Po Ostatnim kręgu, w którym Drauzio Varella zabrał nas do
najniebezpieczniejszego, nieistniejącego już, więzienia w Brazylii oraz opisał
codzienną rzeczywistość przebywających w nim więźniów, nadal pozostajemy
klimatach penitencjarnych. Tym razem jednak w kręgu zainteresowania autora dla
odmiany znajdują się strażnicy więzienni, czyli tytułowi „klawisze”.
Drauzio Varella, jako wieloletni
wolontariusz w różnych zakładach karnych, służący przebywającym tam skazańcom
opieką medyczną, w więzienną rzeczywistość wniknął bardzo głęboko. Obdarzony
zaufaniem zarówno przez więźniów, jak i klawiszy – więzienne życie poznał od
podszewki i widział niejedno. Często były to sytuacje, które zwykłym
śmiertelnikom mogą nie mieścić się w głowie.
W kilkunastu krótkich tekstach,
które składają się na reportaż Klawisze,
Varella opowiada o losach ludzi, z którymi połączyła go więzienna rzeczywistość
oraz o tym, jak sobie w tej rzeczywistości radzą. Bohaterami jego tekstów są
ludzie, którzy uczciwie stoją na straży prawa i równie uczciwie wykonują swoją
pracę, ale również tacy, którzy zmuszeni trudną sytuacją zdecydowali się
przejść na ciemną stronę mocy, współpracując z osadzonymi, przemycając
narkotyki lub znajdując sobie inne – niekoniecznie legalne – źródło dochodu.
Znajdziemy tu historie ludzi, którzy będąc świadkami wielu brutalnych sytuacji,
coraz trudniej odnajdywali się w normalnej rzeczywistości i życiu rodzinnym. A
także o tych, którzy stracili życie, bo narazili się osadzonym. Dowiemy się,
jak klawisze odreagowują stres i jak praca, którą wykonują przekłada się na ich
życie.
Historie, które znajdziemy w Klawiszach, na pewno nie należą do tych,
które chcielibyśmy usłyszeć do poduszki – często są krwawe, brutalne i pełne
przemocy. Drauzio Varella opowiada je jednak tak, jakby wcale nie były takie
straszne, nieco takim tonem dobrotliwego wujka (podobnie zresztą napisany jest Ostatni krąg). Już wtedy narzekałam na
sposób opowiadania Varelli i teraz podtrzymuję swoje zdanie. Nie przekonuje
mnie absolutnie jego styl. Ten taki nieco zdystansowany, pozbawiony emocji ton,
unikanie dosłowności powoduje, że zawarte w Klawiszach
historie pozbawione są pazura. Kolejne rozdziały przeciekały mi przed
wzrokiem, absolutnie nie robiąc na mnie żadnego wrażenia, nie wywołując
kompletnie żadnych emocji. I uważam, że to jest słabość tej książki. Świetny i
ciekawy temat, z ogromnym potencjałem, którym moim zdaniem zostaje nie
wykorzystany. Ta książka powinna mieć moc, powinna poruszać czytelnika i
wywoływać w nim silne emocje. Tymczasem wszystkie te historie wydają się być
mdłe i nijakie.
Ta książka nie zrobiła na mnie
większego wrażenia. I w zasadzie po lekturze poprzedniej książki Varelli byłam
na to przygotowana. Utwierdza mnie to tylko w przekonaniu, że po kolejne publikacje
tego autora nie sięgnę. Reportaż, który porusza taki temat, powinien boleć i
uwierać, być ostry jak papryczka jalapeno, a nie mdły i bez smaku, jak
niedoprawiona kaszka manna. Jako miłośniczka walenia prawdy prosto w oczy i nie
cackania się z czytelnikami Klawiszów polecać
nie zamierzam.
O widzisz! A ja lubię jego styl 😊 Pasuje mi do niego, widzę w nim człowieka stonowanego (jego książki też takie są), którego rzeczywistość jest dla nas tak bardzo przerażająca, że trzeba ją jakoś oswoić. A oswaja właśnie przez tonowanie. My jako czytelnicy możemy żądać więcej krwi Dla niego więzienie to miejsce pracy. Myślę, że gdyby wpuścić jakiego reportera na dlugi czas do więzienia, powstalby z tego świetny reportaż 😊 Ale mam nadzieję też, że Varella napisze jeszcze coś 😊 Ma w końcu niesamowity "inside view" i mógłby pisać więcej! 😊
OdpowiedzUsuńJak patrzę na jego fotografię, to rzeczywiście wygląda na takiego spokojnego, budzącego zaufanie człowieka. I pewnie masz rację, że spędzając lata w takim środowisku, musiał to sobie jakoś oswoić, przerobić. Ale czy nie łagodzi tego za bardzo? Jego teksty nie powodują nawet dreszczyka emocji. A chyba powinny. Ciekawe za to, czy inny reporter wpuszczony w takie miejsce, wytrzymałby psychicznie...;)
Usuń