6 marca 2015

Intryga małżeńska - Jeffrey Eugenides

Zachwycona Przekleństwami niewinności sięgnęłam po kolejną powieść amerykańskiego pisarza Jeffrey’a Eugenidesa i utknęłam. Tydzień czytania i żadnej chemii. Odliczanie stron do końca i zmęczenie trójką głównych bohaterów. Intryga małżeńska to zawiedzione oczekiwania i lekkie rozczarowanie. To nawet nie rzecz w tym, że Eugenides popełnił złe dzieło, bo nie zrobił tego - po prostu są lektury, które nie do wszystkich trafiają. Intryga małżeńska nie trafiła do mnie zupełnie.


Bohaterami powieści jest troje młodych ludzi, którzy właśnie kończą studia i wkraczają w dorosłe życie. Okaże się ono trudniejsze, niż się spodziewali, a podjęte przez nich decyzje będą nieść za sobą poważne konsekwencje. Uwikłani w skomplikowaną uczuciową relację popełnią niejeden błąd, wpakują się w niejedną historię, niejeden raz zwątpią w siebie. Nie jeden raz pożałują, tego co zrobili. Madeleine, Leonardzie, Mitchellu – zabawa się skończyła, witajcie w dorosłym świecie. 

Na okładce czytamy, że […] Madeleine jest piękną buntowniczką, która odcina się od rodziny i poszukuje spełnienia w miłości. Leonard to znów uosobienie szaleństwa i niepokorny geniusz. Mitchell natomiast wyjeżdża do Indii, by tam odnaleźć siebie. Jakoś zgrzyta mi ten opis, bo ja po lekturze mam nieco inne zdanie o bohaterach. Nie dopatrzyłam się ani grama buntu w Madeleine. Zrobiła ona na mnie raczej wrażenie naiwnego dziewczątka, które samo nie wie, czego chce od życia, a jak już wpadnie w tarapaty, to w te pędy goni do rodziców. Rozchwiana w swoich decyzjach, raczej bawi się w dorosłe życie, bo do prawdziwego jeszcze nie dorosła. Leonard owszem jest uosobieniem szaleństwa, ale czy geniuszem? Błyskotliwość, erudycja i umysł ostry jak brzytwa to w jego przypadku raczej objaw postępującej choroby maniakalno-depresyjnej. A Mitchell – może i po części szuka siebie, ale przede wszystkim szuka ucieczki od Madeleine, w której jest beznadziejnie i bez wzajemności zakochany. Ta znów zakochana jest w Leonardzie. Klasyczny trójkąt. Choć żaden z bohaterów nie wzbudził we mnie sympatii, to przyznać trzeba, że Eugenides odmalował tę trójką po mistrzowsku, posługując się całą paletą barw i półcieni - wyraziste, ciekawe, skomplikowane, a jednocześnie tak w tym prawdziwe postaci, choć zdecydowanie kreacją dominuje wśród nich Leonard. Autor pozwala nam głęboko wniknąć w wewnętrzny świat każdego z bohaterów, zdradza nam ich motywacje, lęki, emocje, uczucia. 

Dla mnie jest to powieść o tym, jak trudny i wyczerpujący emocjonalnie jest proces przechodzenia z podlotka w dorosłego, w pełni odpowiedzialnego za swoje czyny człowieka, o poszukiwaniu sensu w życiu i samego siebie.

W Intrydze małżeńskiej, oprócz historii wyżej wymienionych bohaterów, znajdziemy też mnóstwo odniesień do świata literatury, filozofii, religii, a nawet biologii. Szczerze mówiąc ta powieść jest tym przeładowana. Nie dość, że dość obszernie zapoznajemy się z gustem literackim bohaterów, to jeszcze wraz z nimi uczestniczymy w zajęciach z semiotyki, dyskusjach na temat teorii dekonstrukcjonizmu francuskiego filozofa Derridy i jeszcze poznajemy założenia literatury epoki wiktoriańskiej. Autor popisuje się wiedzą, żongluje nazwiskami, wychodząc z założenia, że wszyscy wiedzą, o co chodzi. Dla jednych więc Intryga małżeńska będzie literacką ucztą i wspomnieniem ożywionych dysput o literaturze, dla drugich literacko-filozoficzne wtręty będą jedynie irytującym przerywnikiem rozbijającym całość historii i zbędną dygresją. Eugenidesowi przyświecała głębsza idea, erudycyjny popis, zabawa konwencją, a ja szukałam prostej historii. Tak, należę do drugiej grupy czytelników – w powieści szukam przyjemności i rozrywki, a nie rozległej wiedzy z różnych dziedzin nauki. Tak, jestem prostą konstrukcją - męczy mnie przerost formy nad treścią i stąd moje rozczarowanie. Choć autor mi zaimponował, to jednak nie porwał. Czasem nawet wynudził.

Intryga małżeńska to powieść z wyższej półki, wielowarstwowa, głęboka, ambitna, wypełniona ważką treścią, rozważaniami z pogranicza literatury i filozofii. To książka zdecydowanie dla tych, którzy w powieści szukają czegoś więcej niż prostej historii, to książka dla miłośników intelektualnych zabaw. Szkoda, że opis na okładce wprowadza w błąd. To nie moja bajka – zwyczajnie. Polecam wytrawnemu czytelnikowi, reszta może sobie podarować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz