To wyglądało na zwykłe
samobójstwo i tak też orzekli lekarze, choć najbliżsi Marii utrzymywali, że nie
była ona osobą, która mogłaby targnąć się na swoje życie. Mimo, że wszystko tej
sprawie wydawało się być jasne, Erlendur postanawia podjąć własne, nieoficjalne
śledztwo. Wkrótce na jaw wychodzą zaskakujące fakty i skrzętnie ukrywane,
tragiczne tajemnice z przeszłości.
Po mało interesującym Zimnym wietrze Arnaldur Idridason wraca
do formy i funduje całkiem przyzwoitą, kolejną książkę z serii o komisarzu Erlendurze
Sveinssonie. Hipotermia wciąga i
trudno się od niej oderwać, choć zasadniczo nie można jej nazwać czystym
kryminałem. Tym razem autor dryfuje nieco w stronę powieści psychologicznej z
elementami kryminału i całkiem dobrze na tym wychodzi. Na tyle dobrze, że
książkę połknęłam w jeden wieczór.
Hipotermia ma wyjątkowy klimat. Po pierwsze autor świetnie oddaje
atmosferę mrocznej, zimnej, jakby nieco opuszczonej przez ludzi Islandii. Po
drugie wszystkie wydarzenia rozgrywają się gdzieś na granicy jawy i snu, do
głosu dochodzą czynniki nadprzyrodzone, choć finał rozwiewa wszelkie
wątpliwości . Niemniej jednak Indridason bardzo dobrze buduje napięcie,
wywołując w czytelniku niepokój, a jednocześnie coraz większe zainteresowanie.
Ósma część serii o Erlendurze
jest też mroczna ze względu na temat, jaki podejmuje. Maria jest mocno
zafascynowana życiem po śmierci, dostrzega rzeczy niewidoczne dla zwykłych
śmiertelników, za pośrednictwem medium nawiązuje kontakt ze zmarłymi. Zresztą
nie tylko Marię intryguje to, co czeka nas po drugiej stronie. Można
powiedzieć, że to właśnie ten temat dominuje w powieści. Ale nie tylko.
Sporo miejsca w powieści autor
poświęca psychologii człowieka: analizuje zachowania i emocje, zagląda w najmroczniejsze
zakamarki duszy, próbuje zrozumieć, co popycha ludzi do takich, a nie innych
działań w skrajnych sytuacjach. Bardzo specyficzna więź matki i córki, która
determinuje losy tej drugiej, niemożność pogodzenia się ze śmiercią bliskiej osoby,
wykorzystywanie słabości psychicznej drugiego człowieka do manipulowania jego zachowaniami,
igranie ze śmiercią i ludzkim losem – to wszystko, ale nie tylko, można znaleźć
w powieści Hipotermia.
Podczas lektury Hipotermii w pewnym momencie nasunęło mi
się porównanie z kryminałami szwedzkiego pisarza Hakana Nessera. W jego
książkach często brakuje jasnej oceny, kto jest katem a kto ofiarą, i czyje
postępki właściwie zasługują na potępienie. Podobny, choć nie identyczny ton,
wybrzmiewa w Hipotermii. Choć zagadka
zostaje wyjaśniona, winni nie ponoszą konsekwencji. To, czy będą w stanie
udźwignąć prawdę i żyć dalej z wyrzutami sumienia, w czy w ogóle są w stanie
odczuwać wyrzuty sumienia za swoje czyny, pozostaje w sferze niedopowiedzenia.
Czy powinni ponieść karę? A może życie ze świadomością, że zabiło się drugiego
człowieka jest już wystarczającą karą? Na te pytania autor nie daje jasnej
odpowiedzi, a ocenę pozostawia czytelnikowi.
Hipotermia to naprawdę kawał ciekawej i dobrej lektury, którą bez
wahania mogę Wam polecić. Jedyne, co psuje odbiór i wywołuje pewne poczucie
niesmaku, to liczne literówki i błędy, które wkradły się w tekst i zostały
przeoczone przez redaktora. Jak już się wydaje książkę, to porządnie, a nie w
pośpiechu. I to jest moja jedyna negatywna uwaga w kontekście Hipotermii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz