19 marca 2017

I cóż, że o Szwecji- Natalia Kołaczek

Tematyka okołoskandynawska cieszy się ostatnimi czasy w Polsce dużą popularnością. Na rynku wydawniczym co chwila pojawiają się kolejne pozycje, traktujące o krajach Północy, mieszkających tam ludziach i ich metodach na szczęśliwe życie. Wydawać by się mogło, że wiemy już wszystko i wszystko zostało napisane, tymczasem fascynacja tą częścią świata nie przemija. Właśnie pojawiła się kolejna książka I cóż, że o Szwecji Natalii Kołaczek, autorki bloga Szwecjoblog, w którym na bieżąco dzieli się swoją wiedzą o Szwedach i Szwecji. Czy jej książka wnosi coś nowego? Czy Natalia Kolaczek pisze o czymś, czego byśmy jeszcze nie wiedzieli?


Całe szczęście autorka już na wstępie podchodzi do swojej książki i do siebie samej z dość dużym dystansem i pełną świadomością, że pewnie Ameryki przed czytelnikami nie odkryje, ale może rzuci na temat nowe światło, może wspomni o czymś, o czym nikt przed nią nie napomknął, może dzięki jej książce spojrzymy na Szwecję z nieco innej perspektywy. Ujęła mnie tą szczerością i bezpretensjonalnością.

I rzeczywiście jest trochę tak, że jak ktoś już się wcześniej o Szwecji i Szwedach trochę naczytał, to specjalnie zaskoczony treścią nie będzie, bo Natalia Kołaczek prowadzi nas standardami – czyli jacy są Szwedzi naprawdę, a jakie łatki i stereotypy my im przypinamy, jak spędzają wolny czas, jak obchodzą święta. Jest też trochę o ich kuchni, obyczajach, kulturze spożywania alkoholu i wielu innych ciekawostkach. Niby nic nowego, a jednak Natalii Kołaczek udało się przemycić trochę treści, o których wcześniej nie słyszałam – o podejściu Szwedów do segregacji odpadów i wynikających z tego problemów, o przedszkolu, w którym dzieci wychowuje się bez podziału na płeć, czy o wynalazkach, których autorami byli Szwedzi, o ich myśli technologicznej i o tym, ile pieniędzy z budżetu Państwa przeznacza się na działania badawczo-rozwojowe. Ciekawy był też rozdział o absurdach prawnych i te fragmenty, w których autorka pisze o tym, jak zmienia się język szwedzki pod wpływem aktualnych wydarzeń. To wszystko utrzymane w tonie raczej lekkim, zabawnym, pełnym humoru i anegdotek.

Choć książka utrzymana jest raczej w tonacji zachwytu nad Szwecją i pokazania jej jako jednego z najszczęśliwszych krajów, autorka nie jest bezkrytyczna. Dostrzega także te słabsze strony – wynikające, czy to z prawa, czy podejścia Szwedów do życia, ale raczej nie wspomina o nich szeroko, nie analizuje; napomyka, ale raczej w takim tonie, by mimo wszystko czytelnika do tego kraju nie zniechęcić.

Natalia Kołaczek pisząc o Szwecji powołuje się trochę na różne statystyki, trochę na opowieści zasłyszane od innych, ale opiera się też na swoich doświadczeniach, bowiem niejednokrotnie odwiedzała Szwecję, więc tego i owego doświadczyła również na własnej skórze.

Ogólnie I cóż ze o Szwecji to bardzo sympatyczna lektura, bardzo lekko, przystępnie i z humorem napisana, która od początku kojarzyła mi się z książką Katarzyny Molędy Szwedzi. Ciepło na Północy. Obie Panie piszą w podobnym tonie, obie raczej skupiają się bardziej na pozytywnych stronach życia w Szwecji, obie bazują na swoich doświadczeniach. Może dlatego miałam lekkie poczucie wtórności, że coś takiego już kiedyś czytałam? Mimo wszystko nie mogę zaprzeczyć, że I cóż że o Szwecji jest przyjemną lekturą i miłym przerywnikiem pomiędzy książkami o nieco cięższym tematycznie kalibrze.

Zaczyna mi tylko brakować w tym takim hurraoptymistycznym spojrzeniu na Skandynawię łyżki dziegciu. Z przyjemnością poczytałabym coś, co trochę mit tej przeszczęśliwej Północy odczaruje, a poza Polskim hydraulikiem Macieja Zaremby Bielawskiego, czy pozycji z ubiegłego roku Dzieci Norwegii. O państwie (nad)opiekuńczym Macieja Czarneckiego nic mi na myśl nie przychodzi. Jeśli coś przeoczyłam – będę wdzięczna za wieści. Zawsze bardziej fascynowała mnie ciemniejsza strona zagadnienia, a nie mam wątpliwości, że tę można odnaleźć nawet w najszczęśliwszym kraju.

4 komentarze:

  1. Właśnie wtórności się najbardziej obawiam, sięgając po kolejne okoloskandynawskie lektury. Skoro jednak mimo wszystko polecasz, to może sięgnę:) co zaś się tyczy łyżki dziegciu, zdaniem niektórych pokazuje ja film "Szwedzka teoria miłości" - to dokument i moim zdaniem akurat przewrotnie potwierdza, ze niezależność to skarb, ale wiele głosów mówi o tym, ze film pokazuje samotność Szwedow. Najlepiej sama sprawdź:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie widziałam tego filmu, ale czytałam o nim tu: http://recenzentka.blox.pl/2017/03/Szwedzka-teoria-milosci-czyli-dziwolagi-z-Polnocy.html. Namawiała mnie też na niego koleżanka, więc - prędzej czy później pewnie się skuszę :)

      Usuń
  2. Jestem zafascynowana Szwecją i lubię czytać literaturę faktu, która dotyczy tego kraju. Chętnie zapoznam się z tą propozycją tym bardziej, że "Szwedzi. Ciepło na północy" wspominam bardzo dobrze. Co do ciemnej strony zagadnienia - w kwestii książek nie pomogę, ale polecam film "Obce niebo". Na mnie zrobił duże wrażenie.

    OdpowiedzUsuń
  3. A coś nawet kojarzę, że polecałaś wcześniej, przy jakimś innym wpisie, ale jeszcze nie miałam okazji obejrzeć.

    OdpowiedzUsuń