13 stycznia 2015

Człowiek nietoperz - Jo Nesbo

Nie mogę dłużej ignorować zachwytów nad Jo Nesbo, więc pomyślałam, że dam autorowi drugą szansę. Tak, drugą, bo Człowieka nietoperza już raz czytałam. Niestety wrażenia wciąż te same – nuda i rozczarowanie.


Nieco egzotycznie jak na skandynawski kryminał, bo w Australii, dzieje się akcja pierwszej części serii o norweskim policjancie Harrym Hole, który przybywa do Sydney, by pomóc w wyjaśnieniu zabójstwa jego rodaczki Inger Holter. W duecie z Andrew Kensingtonem, miejscowym funkcjonariuszem i z pozoru poczciwym Aborygenem,  przemierzają półświatek dziwek i narkomanów w poszukiwaniu sprawcy. Właściwy trop łapie jednak Harry na tyle późno, że pewnym sytuacjom nie udaje się już zapobiec.

Nuda, bo główny wątek poprzetykany jest jak nie historyjkami o losach uciemiężonych na własnej ziemi Aborygenów, to australijskimi legendami, które z początku nijak się mają do właściwego śledztwa. W finale okaże się, że pojawiają się one nie bez powodu, nie zmienia to jednak faktu, że spowalniają akcję. Bez żalu i bez większej szkody dla zrozumienia całości zdarzało mi się kilka stron pominąć.

Rozczarowanie, bo wątek kryminalny, który z początku wydaje się mieć potencjał, staje się przekombinowany, zbyt zagmatwany, a w efekcie niewiarygodny i momentami zwyczajnie śmieszny. Zresztą przez większość książki miałam wrażenie, że Nesbo ma problem z zachowaniem umiaru – Kensingtona obdarzył takim życiorysem, że spokojnie mógłby tym trzy inne postaci obdzielić; historia Aborygenów zamiast tylko towarzyszyć w tle, często górowała nad całą akcją; zarówno sytuacje, jak i niektóre miejsca, w których się one rozgrywały, były nieco przerysowane; że o finale książki, w którym autora trochę poniosło, nie wspomnę. Szkoda, że taką fantazją nie wykazał się autor przy kreowaniu postaci, bo większość z nich – może poza Ottonem, homoseksualnym klaunem – jest zwyczajnie nijaka, bezbarwna i nie pozostaje na długo w pamięci.

Jo Nesbo, śladem innych skandynawskich pisarzy, chciał mieć i niebanalny wątek kryminalny, i pogłębione tło obyczajowo-społeczne, i jeszcze charakterystycznego bohatera. Jednak chcieć, to nie zawsze znaczy móc – autorowi zwyczajnie nie wyszło. Harry Hole, ze swoją niechlubną przeszłością, problemami alkoholowymi i rysą na karierze, na tle innych bohaterów skandynawskich kryminałów wcale nie wypada jakoś wyjątkowo. Czegoś mi w nim zabrakło, nie budził we mnie żadnych emocji – ani wstrętu, ani sympatii, niczego. Chyba nie o to autorowi szło. Lepszy bohater nawet wywołujący ambiwalentne uczucia, niż nie wywołujący żadnych.

Ponoć Człowiek nietoperz to najsłabsze ogniwo całej serii, więc nie chcę się zrażać, ale jeśli przy pierwszym spotkaniu chemii nie było, to trochę się boję, co będzie dalej.

10 komentarzy:

  1. Szkoda, że taka nuda, bo lubię tego Autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Z tego co wiem, to sporo osób miało problem z przebrnięciem przez tą część, a potem się zachwycili - więc się nie zrażaj, brnij dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze się nie poddaję, "Karaluchy" czekają na półce. Zobaczymy, jak będzie ;)

      Usuń
  3. Może zostaw "Karaluchy", niczego nie tracisz i weź trylogię z Oslo, jeśli I tom nie zaskoczy, to znaczy, że nie warto brnąć w Nesbo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za późno, "Karaluchy" właśnie dziś skończyłam :)

      Usuń
  4. Ja jednak jestem nieprzytomna :/ Plotę bzdury, byś odstawiła Karaluchy, jednocześnie na swoim blogu odpowiadając Ci w tychże "Karaluchach".Martwię się o siebie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Blue Monday, a i godzina taka, że można być już trochę nieprzytomnym ;)

      Usuń
  5. Przeczytalam i mysle ze nie jest zla, ale takze nie zachwyca. Byc moze jest to pole treningowe dla Mr. Nesbo.

    OdpowiedzUsuń