28 stycznia 2015

Służące - Kathryn Stockett

Lata 60. XX wieku. Jackson – małe miasteczko w stanie Missisipi. Tu segregacja rasowa wciąż ma się bardzo dobrze. Oddzielne ubikacje dla „kolorowych”, bo przecież przenoszą choroby. Oddzielne sztućce i naczynia, bo po co ryzykować. Oddzielne dzielnice, bo przecież to nawet nie ludzie. W zasadzie to powinni być wdzięczni za to, że mogą pracować u „białych” i w ogóle żyć.


Skeeter to córka farmera, nieco zdominowana przez matkę. Wychowana przez służącą Constantine, która staje się dla niej bardzo bliską osobą. Po skończonych studiach wraca do rodzinnej miejscowości i nie może się odnaleźć w zastanych realiach. Małomiasteczkowe klimaty wzajemnej adoracji, kółka brydżowe i elitarna niemalże organizacja o nazwie Liga Pań stają się dla niej przyciasne, a stosunek „białych” do „kolorowej” służby trudny do zaakceptowania.

Minny ma niewyparzoną gębę i nieprzeciętny talent kulinarny. Butna, dumna, nie daje sobie w kaszę dmuchać. Niestety zadziera z nieodpowiednią osobą – Hilly, kolejną bohaterką tej powieści, przewodniczącą Ligi Pań i wyjątkową mąciwodą, która rozstawia mieszkańców Jackson po kątach.

Aibileen jest przyjaciółką Minny i służąca w domu Leefoltów, w którym wychowuje małą Mae Moblay - jedno z kilkudziesięciu dzieci w swojej dotychczasowej karierze. Zniosła w życiu niejedno upokorzenie, kiedy jednak w wypadku ginie jej jedyny syn, coś w niej pęka, a ziarenko buntu powoli kiełkuje.

Te trzy bohaterki połączy wspólna sprawa, niebezpieczna tajemnica – napisana przez nie książka obnażająca prawdę o pracy służących w domach białych pań. Kiedy trafi ona do księgarni w Jackson, dotychczas spokojne życie miasteczka zatrzęsie się w posadach, upadną ideały, prawda wyjdzie na jaw, a konsekwencje będą poważne. Jednak tej lawiny już nie da się zatrzymać.

Co prawda jestem zwolenniczką zasady najpierw książka, potem film, ale w tym przypadku stało się inaczej. Miałam obawy, czy po tak dobrej ekranizacji, książka spełni moje oczekiwania. Spełniła, a to że czytając, miałam konkretne postaci przed oczami, zupełnie mi nie przeszkadzało.

Historia opowiedziana jest z punktu widzenia właśnie tych trzech bohaterek. I w zależności od tego, która z nich dochodzi do głosu, zmienia się styl wypowiedzi. Aibileen i Minny mówią językiem prostym, pełnym błędów, co na początku przeszkadzało mi w odbiorze, ale idzie przywyknąć.

Kathryn Stockett zadebiutowała pięknie. Stworzyła może nie jakieś wyjątkowo wielkie dzieło, ale na pewno książkę wartą uwagi, którą czyta się bardzo przyjemnie. Świetnie oddany klimat amerykańskiej prowincji lat 60’, w tle ważne zmiany zachodzące wówczas w Stanach Zjednoczonych, a na pierwszym planie realne problemy mieszkańców Jackson i ich rozpaczliwa próba zatrzymania tego co nieuchronne. Autorce udało się wykreować bardzo dobre postaci, które trafnie obdarzyła cechami charakteru. Śmiejemy się zatem trochę z naiwno-słodkiej Celii, nie znosimy złośliwej Hilly, pogardzamy nijaką i uległą Elizabeth i kibicujemy najważniejszej trójce oraz innym służącym zaangażowanym w projekt.

Służące to nie tylko książka o rasizmie. To książka o naszej ludzkiej ułomności polegającej na szeregowaniu innych po wyglądzie, rasie, czy pochodzeniu. To książka o stawianiu niepotrzebnych granic i próbach ich przełamywania. I w końcu to książka o ślepym podążaniu za tłumem i o tym, że czasem warto pójść pod prąd. I że nie należy się bać, bo zmiany czasem wychodzą na dobre. Ciepła, mądra i momentami zabawna powieść. Warto. 

5 komentarzy:

  1. Uwielbiam! Podobnie jak Ty, zaczęłam od filmu i wcale nie żałuję swojego wyboru, może nawet lepiej sobie dzięki niemu wyobraziłam wszystkie postaci, bo i dobór obsady był bardzo trafny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Też zaczęłam od filmu. A książka czeka, czeka w kolejce! : )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wolę w kolejności film - książka, ale tutaj film zachęcił do książki, więc nie jest to problem :)

      Usuń