W oblężeniu. Życie pod
ostrzałem na sarajewskiej ulicy kupiłam w ciemno. Bez wahania. Wystarczyło
mi nazwisko – Barbara Demick. Wiedziałam, że będzie to bardzo dobrze napisany
reportaż – od pierwszego zdania do ostatniej kropki. Nie pomyliłam się. Po
lekturze Światu nie mamy czego zazdrościć, reportażu o Korei Północnej,
to nazwisko działa na mnie jak magnes. Przeczytam z przyjemnością wszystko, co
wyjdzie spod pióra tej Pani.
Kiedy trwał konflikt na
Bałkanach, kiedy rozpadała się Jugosławia, nie miałam nawet 10 lat. Trudno więc
się dziwić, że nie pamiętam z tego okresu nic, co dotyczyłoby tych wydarzeń.
Nigdy nie miałam też potrzeby, by poświęcić temu tematowi choć chwilę uwagi.
Może jestem ignorantką, a może nie złożyło się. A może właśnie tak miało być?
Może po prostu musiałam poczekać na tę właśnie książkę, która podaje temat w
sposób logiczny i prosty.
W oblężeniu jest wszystko,
co powinien mieć dobry reportaż. Autorka wyjaśnia genezę konfliktu, opisuje
reakcję międzynarodową, podaje niezbędne daty, fakty, nazwiska. Dociera też do
zwykłych mieszkańców Sarajewa (bo tu dzieje się akcja), którzy nie chcieli tego
konfliktu, którzy go nie rozumieli, a z którym mimo wszystko musieli się
zmierzyć i jakoś go przetrwać. I to ich relacje stanowią 90% tej książki.
Wchodzimy w ich skórę i widzimy wojnę ich oczami. Mieszkańcy ulicy Logavinej
(bo to oni są głównymi bohaterami tego reportażu), położonej w samym sercu
Sarajewa, żyją obok siebie jak brat z bratem, siostra z siostrą. Nikt nie
patrzy na to, czy ktoś jest Serbem, Chorwatem, Muzułmaninem. Kiedy 6 kwietnia
1992 roku wybucha wojna, spodziewają się, że potrwa tylko chwilę. Trwała ponad
3,5 roku.
To reportaż o tym, jak wojna
niszczy życie człowieka. Brak gazu, prądu, bieżącej wody, pożywienia - z takimi
problemami na co dzień musieli zmierzyć się ludzie, którzy przywykli do innych
standardów życia. To reportaż o sile przetrwania i chęci życia, mimo że na
każdym rogu czyhała śmierć. To reportaż również o tym, jak obojętna na wszystko
co się działo w Sarajewie była arena międzynarodowa, jak zwlekano z pomocą dla
zrozpaczonych ludzi. To reportaż o tym, jak karmiono ich pustymi słowami, za
którymi nie szedł żaden czyn. Coś Wam to przypomina? Patrząc na to, co dzieje
się u naszych wschodnich sąsiadów mam wrażenie, że niewiele się zmieniło.
W 2011 roku autorka wraca do
Sarajewa, odwiedza ludzi, z którymi rozmawiała w trakcie oblężenia, sprawdza,
jak im się wiedze, gdzie są te kilkanaście lat po wojnie. Jak potoczyły się ich
losy i czy spokojnie patrzą w przyszłość.
Reportaż Barbary Demick zabrałam
ze sobą na urlop. Ktoś mnie nawet zapytał, czy trochę nie za ciężka lektura na
wypoczynek. Absolutnie nie! Dzięki temu, że miałam czas, czytałam ją na
spokojnie, bez pośpiechu. Mogłam się nad tekstem zastanowić, wrócić do czegoś,
czego od razu nie zrozumiałam. Polecam ją każdemu, bez dwóch zdań. To książka,
którą po prostu warto przeczytać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz