18 grudnia 2014

Dobra dziewczyna. Morderstwa na Őstermalmie - Lars Bill Lundholm

Zdzira - napisał ktoś szminką na lustrze. A adresatka tego epitetu leżała na podłodze w kałuży krwi. Siedem ciosów nożem. Nie miała szans przeżyć. Taka dobra dziewczyna – stwierdziła zrozpaczona matka. Morderca miał jednak inne zdanie.  

 
Mocnym akcentem rozpoczyna Lars Bill Lundholm pierwszą część serii o komisarzu Axelu Hake. A tytuł książki Dobra dziewczyna. Morderstwa na Őstermalmie wyraźnie daje do zrozumienia, że trupów będzie jeszcze więcej.

Dobra dziewczyna wciąga od razu. Konkretny początek, ciekawie zbudowane postaci, interesujące tło i żmudne śledztwo – to jest to, co w kryminałach cenię sobie najbardziej. Presja czasu, niedobory kadrowe, sterty przekopanych dokumentów, poszlaki, błędy i pomyłki. Autor bardzo dokładnie oddaje charakter pracy policji. To nie strzelanki, nie brawurowe akcje z bronią w ręku, a powolne kopanie, szukanie związków, praca ponad siły, ostatecznie jednak uwieńczona sukcesem.

Sam wątek dotyczący morderstwa nienajgorszy. Kiedy już myślałam, że wszystko jasne i oczywiste, i trzeba tylko znaleźć potwierdzające to dowody, to nagle zwrot o sto osiemdziesiąt stopni i zaczynamy zabawę od początku. Dopiero pod koniec książki udało mi się – zresztą w tym samym momencie co komisarzowi – wpaść na to, kto jest mordercą. A ponieważ rzadko mi się zdarza taka błyskotliwość, to byłam wielce usatysfakcjonowana ;)

W głównej roli Lundholm obsadził całkiem sympatycznego komisarza Axela Hake. Polubiłam go za to, że nawet nie sili się na to, by być superbohaterem. Świadomy swoich ograniczeń (kontuzja kolana) stara się, mimo tego, pracować jak najlepiej. Kiedy trzeba łagodny, innym znów razem potrafi ostro i stanowczo zareagować. Bystry i skuteczny. Nie daje układom politycznym wpłynąć na swoją pracę. Przy okazji jest to również ojciec kilkuletniej dziewczynki i partner intrygującej Hanny, matki swojego dziecka.

Poza wątkiem kryminalnym, w Dobrej dziewczynie ważne jest też tło. Dobrze poznać głównego bohatera nie tylko w pracy, ale również w życiu osobistym. Wiedzieć co lubi, czego nie i z jakimi problemami na co dzień się boryka. To dobry zabieg, kiedy planuje się dłuższą serię. Zdradzić co nieco z życia postaci, przywiązać czytelnika, jeśli nie samym wątkiem kryminalnym (bo te nie zawsze są dobre), to chociaż bohaterem.

Przy okazji toczącego się śledztwa przyglądamy się i środowisku policjantów, temu jak pracują, jakie mają między sobą układy. Wnikamy też w środowisko tzw. wyższych sfer. Myślicie, że kasa uszlachetnia? No to jesteście w błędzie. Fajnie też przyjrzeć się relacjom międzyludzkim i budowanym na różnych zasadach związkom.

Dobra dziewczyna to po prostu dobry kryminał i całkiem niezła zapowiedź serii. Wiadomo jednak, że pierwsza jaskółka wiosny nie czyni, także zobaczymy, co autor pokaże dalej. Piać z zachwytu nie będę, ale przyczepić się też do czego nie ma. Lundholm zapewnił mi miło spędzony czas.

Z ciekawostek – autor to przy okazji scenarzysta telewizyjnej wersji Wallandera, ale ponieważ ja z Wallanderem spotykałam się tylko na papierze, to pozwoliłam sobie zignorować ten fakt. 

2 komentarze:

  1. Uwielbiam kryminały, a ten wydaje się świetny.Na pewno przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że warto Główny bohater jest całkiem interesujący :)

      Usuń