Od tej książki bije jakaś
pozytywna aura. Zanim się ją otworzy, już czuć, że będzie dobrze. Nie wiem, w
czym rzecz – może to kwestia okładki, tych dwojga sympatycznych ludzi
spoglądających ze zdjęcia? A może zdjęcia autorki, która również sprawia
wrażenie osoby bardzo ciepłem i miłej? W każdym razie ta książka aż krzyczy –
bierz mnie i czytaj! Nie potrafiłam sobie tej przyjemności odmówić.
Zawartość także nie zawodzi.
Trudno się dziwić, kiedy za książkę o Szwecji i jej mieszkańcach bierze się
ktoś, kto ten kraj świetnie zna. I to od środka, bo Pani Katarzyna Molęda w
Szwecji mieszka, studiuje, w latach 2007-2011 była Konsulem RP w Sztokholmie, a
na dodatek jest skandynawistką. To, co mnie od razu ujęło w tej książce, to
fakt, że autorka nie stawia się w roli ekspertki, pisze o tym, czego sama
doświadczyła, co sama widziała i filtruje to przez swoją wiedzę, poglądy i
doświadczenie. Już na początku uprzedza, że będzie to książka niedoskonała,
niepełna (bo nie da się w niej wszystkiego zmieścić), subiektywna, a do tego z
zachowaną polską perspektywą. Mnie tym kupiła. Podobało mi się bardzo to, że
była napisana tak ciepło, naturalnie, wręcz czuło się jej sympatię do
opisywanych ludzi, zjawisk i wydarzeń.
Czego więc się dowiemy z książki Szwedzi. Ciepło na Północy? A na
przykład tego, że to bardzo cierpliwy i ufny naród; że zamiast kłótni wolą
dialog; że nie narzucają się ze swoimi poglądami i nie wtrącają w życie innych;
że lubią aktywność na świeżym powietrzu, kiszone śledzie, a w święta Bożego
Narodzenia – tak jak my Kevina samego w
domu – oglądają Kaczora Donalda. To tak w telegraficznym skrócie, bo
oczywiście różnorodność tematów jest tu znacznie większa, a każdy rozdział
oferuje spojrzenie na inny wycinek szwedzkiej codzienności.
To nie jest książka z kategorii
tych, co to się czyta z ołówkiem w dłoni i podkreśla złote myśli czy piękne sentencje.
Jest napisana w sposób zwyczajny, prosty, przejrzysty, jak najbardziej
poprawną, acz nie przekombinowaną polszczyzną. I to kolejny plus, bo czyta się
to naprawdę szybko, miło i z ogromną przyjemnością. Autorka pisze lekko,
zabawnie, wtrąca osobiste historie, komentarze, a robi to naprawdę zgrabnie. Tak,
że nie ma się do czego przyczepić. Czysta przyjemność.
Ta „polska perspektywa”, o której
wspomniałam wcześniej, jest dla czytelnika świetnym punktem odniesienia. Zamiast
suchych statystyk i nic nie mówiących liczb, mamy proste i logiczne porównania.
U nas jest tak, a w Szwecji wygląda to tak. Jak dla mnie – dobre i proste
rozwiązanie.
Jaka wizja Szwecji wyłania się z
tej książki? Zdecydowanie taka, że jest to kraina mlekiem i miodem płynąca, bo
autorka skupia się przede wszystkim na plusach. Nie ignoruje słabych stron, ale
wspomina o nich raczej rzadko. Jak zestawimy to sobie z polskim obrazem
rzeczywistości, to trochę zaboli i zakłuje w oczy. Polska to wciąż kraj na
dorobku, a w Szwecji „socjalne Eldorado” – darmowe studia, doskonałe warunki
pracy, wsparcie dla osób starszych itd. Jeśli kogoś zemdli ten optymizm i
zirytuje to pozytywne nastawienie do naszych północnych sąsiadów to dla
równowagi może sobie sięgnąć po reportaże Macieja Zaremby Bielawskiego Polski hydraulik i inne opowieści ze Szwecji,
który skupia się dla odmiany na patologiach społeczeństwa szwedzkiego. Ja nie
mam książce Pani Katarzyny Molędy nic do zarzucenia. Bawiłam się przy niej
świetnie, sporo rzeczy się dowiedziałam, poszerzyła moje horyzonty, a przede
wszystkim w sposób ciepły, miły i pozbawiony uprzedzeń opowiedziała o tym –
swoją drogą – interesującym kraju. Gorąco polecam!
I na koniec – bo to rzadko się
zdarza – w środku książki są kolorowe fotografie! Nie czarno-białe. Kolorowe,
ładne, obrazujące treść fotografie. Jak już się książkę ze zdjęciami wydaje, to
się na publikacji nie oszczędza. Brawo!
Dziekuje Ci za polecenie tej pozycji, Szwecja tez mnie ciekawi. :)
OdpowiedzUsuńNo to mam dla Ciebie dobrą wiadomość, bo mam w planach jeszcze lekturę "Skandynawskiego raju" :)
Usuńczy "Skandynawski raj" juz moze przeczytany? bardzo jestem ciekawa opinii:)
UsuńJeszcze nie, właśnie jestem w trakcie :) A ponieważ idzie mi trochę ciężko, to raczej nie będą to peany pochwalne. Jestem dopiero na początku, więc może jeszcze zmienię zdanie, ale na razie bez zachwytu.
Usuńbardzo dziekuje:) bede czekac na wpis.
UsuńO tak, mamy bardzo podobne wrażenia. Muszę przeczytać teraz ten Skandynawski raj, żeby sprawdzić, jak to jest bez polskiej perspektywy. No i okazuje się, że znowu sporo straciłam, bo czytałam na czytniku i zdjęcia kolorowe nie były :) Muszę zobaczyć e-book na komputerze, nadrobię :)
OdpowiedzUsuńTo ja sobie spokojnie poczekam na Twoją opinię o "Skandynawskim raju", choć mam przeczucie, że w kwestii tej drugiej książki już nie będziemy takie zgodne :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńŻe Szwecja nie jest krainą mlekiem i miodem płynącą to wiem z reportaży Macieja Zaremby Bielawskiego, o którym zresztą wspominam w tekście. Nie byłam nigdy w Szwecji i nie potrafię zweryfikować, czy autorka książki pisze prawdę, czy nie. Skoro tam mieszkasz i takie masz odczucia, też nie mam powodu, żeby Ci nie wierzyć. Wiem, że Molęda wystawiła Szwecji laurkę, ignorując tematy niewygodne, ale miała do tego prawo. Może jej odczucia względem tego kraju są inne niż Twoje. Zresztą już we wstępie książki informowała, że nie jest to książka obiektywna, a przefiltrowana przez jej wrażenia. A jeśli ktoś po lekturze zaledwie jednej książki o danym kraju decyduje się na emigrację...no cóż, to o raczej o nim nie za dobrze świadczy. Mi się książka podobała. Miły i sympatyczny przerywnik - czy prawdziwy? Tego niestety nie potrafię stwierdzić, ale jako całość książka mi się podobała.
Usuń