7 maja 2017

Wszystkie wojny Lary - Wojciech Jagielski

Wszystkie wojny Lary to literatura faktu, ale czyta się ją bardziej jak powieść. Rozmyte ramy czasowe, bohaterowie bez nazwisk, fabularyzacja – to wszystko sprawia, że reportaż Wojciecha Jagielskiego zyskuje uniwersalny wymiar, choć nie trudno się domyślić, o jakich konkretnie wydarzeniach opowiada bohaterka tego reportażu.


Lara to Czeczenka, mieszkająca w Dolinie Pankisi na pograniczu gruzińsko-czeczeńskim. Z reporterem spotykają się w gruzińskim McDonaldzie – miejscu, które nie pasuje ani do Lary, ani do opowiadanej przez nią historii. Tu, przy kubku kawy, niespiesznie opowiada ona o swoim życiu naznaczonym lękiem i stratą, o wojnie, przed którą chciała ustrzec swoich synów, a która sama zapukała do jej drzwi, o stracie tych, których wydała na świat.

Ta niewielkich rozmiarów książka jest bardzo nośna w treści i wielowymiarowa. Ten pierwszy wymiar to właśnie losy Lary i jej prywatne wojny, jakie stoczyła, by uchronić swoich synów przed wojną i śmiercią – w obu przypadkach niestety poniosła klęskę. W drugim wymiarze jest to historia konfliktów, które targały w ostatnich dziesięcioleciach Gruzją, Czeczenią, Syrią. To co niedopowiedziane w opowieści Lary, uzupełnia znajdujące się na końcu książki kalendarium – chronologiczne zestawienie faktów i wydarzeń, które doprowadziły do tragicznych w skutkach wydarzeń. Trzeci wymiar – to kwestia uchodźców, którzy szukają spokoju i szczęścia w granicach Europy. Poznajemy go na przykładzie Szamala i Raszida – synów Lary, którym ta wraz z ich ojcem pozwala uciec na Zachód, łudząc się, że w ten sposób odcina ich od wojny i zapewnia lepsze życie. Zarówno Larze, jak i jej synom, Europa jawi się jako raj, który oferuje swoim mieszkańców sukces i nieograniczone możliwości. Jednak Szamil i Raszid szybko zdają sobie sprawę, że jest to tylko złudzenie – raj czeka tylko na tych, którzy się w nim urodzili, przybysze muszą być wdzięczni, że mogą w nim tylko być, ale nie mogą korzystać ze wszystkich przywilejów. W oczach Szamila i Raszida Europa jawi się jako wielkie rozczarowanie, jako miejsce, w którym dominuje duchowa pustka i pogoń za sukcesem. I tu dochodzimy do czwartej kwestii – religii i wiary pojmowanej jako antidotum na to, czego synom Lary brakowało w zachodnim świecie. Religii i wiary jako sens życia, religii i wiary pojmowanej wręcz fanatycznie, sprowadzającej się do świętej wojny i czekającej na walczącej w niej mudżahedinów obietnicy nowego raju.

Tak ja odebrałam tę książkę, te cztery kwestie uderzyły mnie najmocniej, ale jestem przekonana, że w książce Jagielskiego można dostrzec jeszcze inne problemy, które autor porusza w tekście.

W pierwszym akapicie napisałam, że reportaż Jagielskiego jest uniwersalny – i jest, bo choć bezpośrednio dotyczy konfliktów w konkretnych krajach, pokazuje pewne mechanizmy. Mechanizmy rodzących się konfliktów, zła, które zasiane wykiełkuje w każdych, nawet najbardziej niesprzyjających, warunkach i religijnego fundamentalizmu, który niebezpiecznie rozprzestrzenia się po świecie. Spójrzmy też na europejską politykę wobec uchodźców – czy ona na pewno się sprawdza? Czy nie trzeba byłoby się jej przyjrzeć nieco uważniej i trochę ją zrewidować?

Reportaż Wojciecha Jagielskiego Wszystkie wojny Lary to taka bomba z opóźnionym zapłonem – może nie robić wielkiego wrażenia w trakcie lektury, ale potem nie można go wyrzucić z głowy. Zapada w pamięć, zmusza do refleksji, niepokoi i wciąż jest aktualny. Warto przeczytać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz