Noworosji nie znajdziecie na
mapie - przynajmniej jeszcze. Choć są tacy, którzy marzą o tym, by to
pochodzące z XVIII wieku pojęcie znów zaczęło funkcjonować. W skład Noworosji
miałoby wchodzić osiem obwodów obecnej Ukrainy, z których dwa – ługański i
doniecki – aktualnie pogrążone są w wojnie. I to właśnie stamtąd Paweł
Pieniążek przesyła nam pozdrowienia.
Paweł Pieniążek na terenie
objętym konfliktem znalazł się nieprzypadkowo. Specjalizuje się w tematyce
Europy Wschodniej, relacjonował wydarzenia z Majdanu, naturalną koleją rzeczy
wydaje się zatem być jego obecność na terenie wschodniej Ukrainy, gdzie toczy
się wojna. I choć, jak sam przyznaje, nigdy nie spodziewał się, że będzie
relacjonował wydarzenia z wojny, tym bardziej z tej na Ukrainie, robi to bardzo
dokładnie.
Paweł Pieniążek dociera do walczących po obu stronach frontu.
Rozmawia i z separatystami i z tymi, którzy bronią suwerenności Ukrainy. Chodzi
ulicami zniszczonych wojną miast, rozmawia ze zwykłymi ludźmi, czasem znajduje
się na linii ognia. Jest też jednym z pierwszych dziennikarzy, który dociera do
wraku zestrzelonego przez separatystów samolotu malezyjskich linii lotniczych.
Wszystko co widzi i słyszy opisuje bardzo dokładnie, tłumaczy przyczyny i
mechanizmy konfliktu oraz motywację tych, którzy chwycili za broń - nieważne po
której stronie frontu stoją i jaki przyświeca im cel. Pozdrowienia z Noworosji to relacja z krwawej, absurdalnej i nikomu
niepotrzebnej wojny, która nie wiadomo, gdzie zaprowadzi Ukrainę. Jednak o
konsekwencjach tego konfliktu na tym etapie nikt nie myśli.
Tekst Pozdrowienia z Noworosji idealnie uzupełniają zdjęcia, które
dopełniają treść, nadają jej konkretny kształt. Jeśli nie wierzysz w to, co
czytasz – popatrz na zdjęcia. To dzieje się naprawdę.
Pozdrowienia z Noworosji to reportaż, który powstał z potrzeby
chwili, bo tego, co się dzieje na Ukrainie nie można ignorować. Choć pisany na
gorąco, w pośpiechu, jest rzetelnym tekstem, który logicznie wyjaśnia przyczynę
konfliktu, opisuje tło wydarzeń i obnaża absurdy tej wojny. I jeśli mam ocenić
książkę z tego punktu widzenia, to nie ma się do czego przyczepić - bardzo
dobrze spełnia swoją informacyjną funkcję. Naprawdę dobra dziennikarska robota.
Natomiast językowo i warsztatowo nie
jest to nic wyjątkowego. Zwyczajnie poprawny tekst i nic ponadto. I dlatego
Pawła Pieniążka nie postawiłabym w jednym rzędzie z Wojciechem Tochmanem,
Witoldem Szabłowskim, czy Jackiem Hugo-Baderem, którzy nie tylko przedstawiają
fakty, ale również świetnie operują słowem. Zabrakło mi w tym tekście pewnej
finezji, wysublimowania, czegoś, co wywoływałoby emocje. Ale może taki był
zamysł. Konkrety, kawa na ławę, a nie literackie zabawy słowem.
Pozdrowienia z Noworosji to lektura dla tych, którzy chcą wiedzieć
więcej o tym, co dzieje się na Ukrainie oraz dla tych, których interesują
kulisy pracy reportera wojennego.
P.S. Ostatni tekst z książki datowany
jest na październik 2014 roku. Niestety – życie dopisało już ciąg dalszy…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz