9 marca 2016

Żeby nie było śladów. Sprawa Grzegorza Przemyka - Cezary Łazarewicz

To był miły, sympatyczny, bardzo wrażliwy chłopak. Miał tylko pecha, że był synem Basi Sadowskiej – inwigilowanej i zastraszanej przez SB. […] Gdyby nie czasy, ludzie i okoliczności, pewnie by żył. Byłby wtedy zwykłym maturzystą, zdałby maturę, rozpoczął studia.


Stało się jednak zupełnie inaczej. 12 maja 1983 roku Grzegorz Przemyk zostaje zatrzymany przez zomowców na warszawskim Starym Mieście, wepchnięty do nyski, a następnie brutalnie pobity w komisariacie przy Jezuickiej. Do szpitala na Hożą odwozi go karetka. Grzesiek ledwo trzyma się na nogach. Na prośbę matki Przemyk ze szpitala zostaje odtransportowany do domu przy Hibnera. Dwa dni później w wyniku odniesionych ciężkich obrażeń Grzegorz Przemyk umiera w szpitalu na Solcu. W jego pogrzebie bierze udział kilkadziesiąt tysięcy ludzi. W milczeniu, z podniesionymi w znaku wiktorii dłońmi, odprowadzają trumnę na Powązki.

Żeby nie było śladów to reportaż o jednej z najgłośniejszych zbrodni czasów PRL. Cezary Łazarewicz bardzo dokładnie i wnikliwie opisuje historię Grzegorza Przemyka, odsłania kulisy śledztwa, demaskuje działania komunistycznych władz zmierzające do zmanipulowania opinii publicznej, zacierania śladów, zastraszania świadków, kreowania własnej wersji wydarzeń, dalekiej od rzeczywistości i przerzucenia odpowiedzialności za śmierć nastolatka z milicji na sanitariuszy i lekarzy. Na podstawie akt i dokumentów zgromadzonych w Instytucie Pamięci Narodowej, czy Ośrodku Karta, reporter nie tylko rekonstruuje przebieg wydarzeń, ale demaskuje także metody działania Służb Bezpieczeństwa, pracę agentów, sposoby zbierania przez nich informacji.

Książka Łazarewicza ma bardzo wyraźny podział. Mamy tu coś na kształt kalendarium, w którym autor niemal dzień po dniu odtwarza przebieg wydarzeń. Tu liczą się przede wszystkim fakty i na nich koncentruje się autor – prowadzi zatem czytelnika poprzez kolejne etapy, od pobicia, po proces, jego wznowienie w latach 90’, do ostatecznego zamknięcia sprawy. Ta część przeplatana jest znów rozdziałami, w których autor koncentruje uwagę na poszczególnych bohaterach tego dramatu, wplata w  treść ich historie: losy matki Grzegorza – Barbary Sadowskiej – poetki i opozycyjnej działaczki; przyjaciół Grzegorza, którzy byli naocznymi świadkami wydarzeń; sanitariuszy – niesłusznie oskarżonych o zabójstwo. Te rozdziały doskonale uzupełniają główną wątek książki, nadają jej szerszy kontekst, ale też jakby bardziej osobisty wymiar. To już nie są tylko suche fakty, fragmenty dokumentów, oficjalnych pism. To są historie ludzi, którzy odegrali w tej gorzkiej historii swoje gorzkie role; którym śmierć Grzegorza Przemyka złamała życiorysy.

Tę książkę, choć obejmuje ponad trzydziestoletni okres, czyta się świetnie. Jest spójnie, logicznie, ale przede wszystkim przystępnie napisana. Myślę, że spora zasługa leży w jej strukturze – podział na konkretne daty ułatwia odpowiednie umiejscowienie faktów, dostrzegamy też, jak żmudnym procesem było toczące się ponad rok śledztwo, śledzimy wszystko spokojnie i w odpowiednim tempie. Nawet ja, choć historia to moja słaba strona, poradziłam sobie z tą książką i wiem, że się powtarzam, ale właśnie tak powinny być pisane podręczniki do historii. Fakty, daty, wiedza przekazana przez Cezarego Nazarewicza – to wszystko samo wchodzi w głowę i jestem przekonana, że jeszcze długo po lekturze w niej zostanie.

Cezary Łazarewicz przekopał tony materiałów i na ich podstawie stworzył reportaż, który czyta się z narastającym niedowierzaniem, rosnącym oburzeniem i pogłębiającym się poczuciu niesprawiedliwości. Sprawa Grzegorza Przemyka nie doczekała się pozytywnego finału. Żeby nie było śladów to książka, o okrutnych czasach, czasach kiedy człowiek człowiekowi był wilkiem, kiedy zastraszaniem, donoszeniem, prześladowaniem dochodziło się do celu. Ale przede wszystkim jest to książka o zbrodni bez kary, o zabójcach, którzy za swoje czyny nie ponieśli żadnych konsekwencji. I choć ich nazwiska są dobrze znane, nigdy nie zostali pociągnięci do odpowiedzialności. Bardzo dobra, bardzo ważna, bardzo potrzebna, ale przede wszystkim bardzo poruszająca książka. Mocny kandydat na jedną z lepszych książek tego roku. Koniecznie wpiszcie go na listę „muszę przeczytać”.

5 komentarzy:

  1. Zgadzam się z Tobą. Jest już czerwiec a ta książka to u mnie wciąż jeden z najmocniejszych kandydatów na książkę 2016 roku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe, co przyniesie drugie półrocze roku :)

      Usuń
    2. Nie miałabym nic przeciwko, żeby pojawiło się coś równie dobrego. :)

      Usuń
  2. To no spieszę poinformować, że "Bestia. Studium zła" Magdy Omilanowskiej jest całkiem niezła. Wpis wkrótce :)

    OdpowiedzUsuń