11 lutego 2015

Święty Psychol - Johan Theorin

Niepokojąco, mrocznie, trochę klaustrofobicznie – świat, w który zabrał mnie Johan Theorin, spodobał mi się od razu.


Polana­­ to nietypowe przedszkole. Uczęszczają do niego dzieci, których rodzice przebywają za murami Kliniki Świętej Patrycji – szpitala psychiatrycznego, przez miejscowych potocznie nazywanego Świętym Psycholem. Trzymani są tu ci, którzy albo nie radzą sobie ze światem, albo stanowią dla niego zbyt duże zagrożenie. Szpital i przedszkole łączy podziemny tunel, którym przedszkolni opiekunowie prowadzą dzieci na spotkanie z rodzicami. Jan Hauger rozpoczyna tu pracę. Młody wychowawca szybko zyskuje zaufanie współpracowników i sympatię dzieci. Nikt jednak nie wie, że Jan skrywa pewną tajemnicę, a pracę w Polanie podjął nieprzypadkowo.


To, co od razu urzekło mnie w tej książce to klimat, trochę podobny do tego, który w swoich książkach tworzy Yrsa Sigurdardottir. Już od pierwszych stron czuje się, że coś wisi w powietrzu, że coś złego się wydarzy. Ten niepokój wzrasta, choć paradoksalnie niewiele się w tej książce dzieje. Akcja toczy się niespiesznie, powoli, w różnych przestrzeniach czasowych i różnych miejscach. Poszczególne elementy układanki stopniową wychodzą na jaw, a my składamy sobie całość - poznajemy przeszłość Jana, smutną prawdę i prawdziwie motywacje.

Autor buduje napięcie na niedopowiedzeniach, na tajemnicach, które skrywa nie tylko Jan, ale jak się okaże również inni bohaterowie. Nikt tu nie jest jednoznaczny. Trudno określić, co się wydarzy i kto jaką rolę w tym odegra. Każdy kieruje się przede wszystkim własnymi interesami.  Jest coś w tej powieści ciężkiego, przytłaczającego – podziemne korytarze, ciasne przestrzenie, zadymione, odludne bary, zimne wnętrza szpitala. Nawet dom, w który wynajmuje Jan nie daje poczucia ciepła i bezpieczeństwa – zagracony, klaustrofobiczny, tymczasowy. Brakuje tu azylu, miejsca, w którym można odetchnąć. Całość spowija mrok, cień, niepokój.

Święty psychol to nie kryminał, a bardzo dobry thriller psychologiczny. Nie, nie wymyśliłam tego sama – przeczytałam na okładce i trudno mi się z tym nie zgodzić. Duży ciężar rozgrywającej się na naszych oczach historii położony został właśnie na wewnętrzne życie bohaterów. To powieść o samotności, wynikającej z obawy przed światem i młodości napiętnowanej traumatycznymi przeżyciami. To powieść o pierwszej i jedynej miłości, którą los wystawił na próbę. A także powieść o chęci odwetu za poniesione krzywdy, która nie daje ukojenia.

Na koniec autor zaskakuje nie tylko finałem, ale również przesłaniem, jak bardzo przewrotne i niesprawiedliwe może być życie. I jak często szczęście przemyka nam tuż koło nosa.

Podobało mi się bardzo.

2 komentarze:

  1. Lubię, jak atmosfera jest gęsta bez zbędnych fajerwerków. Nie znam w ogóle tego autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też do tej pory nie znałam, albo inaczej - ignorowałam, ale jeśli pozostałe mają podobny klimat, to biorę w ciemno :)

      Usuń