Najpierw te dziwne telefony i ta
budząca nieprzyjemne skojarzenia melodia w słuchawce. Potem dwie kulki w klatkę
piersiową i kolejne dwie w krocze. Tak żywota dokonał Ryszard Malik,
teoretycznie przykładny obywatel, mąż i ojciec. Coś jednak musiał mieć na sumieniu,
skoro ktoś wykonał na nim wyrok. Kto? I za co? Wkrótce w identyczny sposób
ginie kolejny mężczyzna. Komisarz Van Veeteren i jego ekipa ruszają tropem
mordercy i powoli rozwiązują zagadkę.
Nesser od początku nie robi
tajemnicy z tego, kto jest mordercą. Przedstawia go już nam na pierwszej
stronie. Robi to jednak tak, by nie zdradzić za wiele, by podtrzymać rosnącą
ciekawość i napięcie. Choć wiemy, kto zabija, nie wiemy czemu, a i o samej
postaci na początku wiemy niewiele. Historia odsłania się stopniowo i wywołuje
sporo emocji.
Kobietę ze znamieniem czyta się świetnie. Ta mroczna i smutna
historia wciąga od samego początku. Gdzieś w połowie można się domyślić, jaki
jest motyw i co wywołuje w tytułowej postaci pragnienie zemsty, ale nie psuje
to wcale zabawy. Kobieta ze znamieniem to
dobra książka, jeśli nie najlepsza z dotychczas przeczytanych z tej serii.
Jeśli chodzi o formę Nesser nie
zaskakuje i powiela stare schematy – krótkie, dynamiczne rozdziały; zmiany
perspektywy; przeskoki czasowe. Na tle poprzednich części Kobieta ze znamieniem niczym się nie wyróżnia. Ale to nie zarzut,
wręcz przeciwnie. Po co kombinować, skoro taka formuła w tym przypadku świetnie
się sprawdza?
Jest jednak coś, za co Nessera
bardzo lubię – za to, że wszystkie jego książki mają drugie dno. Nesser zawsze
coś w swoich książkach przemyca, coś co każe się choć na chwilę zastanowić. Pisałam
wcześniej, że Kobieta ze znamieniem wywołuje
sporo emocji i rzeczywiście tak jest. I nie jest to współczucie dla ofiar,
niestety. Nesser pięknie to rozegrał i pozamieniał role, zabawił się czytelnika
uczuciami. Kibicujemy mordercy i nienawidzimy ofiar. Tak to sobie autor
wymyślił. Kobieta ze znamieniem to
bardzo smutna książka o potrzebie zemsty, bo w tym przypadku tylko ona może
przynieść ulgę; o niesprawiedliwym i niczym niezawinionym cierpieniu, które
kładzie się cieniem na całym życiu i o bezkarności tych, którzy sobie na karę
zasłużyli, a których zgubiła pewność siebie. Ofiara przestaje być ofiarą, a czytelnik
będzie musiał sobie odpowiedzieć na pytanie, czy za wszystkie zbrodnie powinna
być poniesiona kara.
Choć seria o Van Veeterenie nie
jest idealna, choć zbyt proste tu mamy postaci i zaledwie lekko zarysowane tło,
choć daleko jej do serii o Barbarottim, to polecam tę książkę bardzo. Nie
pożałujecie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz