22 stycznia 2016

Egipt: haram halal - Piotr Ibrahim Kalwas

Postanowiłam pozostać w klimatach egipskich i sprawdzić, co do powiedzenia na temat tego kraju ma polski reporter i jak to się ma do spostrzeżeń pół-egipskiej dziennikarki (patrz: Seks i cytadela. Życie intymne w arabskim świecie przemian). Byłam ciekawa, czy te spojrzenia będą  podobne, czy będą się zupełnie rozjeżdżać.


Piotr Ibrahim Kalwas w 2000 roku przeszedł na islam i od kilku ładnych lat wraz ze swoją rodziną mieszka w egipskiej Aleksandrii. Egipt kocha, a jednocześnie go nienawidzi. I to wyraźnie czuć w jego tekstach, w których wyznania miłości mieszają się z niechęcią i obrzydzeniem. Raz czytamy o ulicach śmierdzących moczem, zasypanych śmieciami i rozkładającymi się odpadkami, a za chwilę delektujemy się opisami niezwykłych smaków kuchni egipskiej. Taka jest cała książka – Egipt: haram halal to wyznanie miłości, trudnej miłości do tego pełnego sprzeczności, irracjonalnego, niezrozumiałego kraju.

Piotr Kalwas jest dociekliwy, uparty, ciekawy ludzi i ich historii i dlatego nie odpuszcza, kiedy jego rozmówcy unikają trudnego dla nich tematu. Czasem bierze ich pod włos, podpuszcza, prowokuje, a dzięki temu my czytamy teksty, od których momentami cierpnie skóra. Pojawia się tu kwestia obrzezania kobiet, homoseksualizmu, radzenia sobie z nierozładowanym napięciem seksualnym, przemoc seksualna itp. I to są punkty styczne z książką Shereen El Feki, której motywem przewodnim były wszystkie zagadnienia związane z życiem intymnym Egipcjan. Piotr Kalawas nie ogranicza swojego pola zainteresowań. Sporo uwagi poświęca życiu codziennemu Egipcjan, otaczającej go rzeczywistości, a także kwestiom religijnym – jakie są odłamy islamu, czym się różni salafita od sufity, kim jest bahaita i kopt, i jak się żyje ateistom w kraju zdominowanym przez jedyną słuszną religię.

Piotr Kalwas pisze dobrze i nie boi się nazwać rzeczy po imieniu. Jego teksty są mocne, emocjonalne, czasem dosadne, innym razem ironiczne. Potrafi zauroczyć, rozbawić albo przywalić prosto z mostu. Czuć, że tematy, o których pisze, nie są mu obojętne. Są w tej książce teksty, które na pewno nie pozostawią czytelnika obojętnym. Na mnie najmocniej zadziałał rozdział poświęcony obrzezaniu kobiet - szczery do bólu i bardzo bezpośredni. Silne wrażenie zrobił na mnie także tekst o uboju rytualnym i muzułmańskim Święcie Ofiarowania pełny brutalnych, dosłownych opisów. Miłośników jedzenia obojętnym nie pozostawi także fragment poświęcony egipskim przysmakom.

To właśnie emocji brakowało mi w książce Shereen El Feki. Choć w wielu miejscach książki Egipt: haram halal i Seks i cytadela tematycznie się pokrywały, teksty dziennikarki zupełnie mnie nie ruszały. Nie wywoływały żadnych emocji. Niosły tylko pewną informację i nic ponadto. Żadnych silniejszych wrażeń. Książka Piotra Kalwasa momentami dość mocno podnosiła mi ciśnienie. Czasem musiałam się od niej oderwać, bo emocje były zbyt silne. Choć teksty polskiego reportera są mocno subiektywne, choć przyglądamy się Egiptowi jego oczami i przez pryzmat jego uczuć, to właśnie to stanowi o ich sile. Uważam, że książka Piotra Kalawasa ma zdecydowanie większą siłę rażenia i na dłużej pozostanie w pamięci.

Egipt: haram halal to książka o bardzo niejednoznacznym kraju, który wymyka się wszelkim ocenom. Fascynujący, przerażający, niezrozumiały, pociągający, szokujący. Taki jest Egipt oczami Kalwasa. Egipt, w którym haram (zakazane) przeplata się z halal (dozwolone), i w którym zawsze znajdzie się drogę by to, co haram obejść. Dobra i ciekawa lektura.

5 komentarzy:

  1. Zaciekawił mnie ten tytuł i dopisuje do listy lektur do przeczytania. W Egipcie jeszcze nie byłam i jestem ciekawa konfrontacji swoich wyobrażeń z relacją autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie byłam i nie jestem pewna, czy chciałabym pojechać po tym, co przeczytałam.

      Usuń
  2. Czytałam już bardzo zachęcającą recenzję tej książki (u Luki Rhei), a teraz mam jeszcze jedną zachętę :)Ten "niezrozumiały" Egipt jest o niebo ciekawszy niż to, co zwykle widzieli turyści, którzy wybierali się do zamkniętych kurortów. Takie przeciwieństwa, obchodzenie zakazów, niejednoznaczności kojarzą mi się jeszcze z Iranem Hoomana Majda. Chyba miał podobno perspektywę jak Kalwas w Egipcie (trochę z zewnątrz, ale już trochę ze środka).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spędzanie wakacji w kurortach to w ogóle średni pomysł na wakacje, ale po tym, co przeczytałam, chyba nie miałabym odwagi na własną rękę pojechać do Egiptu. W podobnym klimacie jest jeszcze "Miasto kłamstw. Cała prawda o Teheranie" Ramity Navai. Nie jest tak dobra jak ta Kalwasa, ale też można poczytać.

      Usuń