To jedna z tych książek, przez
którą się niedosypia. Którą chce się przeczytać na raz, bez odrywania. Która
tak wciąga, że wszystko inne przestaje być ważne. Byleby tylko szybciej do
końca, do rozwiązania zagadki. Byleby tylko móc odetchnąć z ulgą. Brawo, Jo Nesbo!
Jestem naprawdę pod wrażeniem.
Pierwszy śnieg nie wróży nic
dobrego, a jeśli pod domem pojawi się bałwan – wiedz, że kogoś czeka śmierć. W
siódmej części Harry Hole ściga seryjnego mordercę, który nie przypadkowo
dostał przydomek „Bałwan”. Jego ofiarą stają się zamężne, posiadające dzieci
kobiety. Skąd taki klucz? I jak głęboko w przeszłości będzie musiał pogrzebać
Harry, by wpaść na trop mordercy? I jak blisko było tego, by sam stał się jego
ofiarą.
Po pierwsze to zasługa misternie
splecionej intrygi. Jo Nesbo jak zwykle pogrywa sobie z czytelnikiem,
wprowadzając fałszywe tropy, zwodząc na manowce, po to by w finale uderzyć. Tym
razem mamy do czynienia z bardzo sprytnym, przebiegłym, a jednocześnie
wyjątkowo brutalnym mordercą, który nie cacka się ze swoimi ofiarami. Tnie,
dusi, zszywa, rozcina, ucina – a autor w opisach nie oszczędza nam szczegółów.
Nie jestem zbyt błyskotliwa w łączeniu faktów i rozwiązywaniu zagadek, bo na to
kim jest „Bałwan” wpadłam stosunkowo późno. Choć i tak powinnam się cieszyć, że
jednak przed tym, nim autor wyłożył wszystkie karty na stół.
Po drugie – ależ ta książka ma
klimat! Przełom jesienno-zimowy, chłód wciskający się pod płaszcze i zapadający
szybko zmrok. A w tych ciemnościach pojawia się on – wynaturzony, przerażający,
łypiący swym martwym okiem bałwan. Aż ciary przechodzą po plecach. Typowy
skandynawski klimat.
Trzecim elementem, który
niezmiennie przyciąga jest główny bohater Harry, o którym wiele można by
powiedzieć, ale na pewno nie to, że jest bez skazy. To dla niego sięga się po
Nesbo. To z tym pokiereszowanym życiowo typem chce się spędzać wieczory, licząc
naiwnie na to, że może jednak uda mu się z Rakel. Zresztą trzeba przyznać
autorowi, że to nie jest tak, że jest Harry, a potem długo, długo nic i cała
reszta bohaterów zlewa nam się w jedno. Nie, obok Harrego mamy sporo innych
ciekawych postaci, z których każda ma swój wyjątkowy rys.
A gdy oddalimy się nieco od wątku
głównego i spojrzymy na obyczajowe tło, to mamy tu całkiem spory spis
cudzołożnic i tatusiów, z których niemal co drugi nie ma świadomości, że
wychowuje nie swoje dziecko.
Pierwszy śnieg czyta się koncertowo. To moim zdaniem najlepsza
książka Nesbo, którą przeczytałam do tej pory. Mam nadzieję, że tak będzie
dalej. Zdecydowanie polecam.
Ojej kryminał to nie dla mnie. Przeczytałam w życiu 2 kryminały i stwierdziłam "Nigdy więcej" wole już horrory.
OdpowiedzUsuńhttp://kochamczytack.blogspot.com
A to ja mam odwrotnie. Horrory niekoniecznie, ale za to skandynawskie kryminały chętnie :)
UsuńPodobała mi się ta seria, uwielbiam tego autora ;-)
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam, Mankella, ale Nesbo też daje radę ;)
Usuń