26 lutego 2015

Kobieta w klatce - Jussi Adler-Olsen

Przy tym wydaniu świetnie sprawdza się powiedzenie "nie oceniaj książki po okładce". Nie oceniajcie. Zaryzykujecie. Przeczytajcie. 


Tytułowa kobieta w klatce to Merete Lynggaard – młoda, piękna, bardzo inteligentna i ambitna parlamentarzystka. W 2002 roku znika bez śladu z pokładu promu, którym podróżowała wraz ze swoim upośledzonym bratem Uffem. Samobójstwo? Porwanie? Policji nie udaje się wyjaśnić, co się tak naprawdę stało, więc sprawa trafia do archiwum. Jednak my jako czytelnicy, wiemy, że Merete żyje i jest przetrzymywana w bliżej nieokreślonym pomieszczeniu, przez bliżej nieokreślone osoby. Za co? Merete będzie miała sporo czasu, by sobie na to pytanie odpowiedzieć.

Pięć lat później duński parlament podejmuje decyzję o utworzeniu Departamentu Q – wydziału, który ma się zająć dotąd nierozwiązanymi sprawami szczególnej wagi. Na jego czele staje Carl Mørck – policjant po przejściach, z którym pozostali nie bardzo chcą pracować. Pierwszą sprawą, za którą weźmie się Carl wraz ze swoim tajemniczym asystentem Assadem, będzie zniknięcie Merete Lynggaard. Z początku niechętnie, potem z coraz większym angażowaniem Carl oddaje się sprawie, a wtedy rozpocznie wyścig z czasem.


Kobieta w klatce od razu wciąga nas w mroczny i klaustrofobiczny świat. W świat, w którym nikomu nie można ufać. Świetny, intrygujący początek, który od razu zapowiada, że dalej będzie jeszcze ciekawiej.

Od początku książki mamy dwie płaszczyzny czasowe i na dzień dobry, pewną przewagę nad prowadzącym śledztwo Carlem. Bo w przeciwieństwie do niego mniej więcej wiemy, co wydarzyło się na promie, gdzie to zawiodło Merete i w jakim znajduje się położeniu. Wiemy też przede wszystkim, że żyje, choć chęci do życia ma coraz mniej. Carl wie niewiele, właściwie nic ponadto, co jest w aktach, a te jak się okaże – mają spore luki. Stopniowo obie płaszczyzny będą się zbiegać, aż w końcu zejdą się całkowicie i wtedy my, czytelnicy, tracimy swoją początkową przewagę, a autor wrzuci nas w wir wydarzeń, które skutecznie podniosą nam ciśnienie.

Jak czuje się człowiek, który przez pięć lat trzymany jest w zamknięciu? Jak działa mechanizm zemsty? Jak wygląda praca duńskiej policji? Na te trzy pytania odpowiada Jussi Adler-Olsen bezbłędnie, świetnie oddając zarówno stan psychiczny ofiary, jak i prześladowcy oraz punktując wszelkie niedociągnięcia w postępowaniu policji.

Sporą zaletą książki jest postać Assada, który w tę mroczną i ciężką atmosferę wprowadza trochę egzotyki, powiewu świeżości, poczucia humoru i sprytu. Z początku traktowany przez Carla niepoważnie, szybko staje się niemal jego prawą ręką. Co do Carla – bez zachwytu, jakoś nie przypadł mi do gustu i może to ze względu na niego ten bardziej współczesny wątek interesował mnie początkowo mniej. Zauważyłam natomiast pewne podobieństwo Carla do postaci stworzonej przez Heninnga Mankella, czyli Kurta Wallandera. W kluczowych dla akcji momentach Wallander zapomina telefonu, Carl – broni. Więcej podobieństw nie odnotowałam.

Kobieta w klatce to całkiem przyzwoity thriller, który czyta się szybko i trudno się od niego oderwać. A ponieważ ja z księgarni nie potrafię wyjść z jedną książką i od razu kupiłam tego autora dwie, to już wkrótce możecie liczyć na kolejne spotkanie :) 

2 komentarze:

  1. Ostatnio mam ochotę na wciągający thriller - widzę, że dzięki tobie go znalazłam!
    W wolnej chwili zapraszam do mnie: http://chcecosznaczyc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń