Katarzyna Molęda o Szwecji
napisała lekką i przyjemną książkę, skupiając się niemal wyłącznie na zaletach
tego skandynawskiego kraju (patrz: Szwedzi.Ciepło na Północy). Brytyjczyk Michael Booth idzie nieco dalej. Na warsztat
bierze całą Skandynawię. Przemierza Danię, Islandię, Norwegię, Finlandię i
Szwecję, wsadza kij w mrowisko i szuka rys i wad u ludzi prawie idealnych.
Duńczycy to najszczęśliwsi i
najbardziej towarzyscy ludzie na świecie, przy okazji potężnie zadłużeni i
posiadający najwyższe stawki podatkowe na świecie. Islandczycy są bardzo
homogenicznym społeczeństwem, wierzą w elfy i borykają się ze sporymi
problemami w systemie finansowym. Norwegowie kochają przyrodę, mają ropę
naftową, niestety mieli też Breivika. Finowie mają Świętego Mikołaja, jeden z
lepszych systemów edukacyjnych, są za to mrukami z problemami alkoholowymi. Szwecja
to królowa pośród skandynawskich krajów, znana bardzo dobrze z kryminałów,
muzycznych hitów i sieci sklepów Ikea oraz H&M. Od pojęcia raju dzieli ją
tylko to, że reszta Skandynawów jej zwyczajnie nie lubi.
Skandynawski raj. O ludziach prawie idealnych to bardzo wnikliwy
portret skandynawskiej piątki i źródło wielu cennych informacji. Każdemu
krajowi autor poświęca oddzielny rozdział i bardzo uważnie przygląda się nie
tylko wewnętrznej sytuacji, ale również relacjom z sąsiadami. Dostrzega nie
tylko blaski życia na Północy, ale również cienie. Łamie mit rajskiej
Skandynawii i udowadnia, że wcale nie jest ona tak idealna za jaką chciałaby
uchodzić. Pokazuje również, że ta część świata, która większości wydaje się być
jednolita i taka sama, jest bardziej zróżnicowana niż nam się wydaje.
Będę szczera, męczyłam się z tą
ksiązką niemiłosiernie. Podeszłam do niej z wielkim entuzjazmem i nadzieją, że
będzie jeszcze lepsza i ciekawsza niż książka Pani Katarzyny Molędy. Tymczasem
spędziłam nad nią bite dwa tygodnie, grzęznąc i przedzierając się z wysiłkiem
przez kolejne strony. Z ulgą, po skończeniu, odkładając na bok.
Przerosły mnie rozmiary
informacji zgromadzonych na tych 350 stronach. Michael Booth jest bowiem bardzo
skrupulatny i w swojej książce przywołuje rozmaite dane statystyczne,
(najczęściej dotyczące gospodarki i finansów poszczególnych krajów), przytacza
badania różnych instytucji europejskich, powołuje się na inne publikacje i
rozmawia z ekspertami na interesujące go tematy. Jakby tego było mało, zarzuca
również historycznymi faktami, bo i te są niezbędne by wyjaśnić, czemu dziś
jest tak, a nie inaczej i jakie są tego konsekwencje. Obiektywnie – brawo! Skandynawski raj to taka mała
encyklopedia i podręczne kompendium niezbędnej wiedzy. Subiektywnie –
zdecydowanie za mało tu było informacji i ciekawostek, które przełamywałyby
naukowy charakter tej książki, a które dodawałyby jej pewną lekkość. Nie
twierdzę, że ich w ogóle nie ma. Owszem są. Ale jakoś nikły mi w natłoku innych
informacji.
Choć teoretycznie przystępnie
podane, logicznie poukładane, okraszone tu i ówdzie dowcipem, czy ciekawostką,
dla mnie okazało się trochę zbyt ciężkostrawne. Nie jestem też chyba dobrym
adresatem brytyjskiej ironii, choć znów bez niej chyba skonałabym nad lekturą. Dostrzegam
wiele zalet tej książki, nie umiem jednak logiczniej i bardziej zrozumiale
wytłumaczyć, co spowodowało, że ledwo przez nią przebrnęłam. Może za dużo
informacji na jeden raz, które spowodowały, że zaczęłam gubić się w faktach.
Może za dużo spoglądania wstecz i analizowania historii, której nigdy nie byłam
zbyt wielką fanką. Może za dużo analizy gospodarczej i finansowej sytuacji każdego
kraju, sięgania po zbyt szczegółowe dane, powoływania się na liczby, wypowiedzi
ekspertów. Liczyłam na więcej historii o ludziach, ich zwyczajach, zachowaniu,
liczyłam na więcej anegdot i ciekawostek, a dostałam skondensowany podręcznik
historyczno-gospodarczy skandynawskich krajów. I być może w tym tkwi problem –
moje oczekiwania, a rzeczywistość. Trochę za dużo informacji jak na jeden raz i
danych, które w tej ilości okazały się dla mnie nie do strawienia. Anegdoty i
ciekawostki nikły w zalewie informacji. Gdybym miała wybrać, którą książkę
polecić, zdecydowanie postawiłabym na Panią Katarzynę Molędę i jej zabawne
spojrzenie na Szwecję. I nie chodzi tu o patriotyzm i wspieranie polskich
autorów. Brytyjczyk chciał być dokładny i trochę przesadził, a mi w połowie
książki skończył się zapał.
Obiektywnie – doskonałe źródło
informacji, kompendium wiedzy. Subiektywnie – ledwo dałam radę. Dla upartych,
wytrwałych i z pojemną głową.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz