6 listopada 2016

Bieżeństwo 1915. Zapomniani uchodźcy - Aneta Prymaka-Oniszk

Bieżeństwo to historia stopniowej utraty. Zaczyna się zaraz po wybuchu wojny – utratą męża, którego zabrali na front. Potem armia rekwiruje zwierzęta. W końcu nadchodzi wyjazd. Traci się dom, ziemię, cały świat. Korzenie i tożsamość. Odwieczne rytuały, sposób życia niezmienny od stuleci.


Jest rok 1915, trwa I wojna światowa. Pod naporem wojsk niemieckich i austriackich armia rosyjska zarządza ewakuację i wycofuje się z ziem Królestwa Polskiego oraz zachodnich krańców Imperium. Ze strachu przed „germańcem” mieszkańcy ziem, do których zbliża się front, dobrowolnie lub pod przymusem, pakują dorobek swojego życia i uciekają na wschód. Według danych statystycznych, na które w swojej książce powołuje się autorka, liczba bieżeńców osiągnęła trzy i pół miliona. Niektóre opracowania mówią nawet o 5 milionach. Aneta Prymaka-Oniszk bardzo dokładnie opisze ich losy. Moment ucieczki, podróż, podczas której bieżeńców dziesiątkować będą choroby, spartańskie warunki, w których przyszło im żyć. Potem oswajanie nowej rzeczywistości i budowanie swojego życia na obcej i nieznanej ziemi, wśród ludzi o czasem bardzo odrębnej kulturze. A następnie powrót, bo spora część bieżeńców pod wpływem tęsknoty za ojczyzną, swoim miejscem na ziemi, zdecyduje opuścić Rosję. Wrócą na „goły kamień”, często do niczego. By znów, po raz kolejny, zacząć swoje życie na nowo.

Jest kilka powodów, dla których uznaję reportaż Anety Prymaki-Oniszk za warty uwagi. Po pierwsze autorka bierze się za ten fragment historii, który jest mało znany, o którym milczą podręczniki. By odtworzyć losy bieżeńców wykonuje tytaniczną pracę, czasem porusza się nieco po omacku poszukując kolejnych świadectw, przekopując spisane wspomnienia z tamtych czasów, docierając do potomków tych, którzy w 1915 roku musieli porzucić wszystko i szukać schronienia na obcej ziemi. Po drugie – nie bierze się za ten temat przez przypadek. Jest jej on osobiście bliski. Bieżeństwem naznaczone było życie babci autorki. Jeszcze jako dziecko słyszała fragmenty opowieści, których wtedy nie rozumiała. A zatem w tym reportażu wybrzmiewa też osobisty ton, który znów sprawia, że i czytelnikowi temat staje się jakby bliższy, z bardziej ludzkim wymiarem. Po trzecie i najważniejsze – autorka o wielkiej historii opowiada nie przez pryzmat dat, politycznych decyzji i wielkich nazwisk, a przez pryzmat zwykłego człowieka, kilkunastu bohaterów i ich rodzin, których losy śledzi i odtwarza, tak by czytelnik zrozumiał, jak z wielkim dramatem przyszło się im zmierzyć. Dzięki takiej perspektywie reportaż nabiera bardziej ludzkiego wymiaru, nie jest tylko suchym przekazem i zbiorem najważniejszych faktów. Opowiada o ludziach, którym przyszło żyć w trudnych i nieprzewidywalnych czasach.

Bieżeństwo 1915. Zapomniani uchodźcy czyta się świetnie mimo trudnego tematu, ogromu informacji, mnogości bohaterów i ich nazwisk. Autorka zebrała to wszystko w bardzo zgrabną i przystępną całość. Nie unika własnych komentarzy, stawia pytania, snuje przypuszczenia, wyraźnie czuć jej obecność podczas lektury – i to kolejna zaleta tej książki, ponieważ to podkreśla jej zaangażowanie w tworzenie tekstu, wyraźnie też czuć, że jest to ważny dla niej temat, bardzo bliski, że sama próbuje zrozumieć pewne fakty. Bieżeństwo 1915 to bardzo poruszająca i pouczająca lektura. Bardzo cenię sobie takie książki, ponieważ w sposób przystępny i zrozumiały pozwalają mi uzupełnić moją wiedzę, której nie potrafił mi przekazać żaden nauczyciel historii. Dzięki takim książkom wiem, że o historii można opowiadać w interesujący sposób i dzielić się swoją wiedzą z innymi.

Z pełnym przekonaniem, że warto, gorąco polecam. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz