7 września 2014

Pęknięte miasto. Biesłan - Zbigniew Pawlak, Jerzy A. Wlazło

Lubię literaturę faktu, ale staram się unikać czytania reportażu jeden po drugim. Zwłaszcza jeśli temat jest ciężki. Wolę zrobić sobie przerwę, odetchnąć, przeczytać coś innego pomiędzy. Nabrać dystansu i oczyścić głowę przed kolejną dawką wrażeń. Czasem robię wyjątki. Tak jak teraz. Bo są książki, które nie mogą czekać. Pęknięte miasto. Biesłan jest jedną z nich.


Spójrzcie na okładkę. Odświętnie ubrani dziewczęta i chłopcy. Króluje czerń i biel. Nastrój powagi przeplata się z wielką radością. Za chwilę białe balony, trzymane przez dzieci, poszybują w niebo. W Biesłanie każdy początek roku to wielkie święto. Aż do 1 września 2004 roku. Ten dzień zmienił wszystko. 

Tego dnia do szkoły numer 1 wtargnęli zamaskowani bojownicy. Wzięli zakładników: dzieci, nauczycieli, rodziców. Wszystkich jak leci. Bez wyjątku. Oblężenie szkoły trwało 3 dni. W jego trakcie zginęły 334 osoby, około 700 zostało rannych. O tym, jak wielka to była tragedia świadczy Miasto Aniołów - miejsce pochówku zabitych podczas ataku na szkołę dzieci. 

Zbigniew Pawlak, znawca kultury wschodu i wykładowca uniwersytecki oraz Jerzy A. Włazło, dziennikarz, w 10. rocznicę tamtych wydarzeń, postanowili przypomnieć światu o dramacie, który rozegrał się w Biesłanie. Postanowili spisać to, co Zbigniew Pawlak usłyszał od mieszkańców miasta i uczestników tragedii, a czemu Jerzy A. Wlazło nadał odpowiednią formę. 

Zbigniew Pawlak dotarł do Biesłanu 40 dni po tragicznych wydarzeniach i w chwili kończącej się żałoby po tych, którzy odeszli. Chodząc od drzwi do drzwi, wysłuchiwał historii tych, którzy przeżyli. 10 lat później wraca w to samo miejsce, by przekonać się, że Biesłan to wciąż pęknięte miasto, którego [...] mieszkańcy dzielą się na tych, którzy przeżyli, i tych, którzy ich nigdy nie zrozumieją

Książka ma swoją specyficzną melodię i tempo nadane jej głównie przez Pana Zbigniewa, narratora i uczestnika wydarzeń. Toczy się niespiesznie, powoli, czasem zbaczając z tematu, by znów powrócić na główny tor. Gdzieś w połowie wytraca ten rytm, zwalnia, dłuży się, nieco męczy, staje się przegadana, by rozdziałem Blizna. Opowieść z Miasta Aniołów znów dać prosto w twarz, uderzyć z pełną mocą i wstrząsnąć czytelnikiem. Tak, powiem to, ta książka wzrusza. Ściska gardło. Budzi emocje. Myślę, że u niektórych, wywoła też łzy. 

To nie jest idealna książka, potrafi zmęczyć. I nie tematem, choć ten nie jest lekki, a narracją, która czasem jest zbyt chaotyczna, czasem zbyt przegadana, czasem zbyt oddalająca się od głównego tematu. Pamiętajmy jednak, że ta pozycja, to wspólny debiut obu panów, owoc ich pierwszej współpracy, a debiuty mogą nie być idealne. Nie oznacza to jednak, że książka jest zła. Bo absolutnie nie jest. Warto ją przeczytać, nawet trzeba, by poczuć ból tych, którzy te traumatyczne wydarzenia przeżyli i wciąż żyją z ich piętnem. Warto przeczytać, by wśród suchych faktów, dostrzec tragedię pojedynczego człowieka. I by choć trochę zrozumieć ten przedziwny, a zarazem tak fascynujący Kaukaz. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz