Nie trzeba całego
świata, lepsze są nasze Indie,
Jesteśmy słowikami, a
one rajskim ogrodem[…]
To fragment patriotycznej pieśni,
napisanej przez indyjskiego poetę Ikbara. My jednak wraz z Katherine Boo,
autorką książki Zawsze piękne, na
pewno nie trafimy do rajskiego ogrodu – za to w sam środek syfu, smrodu i
ubóstwa. Witajcie w Annawadi! - bombajskiej dzielnicy biedy, gdzie na ziemiach
należących do Krajowego Zarządu Lotnisk w Indiach koczuje trzy tysiące osób,
gnieżdżących się w trzystu trzydziestu pięciu chatach lub na ich dachach.
Sypiące się, prowizoryczne, sklecone z byle czego chatki, otoczone są przez
pnące się wysoko, luksusowe hotele. Slumsy od przepychu i bogactwa dzieli tylko
wysoki mur, na którym wisi reklama „zawsze pięknych” włoskich kafelek.
To tu, pośród tej nędzy żyją
bohaterowie książki m.in. Abul, nastolatek utrzymujący swą liczną rodzinę z
sortowania śmieci; Kalu, drobny złodziejaszek z talentem do parodiowania
innych; Mandżu, ambitna dziewczyna pragnąca zdobyć wyższe wykształcenie, marząca
o wyrwaniu się z otaczającej ją beznadziei; czy Asza, jej matka, idąca po
trupach do celu, którym jest kariera polityczna. Każde z nich ma swoje troski,
problemy, zmartwienia. Każdy z nich na swój sposób walczy z szarą codziennością
i każdy z nich ma inny pomysł na to, jak otworzyć sobie drzwi do choć ciut
lepszego świata. Wszystkie ich wysiłki idą jednak na marne, bo nie tak łatwo
jest wydostać się ze slumsów i odbić się od dna.
W ich codziennym zmaganiu się z
brutalną rzeczywistością towarzyszyła im przez niemal cztery lata Katharine Boo
– dziennikarka, pisarka, laureatka Pulitzera. Weszła w ich środowisko, choć nie
było to łatwe; udokumentowała ich życie, choć często napotykała na opór i
milczenie; była z nimi, kiedy przeżywali swoje osobiste tragedie; często była
świadkiem ich śmierci. Ta książka to zapis jej obserwacji. To głos oddany tym,
których na co dzień nikt nie słucha. To prawdziwa historia, z prawdziwymi
bohaterami, którzy choć czasem budzą litość, nie są też pozbawieni wad. Ta
książka nie ma chwytać za serce, ma pokazać rzeczywistość slumsów taką, jaką
ona faktycznie jest: bez koloryzowania i upiększeń.
Choć książka oparta jest na
faktach, nie czyta się jej jak typowy reportaż. Zdecydowanie bliżej jej do
powieści. Autorka opowiada nam o życiu bohaterów tak, jakby opowiadała nam
bajkę – niestety taką bez happy endu, niestety prawdziwą. Jestem zwolenniczką
reportaży, w których nie oszczędza się czytelnika, w których wali się słowami
między oczy. Tu tego nie ma. Subtelnie i delikatnie autorka opowiada nam o
życiu, śmierci i nadziejach mieszkańców dzielnicy biedy. To, co normalnie
uznałabym za wadę, tu staje się zaletą. Powiem krótko – to bardzo dobra
książka, którą warto przeczytać. Choćby po to, by docenić to, co się ma.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz