16 września 2014

Trzeci znak - Yrsa Sigurdardottir

Trochę minęło czasu od mojego ostatniego spotkania z Yrsą Sigurdardottir. Jakoś nie mogłam się zmotywować, by nadrobić zaległości i przeczytać w końcu pierwszą część serii o uroczej prawniczce Thorze Gudmundsdottir. Ciężko wrócić do początku, jak się ma przeczytaną całą serię. Dobrą motywacją okazała się informacja o nowej książce autorki, co prawda poza serią o Thorze, ale postanowiłam, że najpierw zaległości, potem nowości. Porządek musi być ;) Przyznam się, że miło było wrócić do tej autorki i spędzić z nią kilka wieczorów. Chyba się stęskniłam :)


Harald Guntlieb to pochodzący z Niemiec, zamożny i trochę nietypowy student wydziału historii Uniwersytetu Islandzkiego. Miłośnik wszelkiego rodzaju używek, niekonwencjonalnego ozdabiania ciała i życia na krawędzi. Zafascynowany tematem uprawiania czarów i związanych z tym prześladowań na terenie Islandii i Europy. Równie nietypowa co on sam, okazała się jego śmierć. Martwy Harald zostaje znaleziony na terenie uniwersytetu przez jednego z wykładowców. Jego zwłoki pozbawiono oczu, a na klatce piersiowej wytatuowano tajemniczy znak. Podejrzanym staje się Hugi, zaprzyjaźniony z Haraldem dealer narkotyków. Jednak rodzina zamordowanego, niezadowolona z wyników policyjnego śledztwa, zleca sprawę Thorze - trzydziestosześcioletniej prawniczce, samotnie wychowującej dwójkę dzieci. Wraz z pełnomocnikiem rodziny, przystojnym Niemcem Matthew, Thora próbuje rozwikłać zagadkę tajemniczej śmierci studenta, która prowadzi ich w mroczny świat magii.

Trzeci znak nie oszałamia, ale jeśli ktoś lubi Yrsę, to nie uzna czasu spędzonego na lekturze za stracony. Mamy tu całkiem nieźle uknutą fabułę, nietypową zbrodnię, mroczne zainteresowania denata, fascynujące historyczne tło i powoli, acz skutecznie prowadzone śledztwo. Trochę rozczarowujące zakończenie rekompensują świetnie wykreowane postaci. Lubię Thorę, bo nie jest idealna, bo jak każdy trochę szarpie się z życiem, bo zdarzają jej się gafy, wtopy i inne dziwne historie, no i ten cięty język. Nawet sztywny na początku Matthew okazuje się całkiem sympatycznym gościem, a dialogi pomiędzy nim i Thorą, ich wzajemne przycinki i uszczypliwości są momentami naprawdę zabawne. No i Bella, antysekretarka Thory, tu zarysowana skromnie, ale rozwijająca swój potencjał w dalszych częściach serii – moja ulubienica. :)

Trzeci znak nie powalił mnie na kolana, ale trudno się dziwić, skoro doskonale znam całą serię i pierwszą część porównywać będę do kolejnych, lepszych, w których autorka stopniowo wypracowywała sobie swój własny, charakterystyczny styl. Niemniej jednak uważam, że to zgrabnie i lekko napisana historia, wciągająca, może nie jakoś wyjątkowo trzymająca w napięciu, ale wciąż ciekawa. Z dobrymi dialogami okraszonymi dawką humoru. Mroczniejsze zakończenie dałoby mi większą satysfakcję, ale muszę przyznać, że sprawiła mi ta lektura przyjemność i zaostrzyła apetyt na najnowszą powieść Yrsy. Polecam dla relaksu, na wieczór i zalecam czytanie zgodnie z kolejnością :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz