5 maja 2015

Niemowa - Michael Hjorth & Hans Rosenfeldt

Zadebiutowali w 2010 roku powieścią kryminalną Ciemne sekrety. W następnych latach pojawiły się kolejno Uczeń i Grób w górach. Na Niemowę kazali czytelnikom poczekać aż trzy lata. Czy było warto?


Czekałam na Niemowę. Byłam bardzo ciekawa, jak duet Hjorth&Rosenfeldt poradzi sobie z kolejną częścią serii o policyjnym psychologu i profilerze Sebastianie Bergmanie – odbiją się od dna i wrócą do debiutanckiego poziomu, czy utrzymają tendencję spadkową? Jeszcze podczas lektury, gdzieś w jej połowie, przemknęła mi przez głowę myśl – nie dali rady, polegli. A potem – bach! Zwrot akcji i nieco zmieniłam zdanie.

Cała akcja dzieje się wokół morderstwa rodziny Carlstenów. Morderca zabił ich, strzelając do nich z bliskiej odległości. Nie przewidział jednak, że będzie miał przypadkowego świadka. Jest nim dziesięcioletnia Nicole, której udało się zbiec z miejsca zbrodni. Teraz jest na celowniku mordercy, a Sebastian Bergman próbuje nie tylko ją ochronić, ale również wydobyć z niej cenne informacje, które ułatwią Krajowej Policji Kryminalnej schwytanie sprawcy. Problem tylko w tym, że znajdująca się w szoku dziewczynka przestała mówić, co nie ułatwia ekipie Torkela pracy.

Muszę przyznać, że nie ze względu na intrygę kryminalną sięgnęłam po Niemowę, choć to przecież ona jest trzonem tej powieści. Bardziej byłam ciekawa, co słychać u starych, dobrych znajomych: Sebastiana, Vanji, Torkela, Ursuli i Billego. Trochę obawiałam się, że po takiej przerwie w czytaniu, nie będę pamiętać, co u kogo się działo i na czym stanęło. Jednak bez obaw – autorzy stopniowo wprowadzają nas w temat, przypominając to, co niezbędne, by zorientować się w sytuacji.

To nie wątek kryminalny jest również według mnie najmocniejszą stroną tej książki, choć muszę przyznać, że chłopaki nawet dali radę. Zwiedli mnie trochę na manowce i uśpili moją czujność: już wydawało mi się, że zmierzamy ku końcowi, że nic więcej nie ma prawa się wydarzyć, a tu proszę – tuż przed końcem piękny i niespodziewany zwrot. Szkoda tylko, że napięcie pojawia się dopiero pod koniec, bo całość raczej bez rewelacji – spokojnie i bez zadyszki do przodu. Niby są jakieś zmyłki, niby kluczy akcja, niby niespodziewanie rwą się wątki, ale jakoś bez większych emocji.

Moje emocje budziły za to losy całej piątki z Krajowej Policji Kryminalnej. Panowie kreują swoich bohaterów po mistrzowsku i za to właśnie najbardziej lubię duet Hjorth&Rosenfeldt. Wszystko można o ich postaciach powiedzieć, ale na pewno nie to, że są papierowe. Wielowymiarowi, skomplikowani, wiarygodni, z całym pakietem różnych przywar i zalet. Można ich lubić lub nie, utożsamiać się z nimi lub nie, kibicować lub życzyć jak najgorzej – żadna postać z całej piątki nie pozostawia nas jednak obojętnych. Nikt tu nie jest jednoznaczny, a wszyscy uwikłani są w skomplikowaną sieć wzajemnych, nie do końca jasnych i zdrowych relacji. To ich losy śledzi się w napięciu. To dla nich czyta się tę serię. I to za tę właśnie galerię postaci autorom należą się największe brawa.

Po lekturze Niemowy nie podnoszę się z klęczek, bo i nie było powodu do klękania. Było poprawnie, a to zdecydowanie za mało, by odczuwać pełną satysfakcję. Jestem ciekawa, co przyniesie kolejna część, bo że taka będzie, chyba nikt po lekturze Niemowy nie będzie miał wątpliwości. Mam tylko nadzieję, że Panowie biorą już powoli pod uwagę zakończenie serii niż niepotrzebne i przydługie odgrzewanie starego kotleta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz