Mały błąd w chronologii nie
zaburzył rytmu czytania. Część piąta wyjaśnia to, co w szóstej było lekko
niezrozumiałe. To tak tytułem wstępu. :)
Tym razem główną osią powieści
staje się zaginięcie dwóch dziewczynek, uczestniczek letniego obozu tajemniczej
sekty Czyste Życie. Ich zniknięcie zgłasza tajemnicza kobieta, której na
początku nikt nie traktuje poważnie. Kiedy jednak policja znajduje w lesie
ciało jednej z nich, mocno pokiereszowane i noszące ślady gwałtu, sprawa od
razu dostaje wyższy priorytet. Podejrzenia padają na przywódcę sekty, który –
dziwnym zbiegiem okoliczności –zapada się pod ziemię.
Nie wiem co się stało, ale
zupełnie nie mogłam wejść w tę historię. Choć zarówno sam wątek kryminalny, jak
i wątki towarzyszące zapowiadały się całkiem nieźle. Zbrodnia popełniona na
nieletnich, podejrzana sekta, budzący niezdrowe zainteresowanie kobiet jej
przywódca – już samo to zapowiadałoby świetną lekturę. A jednak tym razem coś
poszło nie tak, bo zamiast rosnącego zainteresowania, narastało we mnie
znużenie i niestety towarzyszyło mi przez większość książki. Nesser nie buduje swoich
kryminałów na zawrotnej akcji, bardziej skupia się na samej pracy policji,
kolejnych etapach śledztwa, zbieraniu dowodów, przesłuchaniach, łączeniu
faktów. Tym razem miałam jednak wrażenie, że trochę przesadził, że za długo
śledztwo stało w miejscu, a policjanci za długo skupiali się na jednym tylko
wątku. Całość ratuje koniec, bo tu jak zwykle zaskoczenie i akcja nieco
przyspiesza, ale i tu mam pewne zastrzeżenia. Miałam wrażenie, że Van Veeteren
rozwiązanie zagadki wziął sobie z powietrza, wywróżył z kart albo cokolwiek.
Jakoś nie trzymało mi się to wszystko kupy. No ale ja nie jestem genialnym
śledczym, nie nazywam się Van Veeteren, więc mogłam coś przeoczyć, a teraz
niepotrzebnie się czepiam. Fakt faktem, tym razem mnie nie porwało. Nie
rozczarowało też tak zupełnie, ale ogólnie chemii nie było.
Piąta część to też – jeśli nie
przede wszystkim - kryzys zawodowy Van Veeterena i jego rozważania nad kondycją
świata, w którym tak wiele miejsca zajmuje zło, cierpienie i krzywda niewinnych
dzieci. Bo to właśnie ten przypadek, po ponad trzydziestu latach jego kariery,
przelewa czarę goryczy. Jeśli dorzucimy do tego kwestię sekt i rozważania
autora nad ich sensownością, czy racją bytu, to dostajemy w sumie niegłupią
książkę. Bo właśnie to w Nesserze jest najlepsze – i będę to powtarzać do
znudzenia – że jego książki to nie tylko czysta rozrywka i dobry kryminał na
wieczór. Kryminał jest tu tylko pretekstem, by poruszyć kilka innych, nieco ważniejszych
kwestii, jak choćby granice matczynej miłości i tego, ile matka potrafi znieść
w jej imię. Nie zrażajcie się moim lekkim utyskiwaniem, czytajcie.
Nie czytałam serii, ale chętnie to nadrobię, myślę, że raczej chronologicznie :) Jeżeli wcześniejsze historie mi się spodobają to sięgnę także po ten tom, mam nadzieję, że wejście w akcję będzie dla mnie łatwiejsze. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNesser to klasa sama w sobie, także zachęcam, bo warto. Tu akurat był jakiś mały wypadek przy pracy. Gorszy dzień, mój albo autora ;)
Usuń