18 września 2015

13 pięter - Filip Springer

13 pięter Filipa Springera czyta się z niedowierzaniem – że tak było, że wciąż tak jest i że niczego nie nauczyliśmy się na własnych błędach.  


Polska międzywojenna. Palącym problemem stolicy (i innych miast) jest głód mieszkaniowy. Ludzie żyją w dramatycznych warunkach – prawie jeden na drugim, po nawet osiem osób w jednoizbowym mieszkaniu, w ciasnocie i warunkach, które trudno nazwać komfortowymi. Eksmisje są tu na porządku dziennym, samobójstwa popełnianie z tego powodu również. Grupa idealistów, która powołuje do życia Warszawską Spółdzielnię Mieszkaniową, próbuje rozwiązać ten problem. Bezskutecznie.

Czasy współczesne. Czy coś się zmieniło? Z lektury 13 pięter Filipa Springera wynika, że niewiele. Własne mieszkanie to wciąż luksus, a nie przywilej, a jego posiadanie okupione jest sporymi wyrzeczeniami. Dziś związki spaja wspólny kredyt, a nie przysięga małżeńska. Szczęśliwie jeśli w złotówkach, mniej – jeśli w walucie, jeden i drugi skutecznie odbiera siły witalne. Ci, których na ten luksus nie stać, wcale nie żyją spokojniej. Każdy przerabia swoje historie. Życie w garażu, w piwnicy zaadaptowanej na mieszkanie, wieczne wynajmowanie i bujanie się z właścicielami – czy gwoździk można wbić? A ten mebel przesunąć? Kto tego nie zna?


13 pięter przeraża - zarówno historyczna część, jak i ta poświęcona czasom współczesnym. Wydaje mi się jednak, że stosunek objętości jednej do drugiej powinien być nieco inny i zdecydowanie na korzyć aktualnych tematów. Fragment poświęcony czasom międzywojennym, chociaż jest ciekawy, wydaje być nieco przydługi i wytraca tu się tempo czytania. Zdecydowanie przyspiesza ono za to w drugiej części, bo tu niemal przy każdym rozdziale skacze ciśnienie. Trochę tu smutno, trochę straszno i niestety bardzo znajomo. Skąd ja to znam – taka refleksja nasuwa się przy lekturze.

13 pięter Filipa Springera to lektura uniwersalna, bo temat w niej poruszony trafi do wszystkich. I jeśli na rynku nieruchomości i w podejściu polityków nic się nie zmieni, to za kilka, kilkanaście lat, okaże się, że jest to lektura ponadczasowa, a problem mieszkaniowy w Polsce wciąż aktualny. Może się wydawać, że temat, za który zabrał się Springer jest nie reportażowy – a jest wręcz przeciwnie. Książkę czyta się z wypiekami na twarzy. Dla mnie osobiście znacznie ciekawszy wydawał się fragment współczesny, a w nim fragment poświęcony „czyścicielom” kamienic i metodom ich działania – włos się wprost jeży na głowie.  

Temat sam w sobie jest na tyle wciągający, że nie zwraca się uwagi na styl. A ten chyba autor specjalnie dostosował do tematu, nie siląc się na kwieciste zdania, by forma nie przerosła treści. 13 pięter to lektura aktualna i obowiązkowa. Wciągnie Was tak, że pochłoniecie ją w dwa wieczory.

I coś od siebie - mam swoje mieszkanie, mam kredyt hipoteczny na trzydzieści lat… otwieram szampana.

3 komentarze: