Po bardzo dobrej Innej duszy Łukasza Orbitowskiego,
postanowiłam sięgnąć po kolejną książkę wydawnictwa Od Deski Do Deski z serii
„Na F/aktach” – a konkretnie po powieść Preparator
Huberta Klimko-Dobrzanieckiego.
Łukasz Orbitowski wysoko zawiesił poprzeczkę i wyostrzył apetyt na kolejną
dobrą książkę. Niestety Preparator na
tym tle wypada znacznie słabiej.
Wycofany, niemal nieobecny i
szarpiący się z życiem ojciec, despotyczna matka, cwana siostra wiecznie
stawiana za wzór i on – leworęczny, jąkający się nieudacznik, przynoszący wstyd
rodzinie, choć doprecyzowując, raczej tylko matce. W takich warunkach dorastał
bohater książki Preparator.
Nieciekawe warunki w domu, wieczne pretensje o wszystko, pierwsza zawiedziona
miłość, poczucie wyobcowania, życie w cieniu wyidealizowanej siostry – to
przede wszystkim te czynniki ukształtowały głównego bohatera. One oraz praca
obwarowana pewnym tabu. Czy pracą na cmentarzu można się pochwalić? Czy ktoś
chciałby się przyjaźnić z preparatorem? Facetem od przygotowywania zwłok w
ostatnią podróż? Zimnym doktorem? Głównemu bohaterowi powieści od niemal zawsze
towarzyszy poczucie wyobcowania, samotności, zawiedzionych nadziei,
niespełnienia, gorzkiego rozczarowania. Narastająca w nim frustracja oraz wikłanie
się w coraz to bardziej chore układy – nekrofilia, kazirodczy związek z
siostrą, niespełnione małżeństwo – doprowadzają ostatecznie do tragedii.
Tej książki nie czyta się lekko i
nie we względu na poruszane tematy, choć co wrażliwsi czytelnicy, mogą sobie z
pewnymi fragmentami nie poradzić. To, co przede wszystkim wpływa na trudność
czytania, to narracja. Preparator
napisany jest w formie dialogu, który bardzo szybko przechodzi w ciągnący się w
nieskończoność monolog głównego bohatera, chaotyczny i poprzeplatany
niezliczonymi dygresjami. Nie lubię tego typu narracji - mam wrażenie, że
historia zmierza donikąd, niepotrzebnie rozprasza się na kolejne, nic nie wnoszące
wątki, słowotok mnie męczy i powoduje dekoncentrację, więc zaczynam się
wyłączać i ogarniać akcję. Niby można zrobić przerwę, tylko weź i ją zrób,
kiedy w książce nie ma akapitów! Preparator
to ciągnący się w tekst – nie przerwiesz, bo potem ciężko wrócić, więc męczysz
się i czekasz na koniec rozdziału. W zasadzie to czeka się tylko na koniec, bo
książka momentami jest przegadana i przydługawa. A i tak wiemy, do czego
zmierza, więc - po co przedłużać?
Muszę jednak przyznać, że choć
męcząca w odbiorze, robi wrażenie. Trudno przejść obojętnie nad lekturą, która
opowiada historię z pozoru normalnego człowieka, takiego, jakiego mijamy
codziennie na ulicy, kłaniamy się, mówimy dzień dobry, może nawet mieszkamy po
sąsiedzku. Człowieka, który pewnego dnia, nie wytrzymuje i zabija. Preparator to takie trochę studium
mordercy, które pokazuje, co popycha ludzi do zbrodni.
Warto pamiętać, czytając Preparatora, że choć historia ta oparta
jest na faktach, nie jest to non fiction. Autor tylko bazuje na prawdziwej
historii, ale nie odtwarza jej wiernie, nie można tej książki traktować źródła
faktycznej wiedzy. Przerażać może tylko to, że takie historie dzieją się
naprawdę.
Gdybym miała polecać książkę
wydawnictwa Od Deski Do Deski, to wybrałabym zdecydowanie Inną duszę Orbitowskiego – mroczną, mocną, świetnie napisaną. Preparator traci ze względu na sposób
opowiadania historii – dłuższy się, ciągnie i tylko marzy się o tym, by w końcu
dobrnąć do końca. Aczkolwiek wciąż jest to mocna literatura. Mocna, trochę
obrzydliwa, obok której nie da się przejść obojętnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz