Białystok Marcina Kąckiego nie był na mojej liście „muszę
przeczytać”. Zaintrygowały mnie jednak nad wyraz pozytywne recenzje tej
książki. Skoro taka dobra, głupio nie przeczytać. Tylko, co ciekawego można
napisać o Białymstoku? Przeczytałam, sprawdziłam i już wiem – w Białymstoku nie
dzieje się dobrze. Tam trudno normalnie żyć.
Białystok – jakżeż adekwatna jest
to nazwa dla tego miasta. Jakże nowego wymiaru nabrała po tej lekturze.
Białystok – miasto tylko dla białych, miasto, gdzie świetnie się ma hasło
„white power”.
Nie spodziewałam się, że tak
wielkie wrażenie zrobi na mnie ta książka. Nie spodziewałam się, że wzbudzi we
mnie tyle emocji – od pewnego sceptycyzmu, po szok i niedowierzanie, aż po
bezsilną złość. Bo to, o czym opowiada Kącki w tej książce, wkurza. Wkurza i
budzi niemoc. Bo nie wiem, co należałoby zrobić, żeby pewne rzeczy zmienić.
Jak mieszka się w mieście, w
którym na każdym rogu natknąć się można na namalowaną na murze swastykę? Jak
mieszka się w mieście, w którym zasypano ziemią żydowski cmentarz i zrobiono na
nim park? Jak mieszka się w mieście, które wypiera i niszczy swoją
wielokulturową tożsamość? I jak żyje się w mieście, w którym panuje ogólna
niechęć do tego co inne, obce, „lewackie”? Takich pytań można postawić znacznie
więcej. W krótkich reportażach Marcin Kącki celnie punktuje bolączki tego
miejsca: polityczne układy, gangsterskie zależności, niezdrową religijność
podszytą fałszem i niechęcią, brak tolerancji dla odmienności. Białystok ma
spory problem z tolerancją, ale za to – kocha disco polo.
Największe wrażenie zrobiły na
mnie fragmenty o młodych, zaledwie kilkunastoletnich skinach, zafascynowanych ideą
nazizmu; o podpaleniach mieszkań ludzi o innym kolorze skóry i narodowości. Nie
bez emocji czytałam też o cudzie w Sokółce. Zresztą tę książkę w całości trudno
czytać bez jakichkolwiek emocji – w większości są to emocje negatywne.
Marcin Kącki rozmawia z różnymi ludźmi,
zwolennikami różnych idei, przedstawicielami różnych frakcji politycznych.
Bezkompromisowo rozlicza Białystok, ale nie stawia też jednoznacznych ocen.
Autor pisze bardzo oszczędnym, prostym językiem. Nie sili się na piękne zdania
i nawet nie musi – wartość jego książki polega na czymś innym. Nie styl się tu
liczy, ale treść, a ta robi wrażenie.
Jest jeszcze coś, na co –
czytając Białystok – zwróciłam uwagę.
Jak trudna i mozolna jest praca reportera, jak wiele wysiłku musi włożyć w to,
by zdobyć informację, jak wielokrotnie spotyka się z niechęcią i murem
milczenia i jak często rozmówcy unikają z reporterem kontaktu.
Nie wiem, czy udało mi się Was
przekonać do lektury. Sama mam poczucie, że zrobiłam to nieumiejętnie. A
wszystko dlatego, że o książkach ważnych nie pisze się łatwo. Białystok jest książką ważną, jest lekturą
obowiązkową. Lekturą niewygodną. Nie o takiej Polsce chcielibyśmy czytać. Nie
taką Polskę chcielibyśmy widzieć. Są jednak kwestie, których nie można
ignorować. Marcin Kącki nie boi się tematów trudnych, radzi sobie z nimi
świetnie.
Mnie, poza dzieciakami, przyszłości narodu (tylko dla Polaków), totalnie zaskoczyła sprawa cudu. Pani profesor, a takie bzdury opowiada. I to jak potraktowała Kąckiego. Podziw dla autora, bo ja bym dawno drzwiami trzasnęła, a on musiał zostać, żeby więcej się dowiedzieć.
OdpowiedzUsuńOj tak :) Z jednej strony śmiech bierze, a z drugiej strach, że ona przecież tak zupełnie na serio. I właśnie to miałam m.in. na myśli pisząc, że praca reportera nie jest łatwa. On zdobył tę informację, większość z nas - tak jak mówisz - trzasnęłaby drzwiami :)
Usuń"Białystok – jakżeż adekwatna jest to nazwa dla tego miasta. Jakże nowego wymiaru nabrała po tej lekturze. Białystok – miasto tylko dla białych, miasto, gdzie świetnie się ma hasło „white power”."
OdpowiedzUsuńJakie głębokie przemyślenie ... Nazwijmy to miasto Czarnystok, idąc tym tokiem myślenia, już w nazwie zawarte będzie, że mieszkają tam źli i wyklęci. Podejrzewam, że mieszkającym tam 300 tys. ludzi i tak już wszystko jedno, z której strony poszczuje ich "praworządna i porządna" Polska.
Napisz swoje przemyślenia, to wtedy podyskutujemy. I jak krytykujesz, to miej odwagę zrobić to jawnie, a nie anonimowo :)
Usuń