Już po pierwszym rozdziale
wiedziałam, że chemii nie będzie. I nie było. Przeczytałam na siłę i bez większych emocji. Krótko mówiąc – nowa książka
Jo Nesbo Krew na śniegu nie specjalnie
przypadła mi do gustu.
Nie widzę potrzeby streszczania fabuły,
kiedy opis na okładce robi to tak dobrze. A zatem krótko: jest Olav – płatny morderca; jest jego szef, który ma dla niego zlecenie. I jest ona – ta, którą trzeba
zlikwidować - żona szefa - dla Olava kobieta idealna. Konflikt interesów
prowadzi do krwawego i nieco przewrotnego finału.
Krew na śniegu to niewielka objętościowo pozycja, niecałe dwieście
stron. Bardziej to można nazwać rozbudowanym opowiadaniem niż powieścią. Prosta
akcja i tylko kilku bohaterów. Nie ma tu żadnej zagadki do rozszyfrowania. Są
za to prywatne porachunki, choć teoretycznie nikt tu do nikogo nie ma nic
osobistego.
Narratorem jest tu Olav –
nieskomplikowany typ ze „ślepotą słowną”, który kocha książki, ale nie potrafi
ich poprawnie przeczytać. Tworzy więc alternatywne historie. Olav przypomina
trochę niespełnionego poetę i tak też postrzega świat. Prostymi słowami opisuje
to, co widzi, ale wplata w to poetyckie porównania, plastyczne opisy, które
jakoś mi średnio pasowały do całości. Przyznam szczerze, że mam z tą książką
problem – oczekiwałam kryminału, a dostałam coś na kształt sensacyjnego romansu
z poetyckim tłem. Trochę dziwne zestawienie, które od początku budziło mój
wewnętrzny opór.
Nesbo przyzwyczaił mnie do
bardziej rozbudowanych pozycji, skomplikowanych historii i doskonale
zarysowanych postaci. Tymczasem Krew na
śniegu sprawia wrażenie niedopracowanej. Pomysł był może i dobry, ale
zabrakło tu głębi. Trochę ślizgamy się po powierzchni tej historii, a sami
bohaterowie równie niewiele mają do zaoferowania. Nie sposób się w tę książkę
wczuć i przywiązać do bohatera. Niby intrygujący pomysł, niby są zwroty akcji,
a jednak nie chwyta za serce. Przypomina raczej szkic większej całości. I nawet
finał, choć przewrotny, nie robi wrażenia. Mi przyniósł ulgę, że to już koniec.
Nie przekonuje mnie Nesbo w tym
wykonaniu i zupełnie do mnie nie trafia. Przeczytałam, bo było to krótkie i tak
samo jak męczę się teraz nad tym, by napisać o tej książce kilka słów, tak samo
męczyłam się przy czytaniu. Szczerze powiem, że szkoda czasu i zachodu, a i
cena trochę nieadekwatna do zawartości. Wiem, że Krew na śniegu może się podobać, ale zupełnie nie rozumiem czemu. Ja
osobiście nie polecam i po świetnej serii z Harrym Hole czuję się mocno
rozczarowana.
Mnie Nesbo też nie przekonał, chociaż tylko jedną powiesć czytałam... pewnie kiedyś dam mu jeszcze jedną szansę, ale nie wiem, czy się przekonam.
OdpowiedzUsuńBookeaterreality
Mnie tą powieścią też nie przekonał, ale polecam serię o Harrym Hole. To warto poczytać, mimo że pierwsze dwie części są średnie. Za to potem - coraz lepiej :)
Usuń