21 listopada 2015

Komisarz i cisza - Håkan Nesser

Mały błąd w chronologii nie zaburzył rytmu czytania. Część piąta wyjaśnia to, co w szóstej było lekko niezrozumiałe. To tak tytułem wstępu. :)


Tym razem główną osią powieści staje się zaginięcie dwóch dziewczynek, uczestniczek letniego obozu tajemniczej sekty Czyste Życie. Ich zniknięcie zgłasza tajemnicza kobieta, której na początku nikt nie traktuje poważnie. Kiedy jednak policja znajduje w lesie ciało jednej z nich, mocno pokiereszowane i noszące ślady gwałtu, sprawa od razu dostaje wyższy priorytet. Podejrzenia padają na przywódcę sekty, który – dziwnym zbiegiem okoliczności –zapada się pod ziemię.

Nie wiem co się stało, ale zupełnie nie mogłam wejść w tę historię. Choć zarówno sam wątek kryminalny, jak i wątki towarzyszące zapowiadały się całkiem nieźle. Zbrodnia popełniona na nieletnich, podejrzana sekta, budzący niezdrowe zainteresowanie kobiet jej przywódca – już samo to zapowiadałoby świetną lekturę. A jednak tym razem coś poszło nie tak, bo zamiast rosnącego zainteresowania, narastało we mnie znużenie i niestety towarzyszyło mi przez większość książki. Nesser nie buduje swoich kryminałów na zawrotnej akcji, bardziej skupia się na samej pracy policji, kolejnych etapach śledztwa, zbieraniu dowodów, przesłuchaniach, łączeniu faktów. Tym razem miałam jednak wrażenie, że trochę przesadził, że za długo śledztwo stało w miejscu, a policjanci za długo skupiali się na jednym tylko wątku. Całość ratuje koniec, bo tu jak zwykle zaskoczenie i akcja nieco przyspiesza, ale i tu mam pewne zastrzeżenia. Miałam wrażenie, że Van Veeteren rozwiązanie zagadki wziął sobie z powietrza, wywróżył z kart albo cokolwiek. Jakoś nie trzymało mi się to wszystko kupy. No ale ja nie jestem genialnym śledczym, nie nazywam się Van Veeteren, więc mogłam coś przeoczyć, a teraz niepotrzebnie się czepiam. Fakt faktem, tym razem mnie nie porwało. Nie rozczarowało też tak zupełnie, ale ogólnie chemii nie było.

Piąta część to też – jeśli nie przede wszystkim - kryzys zawodowy Van Veeterena i jego rozważania nad kondycją świata, w którym tak wiele miejsca zajmuje zło, cierpienie i krzywda niewinnych dzieci. Bo to właśnie ten przypadek, po ponad trzydziestu latach jego kariery, przelewa czarę goryczy. Jeśli dorzucimy do tego kwestię sekt i rozważania autora nad ich sensownością, czy racją bytu, to dostajemy w sumie niegłupią książkę. Bo właśnie to w Nesserze jest najlepsze – i będę to powtarzać do znudzenia – że jego książki to nie tylko czysta rozrywka i dobry kryminał na wieczór. Kryminał jest tu tylko pretekstem, by poruszyć kilka innych, nieco ważniejszych kwestii, jak choćby granice matczynej miłości i tego, ile matka potrafi znieść w jej imię. Nie zrażajcie się moim lekkim utyskiwaniem, czytajcie. 

2 komentarze:

  1. Nie czytałam serii, ale chętnie to nadrobię, myślę, że raczej chronologicznie :) Jeżeli wcześniejsze historie mi się spodobają to sięgnę także po ten tom, mam nadzieję, że wejście w akcję będzie dla mnie łatwiejsze. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nesser to klasa sama w sobie, także zachęcam, bo warto. Tu akurat był jakiś mały wypadek przy pracy. Gorszy dzień, mój albo autora ;)

      Usuń