Trudno wykrzesać z siebie coś o
przeczytanej książce, kiedy między czytelnikiem a autorem brakuje chemii. Nic
mi ta książka nie zrobiła. Uświadomiła tylko kilka faktów i pozostawiła
obojętną.
Wali Asr, główna ulica
Teheranu, która dzieli miasto na pół. Poznamy ją bardzo dobrze. Jej mieszkańców
też. Ich pogmatwane losy przedstawi nam Ramita Navai – brytyjska dziennikarka
irańskiego pochodzenia.
Osiem historii, osiem postaci,
osiem gorzkich scenariuszy napisanych przez życie. Dariusz – członek
ugrupowania MEK (Modżahedin-e-Chalgh, Bojownicy Ludowi), sprawca nieudanego
zamachu na policjanta. Somaja – głęboko religijna nastolatka, notorycznie
zdradzana przez swojego męża. Amir – bloger, jego rodziców stracono za
nieodpowiednie poglądy. Biżan – producent metamfetaminy, były członek Yakuzy.
Lejla – prostytutka i gwiazda filmów porno, które miały być jej przepustką do
lepszego życia. Morteza – basidżi (członek
straży obywatelskiej), który poddał się operacji zmiany płci. Asghar – dżahel, czyli coś jakby irański Robin
Hood, gangster o dobrym sercu, tu wesprze ubogich, tam swoje ugra. I ostatnia z
nich – Farida – podstarzała lwica salonowa, rozdarta między nienawiścią i
miłością do własnego kraju. Każde z nich lawiruje pomiędzy prawdą a fałszem,
buduje życie na steku kłamstw, bo w Teheranie […]szczerość to akt najwyższego zaufania albo bezgranicznej desperacji.
Z tych historii wyłania się
absurdalny obraz miasta, w którym aż kipi od nierozładowanego napięcia
seksualnego, w którym zajęcia tańca brzucha uchodzą za niemoralne, w którym
ludzi próbujących żyć na modłę zachodnią spotka potępienie lub kara (czasem
nawet śmierć). Miasto podwójnej moralności, chorych nakazów i zakazów, zdrad i
operacji plastycznych. Miasto, w którym ciężko jest normalnie żyć.
Miasto kłamstw to fabularyzowany reportaż. Nie jestem ich fanką.
Trudno wyczuć ile w nim prawdy, ile odautorskiej kreacji. W tym przypadku
autorka postanowiła być szczera i sama ujawniła, jak powstały opisane przez nią
postaci. Często to losy kilku osób sklejone w jedną historię. Czy uderzałyby
tak bardzo, gdyby zostały opowiedziane oddzielnie? Rozumiem, że w ten sposób
autorka chce jak najlepiej oddać realia irańskiej stolicy, ale mimo to czuję
się trochę oszukana.
I choć urzeczona książką nie
jestem, to jednak ma ona coś do zaoferowania.
Odsłania ciemne oblicze miasta, hipokryzję i moralną schizofrenię jego
mieszkańców, która aż zadziwia. Wniosek po lekturze mam jeden - religijny
fanatyzm jeszcze nigdy do niczego dobrego nie doprowadził.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz