15 grudnia 2015

Sprawa Ewy Moreno - Håkan Nesser

Im dalej w las, tym mniej Van Veeterena. Jego postać staje się coraz bardziej odległa, rozmyta i wirtualna, i coraz mniej mi się to podoba. W Sprawie Ewy Moreno komisarz, któremu teoretycznie poświęcony jest ten cykl, gra tu rolę nawet nie drugoplanową, ale siódmoplanową. W zasadzie to nie ma go tu wcale.


W części ósmej pierwsze skrzypce gra Ewa Moreno, inspektor policji kryminalnej, którą znamy już z poprzednich części. Właściwie to jest na urlopie, który spędza ze swoim chłopakiem?partnerem?facetem? (to określenie dokładnie w takiej formie będzie pojawiać się w tej części dość często, także się przyzwyczajajcie), ale trochę przez przypadek, a trochę na własne życzenie angażuje się w pewną sprawę. Znika Mikaela, dziewczyna którą Ewa Moreno poznaje w pociągu. Osiemnastolatka jedzie po raz pierwszy spotkać się ze swoim ojcem, który przebywa w zakładzie psychiatrycznym. Odwiedza go i znika bez śladu. Inspektor Moreno zamiast rozkoszować się urlopem, angażuje się w dochodzenie. Razem z miejscowymi policjantami rozwiązuje zagadkę, której korzenie sięgają szesnaście lat wstecz.

Nie przekonuje mnie inspektor Moreno w roli pierwszoplanowej. Nie interesują mnie również jej rozterki sercowe, problemy w związku i rozważania nad samotnym życiem, a te niestety trochę zdominowały zasadniczą treść. W końcu to kryminał, a nie romansidło, więc jakieś proporcje powinny tu być. Nessera widać poniosło i zrobił tym bohaterce krzywdę, bo o ile w poprzednich częściach dawała radę i budziła raczej pozytywne uczucia, to tu zaczyna delikatnie drażnić i irytować. Na szczęście nie tak bardzo jak postać stworzona przez Lizę Marklund – Annika Bengzton – która swoich rozchwianiem emocjonalnym i darem pakowania się w kłopoty doprowadziła mnie do szału, a w konsekwencji do porzucenia serii, ale generalnie Nesser nie udźwignął tematu.

Wątek kryminalny na początku mocno intrygował - ciekawe wprowadzenie, podsycanie ciekawości poprzez dawkowanie informacji, nieco kontrowersyjny i budzący emocje temat. Niby pięknie, ładnie, ale potem jakoś siadło, że o zakończeniu nie wspomnę. Nie takiego finału oczekiwałam. Liczyłam na mocny koniec i ostateczne rozwiązanie tematu, a skończyło się to wszystko jakoś tak bez jaj. Nie do końca też rozumiem poboczny wątek, wpleciony tak jakoś przy okazji, a dotyczący pedofilii i bezpośrednio uderzający w policyjnych kolegów Moreno (zwłaszcza jednego). Być może miał podnieść temperaturę i zaostrzyć ciekawość, ale jakoś miałam wrażenie, że jest trochę na siłę.

Paradoksalnie, choć przecież narzekam, przeczytałam tę część w jeden dzień. Pewnie tylko ze względu na fatalną, szarą i deszczową pogodę, która tylko do czytania nastrajała. Lubię Nessera, mam do niego słabość i daję mu spory kredyt zaufania. Nie wyszła mu ta część, choć jak zwykle przemycił w niej kilka refleksji nad światem (i nie mam tu na myśli świata wewnętrznego Ewy Moreno). Po cichu liczę, że w ostatnich dwóch częściach Van Veeteren powróci, przejmie dowodzenie i nada lekturze blasku swoją osobowością. Sprawa Ewy Moreno nie jest dramatycznie zła, ale na tle poprzednich wypada słabo. Może to kwestia gustu, a może kwestia tego, że jakoś nie mam serca do kobiecych bohaterek. Panie Nesserze, no nie zagrało…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz