Książka Piotra Milewskiego
obiecywała, że zabierze mnie w fascynującą podróż najdłuższą linią kolejową na
świecie. Uwierzyłam. Jednak jakimś dziwnym zrządzeniem losu udałam się w
zupełnie inną podróż. Do krainy snu.
Przez Petersburg, Moskwę, Irkuck
aż do Władywostoku, poprzez bezkresne stepy i syberyjskie wioski, dusznym
wagonem, nad szklaneczką gorącego czaju
udajemy się wraz z autorem w podróż koleją transsyberyjską. Za towarzyszy
podróży mamy m.in. małomównego Igora – handlarza samochodów, tajemniczą pół
Buriatkę Oksanę, kontuzjowanego maratończyka dorabiającego w klubie ze
striptizem, czy żołnierzy z zapasami trunków na drogę. Poznajemy miejscowości
położone na trasie oraz zapoznajemy się ze skomplikowaną historią powstawania
kolei.
Dałam się nabrać. Skuszona wizją
fascynującej podróży, kalejdoskopem postaci, zaskakującym obrazem współczesnej
Rosji oraz podlanymi wódką, serdecznymi
rozmowami ze współtowarzyszami, zabrałam się za lekturę z ogromnym entuzjazmem.
Ten malał jednak ze strony na stronę, ustępując znużeniu i ogarniającej mnie
ochocie na drzemkę. Bo z zapowiedzi zawartych na okładce, w samej książce
znalazłam tylko jedną – skomplikowaną historię budowy kolei.
Nie zrozumieliśmy się
najwyraźniej z autorem. Ja po książce Transsyberyjska.
Drogą żelazną przez Rosję i dalej oczekiwałam wciągającej relacji z podróży,
spojrzenia na Rosję i jej mieszkańców z perspektywy tu i teraz, ciekawych
spotkań z jeszcze bardziej ciekawymi ludźmi, anegdot, przygód itd. Autor
natomiast za bardziej istotne uznał spojrzenie wstecz i dokładne
zrelacjonowanie obszernej historii powstawania linii transsyberyjskiej - krok
po kroku. Historii było tu aż nadto, natomiast interesujące mnie tematy
potraktowane zostały bardzo powierzchownie. Kalejdoskop postaci był tak
naprawdę bardzo skromny i niektóre z nich nie zasługiwały moim zdaniem na
większą uwagę. A jak już się trafił ktoś, z kogo można było wyciągnąć jakąś
ciekawą historię, to autor streścił ją w zaledwie kilku zdaniach. Zaskakującego
obrazu współczesnej Rosji nie dopatrzyłam się w tej pozycji wcale. Piotr
Milewski nie odkrył niczego nowego, więc jak ktoś o tym kraju już jakieś
pojęcie ma, to nie będzie zaskoczony. A zapowiadane serdeczne rozmowy z
towarzyszami podróży specjalnie serdeczne nie były, miałam wręcz wrażenie, że
autor raczej unika bliskiego kontaktu z drugim człowiekiem.
Summa summarum jestem
rozczarowana. Nie takiej zawartości oczekiwałam. Ale nie wątpię, że miłośnicy
historii będą bardziej lekturą usatysfakcjonowani. Mimo wszystko Piotr Milewski
pisze całkiem dobrze, ta książka ma swoją melodię, swój własny rytm. Tylko to
trochę za mało, by mnie urzekła.
Ciekawa jestem, czy ja bym się zrozumiała z autorem :)
OdpowiedzUsuńMimo wszystko chętnie zajrzałabym do tej książki.
Też jestem ciekawa :) Mimo wszystko książka ma sporo opinii. Mi nie podeszła.
Usuń