8 grudnia 2015

Tatuaż z tryzubem - Ziemowit Szczerek

Ziemowit Szczerek znów zabiera nas do Mordoru. Znów przemierza Ukrainę wzdłuż i wszerz. Znów, to co widzi, przefiltrowuje przez swoje Ja. I znów robi to świetnie. Jest tu spokojniej niż W przyjdzie Mordor i nas zje, ale wydaje mi się, że treściwiej. Tatuaż z tryzubem jest świetny. I na tym w zasadzie mogłabym już zakończyć.


Jestem w stanie sobie wyobrazić, że ktoś nie lubi Szczerka. Za jego specyficzny styl, w którym nie stroni od dosadnego języka, ironii, słowotoku. Jestem w stanie zrozumieć, że kogoś może męczyć jego narracja, jego nietypowe postrzeganie rzeczywistości. Nawet jestem w stanie zrozumieć, że jego historie mogą drażnić i irytować. Bo mogą. Jednak to wszystko, co wymieniłam wyżej, to jest właśnie to, co ja w Szczerku lubię.

Czytanie Tatuażu z tryzubem jest trochę jak przygoda i fascynująca podróż w towarzystwie niebanalnego towarzysza. Nie wiesz, gdzie zawiedzie Cię kolejny rozdział, nie wiesz, co Cię w nim spotka i nie wiesz, jakie będą tego konsekwencje. Lwów, Kijów, Donbas, Odessa i te mniej oczywiste kierunki jak Truskawiec, czy maleńka Turka tuż przy polskiej granicy – w te i nie tylko te miejsca zabierze nas autor.

Tatuaż z tryzubem to podróż po dzisiejszej Ukrainie i nie po tej, którą widujemy w telewizyjnych relacjach. Choć Majdan, Donbas też się tu pojawiają, nie są głównym tematem. Jak pisze sam autor – zabiera nas w podróż przez tworzące się państwo, państwo nieidealne, postapokaliptyczne, pełne sprzeczności. Państwo, które przed sobą ma długą drogę. Szczerek na swój sposób próbuje nam wytłumaczyć Ukrainę, pomaga zrozumieć, dlaczego choć jesteśmy tak bliskimi sąsiadami, dzieli nas epoka.

Ukraina oczami Szczerka wciąga, fascynuje, bawi i jednocześnie przeraża. To opowieść o państwie, które pogubiło drogę, któremu wciąż wiatr w oczy, któremu tak bardzo nie idzie, choć przecież tak bardzo chce zmian. To opowieść o kraju podzielonym – geograficznie i mentalnie – na zachód i wschód, o kraju, w którym jeden jego koniec nie rozumie drugiego. O kraju, w którym teoretycznie jest cudownie i wszyscy mają się świetnie, a który w rzeczywistości sypie się, rozpada i wszystko działa w nim na pół gwizdka.

Szczerek nie upiększa i nie idealizuje. Wręcz przeciwnie - wali całą prawdę prosto między oczy i nie ubiera jej w piękne słowa. O Ukrainie pisze szczerze i bezkompromisowo. Często bardzo dosadnie. Jest świetnym obserwatorem i potrafi odpowiednie dać rzeczy słowo. Rozdział o przejściu granicznym w Medyce to świetny przykład jego możliwości. Zresztą cała książka jest taka -  ironiczna, miejscami zabawna, a w gruncie rzeczy bardzo gorzka.

Tatuaż z tryzubem jest mniej pokręcony niż Przyjdzie Mordor i nas zje, mniej efekciarski, mniej przegięty i mniej w nim jazdy po bandzie. Jednak trudno jednoznacznie stwierdzić, czy to wciąż reportaż, czy coś na pograniczu reportażu i odautorskiej fantazji. Czytając Szczerka trzeba liczyć się z tym, że w jego tekstach prawda przeplata się z wyobrażeniem i pewne rzeczy trzeba sobie przefiltrować.

Jakby jednak nie patrzył - świetna książka. 

2 komentarze: