Niniejsza książka jest owocem obsesji. Zapragnąłem oto za wszelką cenę
zrozumieć i zgłębić powody tak zwanych podróży rozpaczy, a także poznać i
wskazać mentalne uwarunkowania emigracji z Afryki do Europy - wyjaśnia w
pierwszych zdaniach publikacji Na południe
od Lampedusy. Podróże rozpaczy jej autor Stefano Liberti, włoski
dziennikarz prasowy i telewizyjny. Ta obsesja każe mu jechać do krajów Północnej
Afryki i podążać śladem tysięcy kobiet i mężczyzn, którzy z uporem graniczącym
z obsesją, są gotowi na wszystko, byleby tylko spełnić swoje największe
marzenie: zmienić swoje życie na lepsze, dostać się do Europy.
W 12 rozdziałach tej książki
poznajemy losy tych, którzy zdecydowali się na ucieczkę, którzy zostawili
wszystko i za cel postawili sobie dotrzeć do tego coraz bardziej niedostępnego
dla nich miejsca na mapie, jawiącego się w ich oczach jako nadzieja na lepszą
przyszłość. Autor przenika w ich środowisko,
stara się zdobyć ich zaufanie, by jak najdokładniej przedstawić nam ich losy,
motywację do wyjazdu i pokazać, jak radzą sobie z rozwianymi złudzeniami i
życiem zawieszonym pomiędzy niemożnością osiągnięcia zamierzonego celu, a
powrotem do domu i dawnego życia.
Autor przedstawia nam również
mechanizmy, którymi posługuje się Unia Europejska w celu powstrzymania napływu
niechcianych imigrantów. Są to często działania niezgodne z konwencją genewską,
ale za to skutecznie powstrzymujące napływającą falę.
Na południe od Lampedusy to z pewnością reportaż, który poszerzy
horyzonty, pokaże temat szerzej niż poruszające ten problem media, przedstawi
motywację obu stron i problemy z jakimi się borykają. Myślę, że warto
przeczytać, choć mnie osobiście książka nie porwała. I nie ze względu na
warsztat autora, bo temu nie mam nic do zarzucenia. Po prostu są tematy, które
kręcą nas mniej lub bardziej. Mnie problem afrykańskiej emigracji w stronę
Europy kręci zdecydowanie mniej, brnęłam więc przez rozdziały książki bardzo
powoli, wyczekując z niecierpliwością ostatniej kropki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz