8 listopada 2015

Szwedzi. Ciepło na Północy - Katarzyna Molęda

Od tej książki bije jakaś pozytywna aura. Zanim się ją otworzy, już czuć, że będzie dobrze. Nie wiem, w czym rzecz – może to kwestia okładki, tych dwojga sympatycznych ludzi spoglądających ze zdjęcia? A może zdjęcia autorki, która również sprawia wrażenie osoby bardzo ciepłem i miłej? W każdym razie ta książka aż krzyczy – bierz mnie i czytaj! Nie potrafiłam sobie tej przyjemności odmówić. 


Zawartość także nie zawodzi. Trudno się dziwić, kiedy za książkę o Szwecji i jej mieszkańcach bierze się ktoś, kto ten kraj świetnie zna. I to od środka, bo Pani Katarzyna Molęda w Szwecji mieszka, studiuje, w latach 2007-2011 była Konsulem RP w Sztokholmie, a na dodatek jest skandynawistką. To, co mnie od razu ujęło w tej książce, to fakt, że autorka nie stawia się w roli ekspertki, pisze o tym, czego sama doświadczyła, co sama widziała i filtruje to przez swoją wiedzę, poglądy i doświadczenie. Już na początku uprzedza, że będzie to książka niedoskonała, niepełna (bo nie da się w niej wszystkiego zmieścić), subiektywna, a do tego z zachowaną polską perspektywą. Mnie tym kupiła. Podobało mi się bardzo to, że była napisana tak ciepło, naturalnie, wręcz czuło się jej sympatię do opisywanych ludzi, zjawisk i wydarzeń.

Czego więc się dowiemy z książki Szwedzi. Ciepło na Północy? A na przykład tego, że to bardzo cierpliwy i ufny naród; że zamiast kłótni wolą dialog; że nie narzucają się ze swoimi poglądami i nie wtrącają w życie innych; że lubią aktywność na świeżym powietrzu, kiszone śledzie, a w święta Bożego Narodzenia – tak jak my Kevina samego w domu – oglądają Kaczora Donalda. To tak w telegraficznym skrócie, bo oczywiście różnorodność tematów jest tu znacznie większa, a każdy rozdział oferuje spojrzenie na inny wycinek szwedzkiej codzienności.

To nie jest książka z kategorii tych, co to się czyta z ołówkiem w dłoni i podkreśla złote myśli czy piękne sentencje. Jest napisana w sposób zwyczajny, prosty, przejrzysty, jak najbardziej poprawną, acz nie przekombinowaną polszczyzną. I to kolejny plus, bo czyta się to naprawdę szybko, miło i z ogromną przyjemnością. Autorka pisze lekko, zabawnie, wtrąca osobiste historie, komentarze, a robi to naprawdę zgrabnie. Tak, że nie ma się do czego przyczepić. Czysta przyjemność.

Ta „polska perspektywa”, o której wspomniałam wcześniej, jest dla czytelnika świetnym punktem odniesienia. Zamiast suchych statystyk i nic nie mówiących liczb, mamy proste i logiczne porównania. U nas jest tak, a w Szwecji wygląda to tak. Jak dla mnie – dobre i proste rozwiązanie.

Jaka wizja Szwecji wyłania się z tej książki? Zdecydowanie taka, że jest to kraina mlekiem i miodem płynąca, bo autorka skupia się przede wszystkim na plusach. Nie ignoruje słabych stron, ale wspomina o nich raczej rzadko. Jak zestawimy to sobie z polskim obrazem rzeczywistości, to trochę zaboli i zakłuje w oczy. Polska to wciąż kraj na dorobku, a w Szwecji „socjalne Eldorado” – darmowe studia, doskonałe warunki pracy, wsparcie dla osób starszych itd. Jeśli kogoś zemdli ten optymizm i zirytuje to pozytywne nastawienie do naszych północnych sąsiadów to dla równowagi może sobie sięgnąć po reportaże Macieja Zaremby Bielawskiego Polski hydraulik i inne opowieści ze Szwecji, który skupia się dla odmiany na patologiach społeczeństwa szwedzkiego. Ja nie mam książce Pani Katarzyny Molędy nic do zarzucenia. Bawiłam się przy niej świetnie, sporo rzeczy się dowiedziałam, poszerzyła moje horyzonty, a przede wszystkim w sposób ciepły, miły i pozbawiony uprzedzeń opowiedziała o tym – swoją drogą – interesującym kraju. Gorąco polecam!

I na koniec – bo to rzadko się zdarza – w środku książki są kolorowe fotografie! Nie czarno-białe. Kolorowe, ładne, obrazujące treść fotografie. Jak już się książkę ze zdjęciami wydaje, to się na publikacji nie oszczędza. Brawo! 

9 komentarzy:

  1. Dziekuje Ci za polecenie tej pozycji, Szwecja tez mnie ciekawi. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to mam dla Ciebie dobrą wiadomość, bo mam w planach jeszcze lekturę "Skandynawskiego raju" :)

      Usuń
    2. czy "Skandynawski raj" juz moze przeczytany? bardzo jestem ciekawa opinii:)

      Usuń
    3. Jeszcze nie, właśnie jestem w trakcie :) A ponieważ idzie mi trochę ciężko, to raczej nie będą to peany pochwalne. Jestem dopiero na początku, więc może jeszcze zmienię zdanie, ale na razie bez zachwytu.

      Usuń
    4. bardzo dziekuje:) bede czekac na wpis.

      Usuń
  2. O tak, mamy bardzo podobne wrażenia. Muszę przeczytać teraz ten Skandynawski raj, żeby sprawdzić, jak to jest bez polskiej perspektywy. No i okazuje się, że znowu sporo straciłam, bo czytałam na czytniku i zdjęcia kolorowe nie były :) Muszę zobaczyć e-book na komputerze, nadrobię :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja sobie spokojnie poczekam na Twoją opinię o "Skandynawskim raju", choć mam przeczucie, że w kwestii tej drugiej książki już nie będziemy takie zgodne :)

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Że Szwecja nie jest krainą mlekiem i miodem płynącą to wiem z reportaży Macieja Zaremby Bielawskiego, o którym zresztą wspominam w tekście. Nie byłam nigdy w Szwecji i nie potrafię zweryfikować, czy autorka książki pisze prawdę, czy nie. Skoro tam mieszkasz i takie masz odczucia, też nie mam powodu, żeby Ci nie wierzyć. Wiem, że Molęda wystawiła Szwecji laurkę, ignorując tematy niewygodne, ale miała do tego prawo. Może jej odczucia względem tego kraju są inne niż Twoje. Zresztą już we wstępie książki informowała, że nie jest to książka obiektywna, a przefiltrowana przez jej wrażenia. A jeśli ktoś po lekturze zaledwie jednej książki o danym kraju decyduje się na emigrację...no cóż, to o raczej o nim nie za dobrze świadczy. Mi się książka podobała. Miły i sympatyczny przerywnik - czy prawdziwy? Tego niestety nie potrafię stwierdzić, ale jako całość książka mi się podobała.

      Usuń