsumowując Hipnotyzer to dynamiczny, ale trochę nieporadnie skrojony kryminał ze sporą dawką sensacji. Świetny czasozabijacz, ale nic ponadto. Nic, co by mnie skłoniło do sięgnięcia po kolejne części. Ale jak ktoś potrzebuje zwyczajnie nieco rozrywki, to ta lektura  skrojona jest na tę potrzebę w sam raz. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz