13 pięter Filipa Springera czyta się z niedowierzaniem – że tak
było, że wciąż tak jest i że niczego nie nauczyliśmy się na własnych błędach.
Polska międzywojenna. Palącym
problemem stolicy (i innych miast) jest głód mieszkaniowy. Ludzie żyją w
dramatycznych warunkach – prawie jeden na drugim, po nawet osiem osób w
jednoizbowym mieszkaniu, w ciasnocie i warunkach, które trudno nazwać
komfortowymi. Eksmisje są tu na porządku dziennym, samobójstwa popełnianie z
tego powodu również. Grupa idealistów, która powołuje do życia Warszawską
Spółdzielnię Mieszkaniową, próbuje rozwiązać ten problem. Bezskutecznie.
Czasy współczesne. Czy coś się
zmieniło? Z lektury 13 pięter Filipa Springera
wynika, że niewiele. Własne mieszkanie to wciąż luksus, a nie przywilej, a jego
posiadanie okupione jest sporymi wyrzeczeniami. Dziś związki spaja wspólny
kredyt, a nie przysięga małżeńska. Szczęśliwie jeśli w złotówkach, mniej –
jeśli w walucie, jeden i drugi skutecznie odbiera siły witalne. Ci, których na
ten luksus nie stać, wcale nie żyją spokojniej. Każdy przerabia swoje historie.
Życie w garażu, w piwnicy zaadaptowanej na mieszkanie, wieczne wynajmowanie i
bujanie się z właścicielami – czy gwoździk można wbić? A ten mebel przesunąć?
Kto tego nie zna?
13 pięter przeraża - zarówno historyczna część, jak i ta poświęcona
czasom współczesnym. Wydaje mi się jednak, że stosunek objętości jednej do
drugiej powinien być nieco inny i zdecydowanie na korzyć aktualnych tematów. Fragment
poświęcony czasom międzywojennym, chociaż jest ciekawy, wydaje być nieco
przydługi i wytraca tu się tempo czytania. Zdecydowanie przyspiesza ono za to w
drugiej części, bo tu niemal przy każdym rozdziale skacze ciśnienie. Trochę tu
smutno, trochę straszno i niestety bardzo znajomo. Skąd ja to znam – taka
refleksja nasuwa się przy lekturze.
13 pięter Filipa Springera to lektura uniwersalna, bo temat w niej
poruszony trafi do wszystkich. I jeśli na rynku nieruchomości i w podejściu
polityków nic się nie zmieni, to za kilka, kilkanaście lat, okaże się, że jest
to lektura ponadczasowa, a problem mieszkaniowy w Polsce wciąż aktualny. Może
się wydawać, że temat, za który zabrał się Springer jest nie reportażowy – a
jest wręcz przeciwnie. Książkę czyta się z wypiekami na twarzy. Dla mnie
osobiście znacznie ciekawszy wydawał się fragment współczesny, a w nim fragment
poświęcony „czyścicielom” kamienic i metodom ich działania – włos się wprost jeży na głowie.
Temat sam w sobie jest na tyle
wciągający, że nie zwraca się uwagi na styl. A ten chyba autor specjalnie
dostosował do tematu, nie siląc się na kwieciste zdania, by forma nie przerosła
treści. 13 pięter to lektura aktualna
i obowiązkowa. Wciągnie Was tak, że pochłoniecie ją w dwa wieczory.
I coś od siebie - mam swoje mieszkanie,
mam kredyt hipoteczny na trzydzieści lat… otwieram szampana.
No cóż, nic dodać, nic ująć. Smacznego!
OdpowiedzUsuńTaaa...jakiś gorzki ten szampan.
UsuńJakiś polski ten szampan.
Usuń